9122

Szok, niedowierzanie, dodaję wpis w kategorii miniblog, żeby Wam powiedzieć, że nadchodzą zmiany. Jak zwykle – przyzwyczailiście się? Za chwilę zacznę ogłaszać, że nic się nie zmienia, bo to się w sumie rzadziej zdarza.

Do rzeczy jednak.

Miałam ostatnio długą rozmowę z Jankiem z Soczku Pomarańczowego, może go znacie? (Jeśli nie, to czas nadrobić!) Zastanawialiśmy się wspólnie (ja już na poziomie bliskim frustracji), czemu nie mogę przebić magicznej granicy 200 lajków. Rok czy dwa temu miałam 170, teraz wciąż pomiędzy 197 a 199. Gdzieś więc jest powód.

Może jest tak, że mnie nie lubicie . Szanuję.

Może mój fanpage jest nudny – staram się jak mogę! Ale nie będę udostępniać śmiesznych obrazków, żeby sobie podbić zasięgi.

Może nie lubicie mojego bloga. Nie w sensie konkretnych wpisów, bo to ktoś jednak czyta, ale nie podoba się Wam on jako całość. Najbardziej prawdopodobny scenariusz (skoro statystyki odwiedzin tutaj rosną z miesiąca na miesiąc), jednak w sumie najsmutniejszy.

Wiem, że piszę tu o wielu rzeczach. O książkach i serialach, o filmach i notatnikach. Wiem, że jest za mało o grach, co przeszkadza może dwóm osobom, ale jednak, czasem napiszę o społeczeństwie czy internecie i to podoba się Wam chyba najbardziej. W Googlach rządzi Bullet Journal i parę filmowych tekstów. Widzicie rozbieżność?

Jan sugerował, żebym zaczęła pisać o parentingu, jednak ten temat kompletnie mi nie leży. Napisałam tekst o pracy w domu przy dzieciach, a kiedyś na pewno przeczytacie o tym, że mój syn będzie graczem. Nie czuję się jednak pewnie w tej kategorii, to nie mój klimat. Jest wiele wspaniałych miejsc, w których przeczytacie o dzieciach, czy nawet o dwujęzycznych dzieciach (klik) i nie czuję potrzeby, po prostu.

Jest jednak dział, którego mi prywatnie brakuje. Trochę przypomina mi stare blogi, czyli „pamiętnik„. Są tam te bardziej osobiste teksty, o niczym konkretnym. Takie na chwilę zadumy może? Nie coś w stylu „byłam dziś w sklepie, padał deszcz, a na obiad jem gulasz„, ale nadal bardziej osobiste niż recenzja książki czy filmu. W planie już dwa teksty o tytułach „Oliwki” i „Mysz”. Możecie parsknąć śmiechem, ja to zrobiłam. Forma też nie będzie chyba do końca normalna, a przynajmniej nie planuję się ograniczać – kiedyś pisałam teksty w formie krótkich zdań zaczynanych w nowej linii z małej litery…

Mam nadzieję, że to się utrzyma, że będzie mi się chciało, a tu zrobimy rodzinną atmosferę, taką, że do każdego tekstu będziecie siadać z kubkiem herbaty i ukochaną muzyką w głośnikach.

Jeśli dotrwaliście do końca tego tekstu – dajcie mi kopa! I obiecajcie, że zostaniecie. Jak już tu będzie przytulnie, to będę myśleć jak zgarnąć Was więcej. Albo nie? Jest przynajmniej rodzinnie.

poniedziałek
21.11.2016
13
4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dodam jeszcze dla porównania, że ja bloguję już ponad pięć lat, mam jakieś półtora tysiąca wpisów i tylko dziesięć lajków. W zasadzie powinienem już dawno popełnić seppuku :)

Ja generalnie tak regularnie pod nazwą Yzoja już 7 lat :) ale pierwsze 4 lata w świecie bez Facebooka, fanpage’y, lajków czy nawet statystyk odwiedzin :D

serio, 10? :o

10, właśnie dziś mi dziesiąty lajk przyszedł, za co mnie aplikacja WordPress na mojej starożytnej Patelni ukoronowała gwiazdką. Yay!. Z tym, że ja konta na FB nie posiadam, fanpejcza tudzież. Z moim blogowaniem jest całkiem jak z tym graniem na fortepianie w wykonaniu pewnej hrabiny w pewnym starym jak świat kawale: „A, tak sobie popiehdalam.”

A, takie. To mam jedną :D i 2 osoby zapisane na powiadomienia o nowych wpisach – szaleństwo.

Ten blog o Irlandii, czy jeszcze jakiś inny masz?

„Blog o Irlandii” – tak jestem postrzegany? Noż kurdę, w dziuplę jeża, taka wasza dyszlem chrzczona mać, no. Muszę się trochę wysilić i nieco bardziej przeprofilować. Fakt, swego czasu miałem sporo wpisów dotyczących życia i pracy na Zielonej Wyspie, ale od jakiegoś czasu próbuję odchodzić od formuły „bloga emigracyjnego” (co widać choćby po skróconym tytule) na rzecz „bloga na winie”, czyli co się nawinie to do bloga ;)

Nie zrobisz dobrze wszystkim. Jeżeli grasz na lajki, to to się szybko da wyczuć – dla mnie blog polujący na lajki to porażka. Ja Cię czytam bo dobrze piszesz, a nie, bo masz ileś tam lajków. Po prostu pisz i się nie martw opiniami.

Nie chodzi o same lajki, tylko o to, że #zazdr w sumie, wiesz, ludzie gorzej piszą i są bardziej popularni, a ja nie umiem przyciągnąć więcej ludzi.

dobrze, że mam takich ludzi jak Wy, @bobiko – dzięki!

Czesco z moim przyjacielem debatujemy nt. polskiej blogosfery a w szczególności blogogwiadeczek. Są takie przypadki osób, którzy są zapraszani na eventy itp a mimo to nie pisza notatek od wielu miesiecy..

Czesto jest to jedno z wielu wymogów np. na BFG a mimo to widzę garstkę ludzi, którzy tam nie powinni być.. ale są popularni ;-).

A to jest dla mnie totalne nieporozumienie, tym bardziej, że znam wiele osób, które się nigdy nie załapały bo „brakło miejsc”. To jest przykre w sumie :(

No np. ja próbowałęm 2x ale .. dałem se siana z tym – wolę obejrzeć te wydarzenia via YT a w miedzyczasie korzystać z wolnych chwil na kolarstwo czy pobyt z Dziewczyną.

Ja nigdy nie próbowałam nawet, bo w sumie… hm, nie czuję się członkiem „blogosfery”, a już na pewno nie blogerem :D i też bym nie wiedziała co tam robić w sumie.

YT? Co to? (dobra, wiem, żartuję)