Blogowanie na siłę

Długiego wpisu raczej z tego tytułu nie będzie, ale też moja frustracja jest zbyt duża, by ująć ją w twitterowych stu czterdziestu znakach.

Sama nie prowadzę bloga jakoś specjalnie regularnie, są miesiące, kiedy dodam jeden wpis, a są takie, że pojawia się nawet pięć czy sześć wpisów (minibloga nie licząc), jednak generalnie nie piszę na siłę, byle by coś się na blogu pojawiło. Uważam, że takie lanie wody to oszukiwanie czytelnika, który wchodzi na naszego bloga z nadzieją znalezienia konkretnego i ciekawego contentu. Smutno mi, gdy widzę ciekawy temat, a poniżej tak nudnie sklecone słowa, że aż nie mam siły ich przeczytać, gdyż moja ręka kieruje się w stronę znaczka X zamykającego kartę w przeglądarce. Podsumowując: lepsi są blogerzy z „powołaniem”, którzy piszą, by przekazać w miarę ciekawe treści, bądź wypowiedzieć się ogólnie na jakiś temat, który siedzi mu w głowie, ważne jest by pisać z potrzeby, a nie z przymusu, bo dawno nic nie było, nie o to tu chodzi…

No ale, są tacy, co chcą się piąć na wyżyny blogosfery, więc w sumie liczy się aktualizowanie bloga codziennie czy raz na dwa dni, bo przecież Kominek powiedział, że trzeba przyzwyczaić czytelników, że codziennie jest coś nowego, bo inaczej zapomną. A to, że lanie wody bardziej odstrasza, niż używanie RSSów czy innych „systemów” do zarządzania czytanymi stronami, to już inna sprawa…

– zdjęcie pochodzi z serwisu flickr.com

poniedziałek
03.02.2014
13
1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ogólnie się zgadzam, ale to co często dla mnie jest luźniejszym wpisem o niczym dla czytelników jest fajnie i odwrotnie. Już nie raz miałem, że napisany na szybko tekst bardzo dobrze się sprzedawał, a taki nad którym spędziłem długie godziny nie :)

bardziej chodzi mi o rozwlekłe felietony o niczym, takie z których nic nie wynika i dosłownie NIC nie przekazują :D poza chwytliwym tytułem.

To też zależy od czytelników. Niektórzy z nich nic nie wyłapią, a inni znajdą kilka ciekawych tez ;)

ja jestem niecierpliwym czytelnikiem :D domagam się treści sensownych w miarę albo takich przyjemnych do czytania. Jak nie ma ani jednego ani drugiego to zazwyczaj nie umiem przebrnąć przez tekst i zamykam :D

No ale właśnie, Ty ;)
A niektórzy chcą czytać teksty swojego ulubionego blogera jak najdłużej :) Zależy też od rodzaju tekstu, bo jak ktoś w notce prasowej będzie się rozwodzić to rozumiem, ale już felieton (nawet czasem przeciągany) może być nadal interesujący

mi chyba szkoda czasu :P ogólnie znam bardzo mało blogów, które mogę czytać w całości. o ile w ogóle jakieś takie są.

Czym dla Ciebie jest wartościowa treść? Jak to jest pisać ciekawie? Dlaczego wrzucasz ludzi piszących codziennie do worka z „wyznawcami religii kominkowej”?

Myślę podobnie, że nic na siłę, ale rozumiem też potrzebę szlifowania warsztatu. Sorry, taki mamy klimat, że aby stać się mistrzem trzeba ciągle próbować. Myśl i umiejętność przelewania jej na e-papier rzadko jest samoistnym darem, więc mnie się akurat podoba ta wytrwałość, z jaką ktoś ciągle próbuje być lepszym blogopisarzem. Sam tak podchodzę do swojego pisania. Że gorszy tekst – to co? Dopóki się go nie wstydzę, będę publikował. Pokaż mi kogokolwiek: blogera, dziennikarza, pisarza, muzyka, którego dzieci wydawane na świat ZAWSZE miały rączki i nóżki. Człowiek tworzący, to niestety istota niepełnosprawna. Pełnowartościowość zyskuje niezwykle rzadko lub nigdy, ale dopóki próbuje – żyje.

Sama spójrz na swój blog: http://rokdocelu.pl/ Czy tam jest sam soczysty i ciekawy kontent? Czy każdy tekst jest niezwykle przemyślany i powalający? Niekoniecznie, ale idea jest OK. Sprawia Ci to przyjemność, motywuje do zmian, oczekujesz wyników. Innych niż statystyki. Dla kogoś przypadkowego może to być lament niezbyt chudej dziewczyny nad swoim wiekiem i wagą, dodatkowo oszukującej się, że na pewno się uda w rok. A jak się nie uda, to co? Dla kogoś innego będzie to wspaniały przykład, że MOŻNA i TRZEBA. Jeśli myślisz, że wszyscy odbierają Cię jako tę drugą, jesteś naiwna.

Proponuję zatem znaleźć inny ciekawszy temat niż narzekanie na blogerów, którzy według Ciebie nie mają nic do powiedzenia i biją pokłony Kominkowi, bo publikują codziennie. To krzywdzące i niesprawiedliwe.

Zależy od proporcji, jak na 10 wpisów 9 jest do dupy, to coś jest mocno nie tak. To, że się komuś zdarzy raz na 5 czy 10 wpisów gorszy tekst, który jest o niczym, to jeszcze ok, ale jeśli ktoś pisał nieźle, a potem mu brakło pomysłu i pisał dalej, to trochę to mi nie pasuje – widzę to jako brak szacunku do czytelnika, wypuszczać coś co jest tak niskiego poziomu.

Rok do celu – to nie do końca blog. Nie piszę tam tylko ja, tylko jeszcze dwie osoby. To jest po to, żeby się samemu zmotywować, to nie jest blog z felietonami, tylko krótkie notki na temat co nam się udało zrobić. Z samego założenia nawet nie ma tam być głębokich treści, bo chodzi głównie o to czy jest progres czy nie.
Więc lepiej tutaj dziergać wpisy na kilka zdań niż na siłę lać wodę moim zdaniem, żeby wyszło z tego 500 znaków i potem będę siebie mogła nazywać pro-blogerem…

No i czemu by mi się miało nie udać? Ćwiczę pod okiem trenera, wydaję na to grube pieniądze, więc nie będę chciała tak łatwo odpuścić, do tego za parę miesięcy biorę ślub i bardzo bym chciała wyglądać wtedy dobrze i czuć się dobrze.

No i szkolić swój warsztat można w zeszycie, czy nawet robić szkice wpisów i dokańczać je dopiero jak się ma na to konkretny pomysł…

W myśl zasady – nie masz nic do powiedzenia to się nie odzywaj ? Popieram – ręcoma, nogami i innymi czułkami :) Serio nie ma nic gorszego niż czytanie wypocin wyklepanych na klawiaturze z trudem tak samo jak wyciskanie wody z suchego ręcznika ;) Albo jak czytanie powieści ulubionego pisarza, która wyszła spod jego pióra tylko dlatego, że miał nóż na gardle albo broń przystawioną przy głowie.
Takiego chłamu nie łykam ^^

tia, czyli sprawdzamy to do pieniędzy :D tego też nie kumam, blogowania głównie dla kasy, a nie, że ma się faktycznie coś do powiedzenia.

Ty podchodzisz do blogowania inaczej, inni inaczej. To, że czegoś ktoś nie rozumie, to nie znaczy, że jest złe.

Jeden na komputerze tylko gra, drugi – dzięki niemu – zarabia. Tego pierwszego trzeba potępić?

ale mijasz się moim zdaniem z przesłaniem tekstu – chodzi mi o ludzi, którzy piszą, ale leją wodę. tekst się ciężko czyta i przeczytanie go nie wnosi dosłownie nic i nawet nie wiadomo jak to skomentować… no i rozmawiamy tu o ludziach, którzy uważają się za pro-blogerów.

moim zdaniem, jak się nie ma o czym pisać, to lepiej nie pisać, bo pewnie wielu ludzi takich jak ja się zniechęciło, skoro kolejny raz pod rząd było pieprzenie dosłownie o niczym