Pracoholik
Ostatnio praca idzie mi dobrze. Po prostu dobrze. Parę fajnych, satysfakcjonujących projektów, na które nawet patrzę z przyjemnością.
Siedzę właśnie z nowymi słuchawkami na uszach, ze środka gra ścieżka dźwiękowa ze Split. Miód.
Za oknem chłodno. Słońce świeci, więc przynajmniej wygląda trochę lepiej.
Poza tym, w pisaniu mam chyba kryzys. Zaczynając od tego, że naprawdę nie wiem kiedy ostatnio dopisałam choćby słowo do Angie Fiddle (chociaż w głowie mam gotowe ze trzy kompletne zdania), kończąc na tym, że nawet recenzja Paradoksu Marionetki jest tak jałowa, że mi wstyd.
Jedyne co mi ostatnio wychodzi to gotowanie i pieczenie. Raczej nie powód do narzekania, ale przecież nie otworzę tutaj kącika kulinarnego, żeby nie wiało pustkami. Prawda?
Muszę się jakoś ogarnąć, co chwilę sobie to powtarzam. A żeby było śmiesznie, to nie dość, że mam dev bloga po angielsku to jeszcze i tu zrobiłam sobie kącik (i domenę) na tego bloga w wersji EN. Brawo. Ale może pisanie po angielsku będzie mi szło trochę lepiej?
Skąd czerpiesz siłę? Nie potrafię ujarzmić mojej prokrastynacji D:
$$. 😂
A tak serio, to ostatnio jakoś mi się dobrze pracuje, ale to chyba kwestia intrygujących projektów, które w jakimś stopniu wykraczają ponad opanowane umiejętności. Wiesz, wyzwania.
Ej, i muzyka 🎶 bez muzyki się o wiele gorzej pracuje.
A jaki jest cel robienia czegoś na siłę? Skoro nie chce ci się pisać to nie pisz i już :)
Nie no, broń boże na siłę :) ale choćby ten Paradoks Marionetki. Chciałam napisać! Usiadłam, napisałam i w międzyczasie coś mi zazgrzytało w głowie i wyszedł z tego tekst, z którego nie jestem zadowolona. I to już któryś raz z rzędu :(