Mysz

Dziś Wczoraj prawie umarła mi mysz. Nie żywa, ta czarno-czerwona, na plecionym kabelku. I tak bolało.

Myszka? Trywialne. Pff. „Dopóki jest inna w domu, to nie ma problemu”. Tak brzmi teoria.

Biorę więc w rękę pięknego zielonego gryzonia, nie mojego. Ciężki on, nawet bez odważników w brzuchu. Za ciężki. Kursor nie biega w tempie, do którego jestem przyzwyczajona.

W głośnikach 3oh!3 czy Glass Animals, któryś z tych zespołów, których nie da się słuchać cicho. Opieram więc dłoń na myszce i przesuwam środkowy palec centymetr w górę. Wciskam i czekam, aż muzyka pobiegnie z głośników wprost do mózgu. Głośna, agresywna, ukochana.

Nic się nie dzieje.

Bo to nie moja mysz, a dwuletnie przyzwyczajenie mówi, że tam właśnie znajdują się przyciski do regulacji muzyki. Laptopa mam pół roku, moja klawiatura w PC miała dedykowane przyciski do tego, nie wspominając już o tym, że miałam głośniki 2:1 z pokrętłem na biurku. Panika! „Jak normalni ludzie pogłaśniają muzykę?” Skrót klawiszowy albo ikonka głośnika obok zegarka.

Głośno klnę. Do ręki biorę śrubokręt, głaszczę mojego starego gryzonia i po cichu odkręcam śrubki. Z kosmetyczki wyciągam drugi komplet naklejek na spód. Czyszczę ją, chucham, dmucham, pęsetą wyciągam zaplątane pojedyncze kolorowe włosy, zamykam całość. Kabel USB po wsadzeniu w komputer nadal krzyczy, ja też. Patrzę na wtyczkę. „Cholero, przecież nie mogłaś tak po prostu umrzeć„. Odgięłam kabel do góry.

Żyje.
Działa.
Dziękuję.

— wysłano z GX68

wtorek
22.11.2016
0
1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *