Dlaczego nie będę na SeeBloggers?

SeeBlogers to jedna z tych (chyba) corocznych imprez, które odbywają się z udziałem śmietanki całego blogowego środowiska. Wiele osób tam będzie, jeszcze więcej chciałoby być, jest też spore osób, którym przykro, że nie zakwalifikowały się do grona sześciuset super-blogerów…

SeeBloggers to „blogowe wydarzenie”, jak mówią twórcy. To prelekcje i spotkania, jakieś warsztaty i loga sponsorów.

Biorąc jednak pod uwagę, że Geek Girls Carrot totalnie zignorowały moją chęć przynależności do ich grupy, a BloSilesia „zgubiła” moje zgłoszenie, nie będzie mnie na SeeBlogers, bo nawet się nie zgłosiłam.

Powiem szczerze – blogosfera taka ze spotkaniami i warsztatami to świat zupełnie nie dla mnie. Nie jest to społeczność, do której chcę należeć. Piszę bloga, bo kocham pisać, ale nie spieszno mi do nazywania się blogerką.

A Ty dlaczego nie będziesz na SeeBloggers?

sobota
20.06.2015
25
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

A ja się zastanawiam jak to się stało, że Geek Girls Carrots mogło Cię odrzucić? Nie, to nie jest hejt, ale jako osoba działająca w GGC wiem, że o przyjęciu bądź odrzuceniu kogoś do GGC nie może być mowy, gdyż poza jakby „mózgiem” GGC i organizatorkami lokalnymi, to GGC jest po prostu otwartą dla wszystkich społecznością, do której można dołączyć poprzez spotkania czy wygłaszanie prelekcji. Także nie ma mowy, żeby ktoś Cię zignorował ;) W razie pytań, daj znać :)

To nie tak, że zostałam odrzucona, zostałam totalnie olana. Odezwałam się, wszystko super, czekałam na spotkanie. Codziennie sprawdzałam na stronie czy są już informacje, a nie było, spotkanie się odbyło i była o tym informacja tylko w jakiejś grupie, do której nikt mnie nie zaprosił, nawet o niej nie wiedziałam. Tak, że tego. Darowałam sobie. Bo skoro informacje są tylko dla wybrańców, a nie było ich na stronie czy gdzieś publicznie, to trochę słabo.

Informacje są zawsze aktualne w wydarzeniach na fanpage GGC oraz w lokalnych grupach (Geek Girls Carrots *miasto*), które są otwarte. Strona była w przebudowie, teraz informacje są na pewno aktualne. Gdzie odezwałaś się do Karotek? Mail, wiadomość prywatna? Zapisy nie wymagają kontaktu z Karotkami, zazwyczaj musisz po prostu pobrać bilet z evenea, do którego link jest na stronie wydarzenia. Polecam też newsletter. Kontaktuj się zawsze z lokalną koordynatorką spotkań (możesz ją wyszukać na stronie w „about us” lub sprawdzić kto jest administratorką grupy lokalnej), bo Karotki są obecnie w 27 miastach w 13 krajach, więc jedna osoba kontaktowa na pewno nie jest w stanie dać Ci najlepszych informacji – powinna Cię przekierować do lokalnej organizatorki. W razie czego pisz wiadomości na fanpagu – odpiszę Ci i dam znać co zrobić, aby nie przegapić spotkań :)

pisałam maila, dwa razy, odzywałam się też na fanpage i serio, żadnym kanałem nie miałam dostępu do informacji o spotkaniu, potem parę dni później zobaczyłam zdjęcia z wydarzenia… Już naprawdę nie mam ochoty ;)

Yzoja, rozumiem, możesz dać znać w jakim terminie to się stało? Chcemy usprawnić komunikację na przyszłość :)

Wiele zmieniło się od tamtego czasu – jakbyś kiedyś miała jeszcze ochotę na Karotowe spotkanie, daj znać :) Miłego dnia!

Nie możemy odpowiedzieć na to pytanie, bo będziemy :)
My z kolei uwielbiamy spotkania z innymi blogerami, prelekcje, warsztaty. Poza tym to świetna okazja do spotkania znajomych już twarzy.

1. Zamierzasz wrócić?
2. mi się obija na Twitterze namiętnie ;D no właśnie mnie nie jarają takie warsztaty czy coś, bo wystarczy mi to gdzie jestem i nie mam aspiracji na bycie problogerę ;D

1. Zamierzam… zamierzam od kiedy mi Marsjanę urwało. :x A tak na bliżej określoną przyszłość… tajemnica. ;>
2. Heh, to ja najpierw musiałbym bywać na Twitterze częściej, niż raz na parę tygodni. Jednak od czasów Blipa to tylko z Zupą się jakoś bardziej utożsamiam. :)

1. Tajemnica? Przede mną? myślałam, że już nie ma miejsca na tajemnice ;P
2. zupa, łomatko ;D Ja się już wkręciłam w Twittera mocno, jest fajnie.

Ja nie będę jako bloger, ale mam ogromną szansę pojawić się tam jako wolontariusz. Nie rozumiem Twojego podejścia. Tego typu spotkania pozwalają „otrzaskać” się ze człowiekiem-blogerem, dają możliwość wymiany doświadczeń i pozwalają na zawieranie fajnych znajomości. Ja mnie jest to też kop motywacyjny, który daje mi rozpęd i siłę do dalszego pisania oraz kreowania swojego bloga.

To, że są tam typowi celebryci to standard. Wszędzie są, więc nie ma co ich unikać tylko trzeba ich olać. I tyle.

Szczerze wystarczy mi MGB. Nie czuję potrzeby czytać blogów, nie czuję potrzeby wymieniać doświadczeń, bo dobrze wiem, że te moje dziesięć lat spędzone na blogowaniu już się diametralnie nie zmienią ;) będzie tak jak jest. Spędy to też coś raczej nie dla mnie, szczególnie, że praktycznie nikogo tam nie będę znała. Jestem trochę rozżalona o te cyrki z GGC i BloSilesia, więc a nuż widelec bym jeszcze jakąś gównoburzę zrobiła z paroma nieuczciwymi ludźmi :D bo kiedyś np. wygrałam na jednym znanym blogu książkę, której nigdy nie dostałam a 60 razy miałam wiadomości, że już była wysłana. Nie chcę niepotrzebnych spięć i wkurzania się, zostanę sobie za nickiem na Twitterze i blogiem.

10 lat w blogosferze?! I ty jeszcze nie jesteś w śmietance i w gronie ekspertów? Kurczę, Angelika…coś chyba jest nie tak skoro prawie stoisz w miejscu z blogiem…Ja bym myślał nad zmianą. Jakąkolwiek.

10 lat piszę bloga, moją blogosferą był Mylog, tam mnie wszyscy znali i było super. Tu nie umiem i nawet nie chcę być częścią tego wszystkiego. Bardzo mnie boli to jak się blogi zmieniły w ciągu ostatnich pięciu lat, nie pasuje mi to :-(

Kiedyś chodziło o pisanie o sobie i o uczuciach, o teksty może mało ważne, ale ciekawe i prawdziwe, teraz każdy pisze felietony, teksty które podobno są super, nie umiem tak. Nie stoję w miejscu, ale nie czuję się tu już tak swobodnie jak kiedyś. 10 lat, ze 20 blogów, to nie tak, że to wszystko tu ;-)

Takiej blogosfery nie znam. Poprostu dostosowałem się do tego co mam może stąd takie różnice w poglądach na imprezy blogerskie. Ej, a może sama byś coś zorganizowała? ;)

Nie przepadam za takimi spędami, jak miałem lat naście, to jeździłem wtedy na różne tzw. „party”, to były czasy sprzed internetu, nie mówiąc o istnieniu blogów. Wtedy to był większy hardcore, dziś to takie szkółki niedzielne ;)

Jedyne takie udane spędy to Blipiwa w moim wykonaniu, bo nawet na TweetUpach jakoś nie umiem trafić na normalne towarzystwo :P Fakt, przed internetem to na pewno hardcore, ale nie znam takich czasów :D za młoda byłam.

Uczciwie, bo mnie tam nie chcą:P Za pierwszym razem wywalił im jakiś „błąd systemu” więc odrzucili moje podanie (podobno własnie wynik błędu), na drugi przegapiłam zapisy, a trzeci.. już napisałam. Akurat tutaj chciałam być, chciałam spotkać się z kilkoma przyjezdnymi osobami,a tak wiem, że będzie ciężko zaaranżować w tak krótkim i intensywnym czasie spotkanie. Jeden dzień było mi przykro, bo w sumie miejscowa jestem.. a potem mi przeszło. A blog piszę, bo uwielbiam czytać i dzielić się tym, co przeczytałam. no i moim Gałgankiem:)