Battlefield 1 – zamknięta alfa – wrażenia

Nie powiem, że pierwsze wrażenia, bo kilkanaście godzin to już wystarczająco, by wyrobić sobie całkiem solidną opinię.

To wystarczająco, żeby zauważyć różnice pomiędzy poprzednimi odsłonami serii i, na szczęście, nie wystarczająco, żeby gra na jednej mapie zdążyła mi się znudzić.

Minęły ponad dwa tygodnie od kiedy na swoim mailu znalazłam wiadomość z kodem do aktywacji na konsoli. Gra w fazie zamkniętej alfy to jedna mapa i dwa tryby gry, najpopularniejszy podbój oraz dominacja.

Zasady podboju się trochę zmieniły. W połowie gry na polu bitwy pojawia się Behemot, na francuskiej mapie jest to ogromny zeppelin, wiemy jeszcze o pancernikach i pociągu, które pojawią się w innych sceneriach.

Gra jest szybka

W poprzednich odsłonach spędziłam łącznie ponad tysiąc godzin. Bad Company 2 jest dynamiczne, ale powolne w porównaniu z każdą kolejną częścią. Między Battlefieldem 4 a 3 różnica jest ogromna (szczególnie w wyświetlaniu danych na ekranie), a Battlefield 1 to w ogóle jeszcze kolejny poziom wyżej.

Postacie ruszają się naprawdę szybko. Niektóre pojazdy rozpędzają się do zawrotnych prędkości – jak na tę grę, a samoloty może nie są tak szybkie jak odrzutowce, ale nadal czasem można się trochę przeliczyć w dystansie, jaki dzieli nas od roztrzaskania się o ziemię.

Rozgrywka od 0 do 200 punktów na podboju ma ustawiony limit czasu na 20 minut, to o wiele mniej niż niż w przypadku poprzednich części, gdzie ticketów na początku było np. 400.

Zdarzyły mi się już sytuacje, gdzie czas skończył się przy wyniku 180 – 190, ale też rundy, gdzie 200 – 194 osiągnięte zostało kilka sekund przed limitowym czasem. Jest to więc ustawione naprawdę sensownie.

Co jest inaczej

Klasy są odrobinę zmienione, poza klasycznymi czterema (w pierwszych założeniach łącznie miało być ich pięć, teraz jest 6) jest jeszcze pilot oraz kierowca czołgu, którzy nie posiadają głównej broni, jedynie pistolet, a ich głównymi zdolnościami jest możliwość reperowania pojazdów, w których się znajdują oraz dodatkowe gadżety, takie jak gaz musztardowy czy apteczka.

Bagnet! Och. Choć to trochę niepokojące, gdy nasza postać biegnie, obraz się rozmywa na krawędziach, a z gardła wydobywa się zwierzęcy ryk, to jednak wbicie bagnetu w przeciwnika przynosi sporo radości. Pomijając już fakt, że można w ten sposób zaskoczyć przeciwnika, pozwala nam to jeszcze taktycznie uciec spod ostrzału.

Otwieranie drzwi, bo nie wiem czy wiecie, ale poza kilkoma bardziej znaczącymi przejściami, wszystkie drzwi trzeba było po prostu zniszczyć. Teraz wszystkie drzwi się otwierają, nawet takie już częściowo zniszczone, a jeśli biegniemy, to nasza postać walnie pięścią by je otworzyć – nie musimy dodatkowo klikać. Taka mała rzecz, a cieszy!

Como Rose dorobił się aktualnie dwóch poziomów, na szybko dostępne mamy wydawanie rozkazów bądź poproszenie o rozkaz, a pomiędzy dwie grupy – social i request rozdzielone są prośby o amunicję, krzyknięcie dzięki do medyka, który właśnie wbił w nas uzdrawiającą strzykawkę lub wyrażenie swojej akceptacji dla rozkazu naszego dowódcy. Z nowości, pojawił się opcje „Backup” oraz „Follow me”, co zdecydowanie przyda się podczas grania ze znajomymi lub po prostu z dobrym teamem, na który teraz rzadko zdarza mi się trafiać.

Wejście do gry wita nas w zmienionej formie. Nie pojawiamy się nagle na mapie gdy skończy się odliczanie do ponownego odrodzenia, ale płynnie zbliżamy się kamerą z widoku z góry w miejsce, w którym rozpoczniemy grę.

Działa stacjonarne znów nabrały sensu. Wystarczy kilkanaście celnych trafień, żeby zniszczyć samolot.

Punkty i odblokowania. Za wygranie rundy punktów jest masa, żeby trafić na hall of fame po zakończonej grze zazwyczaj trzeba mieć około osiem tysięcy punktów, drugie tyle dostaje się za zwycięstwo. Motywacja jest więc trochę większa, by się skupić i faktycznie być po tej lepszej stronie. Bronie oraz dodatki odblokowuje się za warbonds, na polskie obligacje wojenne, których dostaje się 60 po wbiciu kolejnego poziomu. To kolejny poziom modyfikacji po dolarach, które były główną walutą w Battlefield Hardline.

Detale

Poza tym, co zauważyć można w pierwszych chwilach, bardzo ważne są szczegóły, te drobne usprawnienia, dzięki którym gra się jeszcze ciekawiej i przyjemniej.

Klasa zamiast trójkącika. W trzeciej i czwartej odsłonie bardzo brakowało mi wizualnego rozróżnienia pomiędzy klasami. Różnica między szturmowcem a wsparciem przy dynamizmie tej gry, była niezauważalna. Teraz nad głową oznaczonego przeciwnika pokazuje się jego klasa, tę najważniejszą, czyli medyka, najłatwiej rozróżnić. Bardzo dobrze to działa na taktyczną rozgrywkę.

Skakanie i łapanie. Jeszcze niedawno narzekałam, że w Titanfallu można skoczyć i wspiąć się na ścianę, a w Battlefieldzie 4 możemy przeskoczyć przez obiekt nie wyższy niż nasze biodra, by wejść wyżej trzeba skorzystać z drabiny, schodów lub strategicznie umieszczonej pralki. W Battlefield 1 możemy przeskoczyć na mur! Bez problemu przeskoczyć przez okno (wcześniej też się dało, ale wymagało to sprytnego klikania) i co najbardziej mnie ucieszyło – można przeskoczyć nad szczeliną i złapać się krawędzi murka, a następnie wspiąć. Aaa! Cudowne.

Pogoda. Dynamiczna pogoda i trzy warianty, słońce, deszcz i mgła. Zazwyczaj jedne okoliczności trwają przez całą rundę, ale zdarzają się sytuacje, gdy mgła czy deszcz przechodzą. Nie są to jednak tylko efekty wizualne, w mgle nie widać odbłysków z celowników snajperskich, co z jednej strony ułatwia grę klasą skauta, z drugiej oczywiście sama mgła ogranicza widoczność.

Ślizg. Obok skoków i łapania jest też właśnie taki manewr. Jeśli podczas biegu naciśniemy klawisz, którym w normalnych warunkach kucamy, nasza postać przez kilka sekund będzie się ślizgać nogami do przodu, umożliwiając nam strzelanie w zaskoczonego przeciwnika.

Wskaźnik przeciwników w punkcie. W Battlefield: Hardline była informacja o impasie, tutaj jest wskaźnik, który pozwala nam się zorientować ilu mniej więcej przeciwników znajdziemy w obrębie przejmowanego lub traconego punktu.

Wybuchy i modyfikacje terenu. Nigdy nie były one na taką skalę jak tutaj, nie wiem jak głęboko można się „dokopać” granatami i wybuchowymi pociskami, ale spokojnie może to być metr czy półtora w dowolnym miejscu. Może to być gdzieś na samym środku pól czy drogi, może być też w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu stał budynek.

Battlefield™ 1 – zamknięta alfa (4)

Ogólnie

Póki co moją ulubioną klasą jest coś na kształt technika, tu nazwany szturmowcem (assault), który na swoim wyposażeniu ma karabin, pistolet, wyrzutnię przeciw ciężkim pojazdom oraz granaty zdolne uszkodzić czołg, które świetnie sprawują się też przy niszczeniu budynków.

Medyk na razie najmniej mi się podoba, bo karabiny wyborowe nigdy nie były mi bliskie. W pełnej grze na pewno będzie więcej broni do wyboru, więc i dla tej klasy znajdzie się coś kuszącego, co skłoni mnie do spędzania większej ilości czasu na ratowaniu współgraczy.

To naprawdę dobra gra. Byłam sceptyczna po E3, teraz po tych kilkunastu godzinach już ciężko będzie mi wrócić do Battlefield 4. Alfa kończy się za trzy dni, na betę trzeba poczekać jeszcze miesiąc, do premiery jeszcze 4 miesiące! Ale pre-order zrobię na pewno, nie mam wątpliwości, że to będzie świetny tytuł, który podbije serca wszystkich fanów klasycznych strzelanek i tak mało wyeksploatowanych realiów pierwszej wojny światowej.

piątek
15.07.2016
9
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Omg, w Battlefielda grałam bardzo dawno temu. Dorwałam część 3, której chyba nawet nie odpaliłam. Po Twoim wpisie chyba wrócę do tej produkcji! Zachęciłaś mnie bardzo bardzo :)
Nowa część prezentuje się genialnie, ze szczegółów spodobała mi się możliwość otwierania drzwi, mała rzecz a cieszy!

Trójeczka jest cudowna i dla mnie nadal nie odkryta mimo tego, że spędziłam w niej już w cholerę godzin – zakochałam się w trybie Mistrza Broni i w sumie poza tym i Deatchmatchem to niewiele pozwiedzałam (więc w sumie nadal mam frajdę gdy w jakiś szalony dzień mnie najdzie zagrać).

Wracaj, koniecznie. Bo to już nie tylko gra dla fanów serii, tylko coś co przyciągnie wszystkich fanów FPSów. Otwieranie drzwi było już w BF:H, ludziom się widocznie spodobało, dobrze, że będzie. Takie +5 do prawdziwości ;)

ja generalnie lubię tę klasę, ale na ten moment żadna broń mi nie podchodzi :(
ale dopiero są 3 do wyboru, więc… będzie lepiej :D

Do snajperek to jest specjalna klasa Scout po prostu, który ma całkiem wypasiony sprzęt ;) flary do oznaczania przeciwników (jak wejdziesz w nie to Cię nawet podpalą), do tego ciężką amunicję zdolną uszkodzić pojazdy no i oczywiście całkiem znośne lunety :D i zasięg też mają fajny.

Filmiki też masz ode mnie ;) ale mogę nagrać jedną pełną rozgrywkę, okej? Albo lepiej, po trochu, bo mi lepiej idzie na Assault / Support, a @stamp szaleje na snajperkach właśnie i to robi wrażenie.

No chyba, że Twitch, skoro jeszcze 3 dni zostały. Ale to muszę dzieciom jakieś środki nasenne podać.