Dyskutujmy

Dla mnie blogi, Twitter czy Facebook to miejsca, które skupiają się na dyskusji, to miejsca, gdzie chodzę zażyć swojej codziennej porcji „rozmów” z ludźmi.

Tylko o ile na Twitterze czy Facebooku niczego nie wymagam, o tyle od komentarzy na blogach spodziewam się czegoś więcej.

Nie wiem, może ja jestem dziwna?

Lubię długie komentarze

Uwielbiam je pisać i lubię czytać. Lubię powiedzieć autorowi, co podobało mi się w tekście, co nie i jakie jest moje zdanie na temat poruszonego tematu – bo chyba o to chodzi, tak? Po to są komentarze na blogach, żeby autor mógł poznać zdanie kogoś innego, żeby czasem zobaczyć inne podejście? Żeby porozmawiać, jak normalni ludzie, o tym, co nas interesuje (bo jakby nas nie interesowało, to czemu byśmy mieli o tym pisać teksty?).

Oczywiście nie wszystkie komentarze mają po kilka akapitów, czasem wystarczy powiedzieć, że się zgadzamy albo rzucić krótkim „powodzenia„, w innych przypadkach proste „rozumiem jak to jest” też w zupełności wystarcza.

Lubię ten dialog, lubię jak ludzie piszą, dużo, poświęcają kilka minut, by wklepać na klawiaturze myśli, które wykreowały im się podczas czytania mojego tekstu – to bardzo przyjemne.

Notoryczne nieodpowiadanie

Mało co tak mnie irytuje i zniechęca, jak notoryczne nieodpowiadanie autora na pozostawione komentarze. O ile jestem w stanie to zrozumieć i przymknąć oko, gdy tych komentarzy w ciągu dnia przybywa dwadzieścia czy sto, o tyle w przypadku, gdy tych komentarzy jest pięć albo w ogóle jeden, no nie, nie jestem.

I wkurza mnie to, mówię głośno. Narzekałam na Twitterze już kilka dni temu. Bo to smutne i przykre, gdy ja się produkuje, robię akapit tekstu albo dwa, chcę porozmawiać z autorem, bo (najczęściej) mam odmienne zdanie albo chcę o coś dopytać, coś lepiej zrozumieć, a autor… nie robi nic. Na dobrą sprawę nawet nie wiem, czy to przeczytał.

Gdy to się zdarzy u kogoś raz – okej, przełknę, gdy jednak sytuacja się powtarza, a ja zostawiam te komentarze pełne znaków zapytania, a bloger nie raczy mi odpowiedzieć, to… no nie wrócę tam już. Bo po co? Dla mnie to się naprawdę mija z celem.

Szkoda mojego czasu, szczególnie gdy to strona z komentarzami, które nie mają powiadomień, więc specjalnie odwiedzam ten konkretny wpis, by dowiedzieć się, czy ktoś ciągnie dalej temat czy nie…


Komentarze są dla mnie ważne. Ważniejsze niż wszystkie inne statystyki. Bo chcecie rozmawiać! A to cieszy bardziej niż lajki. I to jest pewniak, że nigdy nie znikną, ale…

No właśnie pewne ale. Ten tekst ma drugie dno.

Instant Articles

Jeśli korzystacie z Facebookowej aplikacji być może już zauważyliście, że przy linkach do tekstów z tego bloga pojawia się mała ikonka błyskawicy, która oznacza, że po kliknięciu w odnośnik nie traficie na mojego bloga bezpośrednio, ale przeczytacie tekst sformatowany według wytycznych Facebooka, na którego załadowanie nie będziecie mogli czekać i na bank zawsze będzie on wyglądał świetnie.

Jest jednak jeden minus – nie da się tam wrzucić komentarzy, no nie da się. Możecie komentować poszczególne zdjęcia z galerii, które czasem robię, możecie im dawać lajki, ale nie ma możliwości skomentowania tam, więc część dyskusji możliwe, że przeniesie się na Facebooka – mnie to nie przeszkadza, ale wolę uprzedzić.

Jeśli będzie Was to denerwować – dajcie znać i wyłączę, bo to ma być usprawnienie dla czytelników. Okej?

sobota
30.04.2016
21
1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Też lubię komentarze, zwykle działam tak, że jak widzę, że autor (np. na youtube) nie odpisuje na komentarze to zwykle ograniczam się albo do łapki w górę albo do jakiegoś standardowego tekstu „Dobry film, keep up the good work!”, ale nie produkuje się, bo i po co? Dlatego strasznie doceniam jak autor wchodzi w dialog z czytelnikami, chociaż zdaje sobie sprawę, że jest to straszny pożeracz czasu.
Swoją drogą cześć, jestem czytelnikiem dopiero od niedawna, dopiero się rozglądam.

Ja się wychowałam na blogach, które były tak-jakby społecznościówkami, gdzie właśnie te komentarze były powodem, dla którego człowiek w ogóle pisał. Teraz fajnie jak ktoś zostawi komentarz – zazwyczaj to oznacza, że przeczytał tekst i poświęcił te kilka chwil na coś więcej poza mikrointerakcją (które też są fajne, ale no nie aż tak).

Hej! Fajnie, że Ci się chce gadać :D rozgość się, poprzeglądaj!

Widzę, że nie jestem jedyny, który ma zarzuty do komentowania. U mnie bardzo rzadko się pojawiają. Ale biję się w piersi – sam też rzadko komentuję. Za dużo dzieje się w sieci, żeby ogarnąć samo czytanie, nie mówiąc już o pisaniu. Często też nie wiem, co pisać.
Chociażby linkujący czwartek. Tyle blogów a tak naprawdę jestem w stanie coś sensownego napisać do dwóch, trzech. Jeśli akurat podejdzie mi dany wpis. Bo jak piszę, to nie chcę, żeby to było banalne „fajny wpis”, bo to takie aluzyjne „byłem u Ciebie, zapraszam do mnie”.

A nieodpowiadanie? Z powodu jak wyżej często już po godzinie nie pamiętam, że coś komuś napisałem, więc każe powiadomienie z disqusa jest fajne :)
Bywa też, że sam nie odpisuję, bo… prawdę mówiąc nie wiem jak. Czasami komentarz jest tak sformułowany, że po prostu zamyka dyskusję, wątek albo idealnie dopowiada to, czego nie ująłem we wpisie.

„Komentarze są dla mnie ważne. Ważniejsze niż wszystkie inne statystyki.”- dla mnie też. Statystyk nie sprawdzam już od bardzo dawna, a z komentarzy zawsze się cieszę.
O tym samym pisałam jakiś czas temu- ale obawiam się, że nic się z tym nie da zrobić – np.moi znajomi NIE-blogerzy, czytają to, co piszę, ale nie komentują – sami nie mają bloga i po prostu nie „siedzą” w kulturze blogowania :) Za to często już na żywo, przy piwie/kawie itd. komentują moje wpisy lub odnoszą się do nich – to jest dopiero miłe!! Ale nie zdarza się zbyt często – ja też nie zaczynam spotkania od „Ej, a czytaliście co ostatnio napisałam?” :- D

Drugą sprawą jest- jak mi się wydaje, idąc za głosem empatii- być może nawet dobre wychowanie :-D Ludzie nie chcą się narzucać, robić wywodów na czyimś blogu – a ja bym tego bardzo chciała!!
Powiem tak: dla mnie komentarze są fajne, ale wolałabym dyskusję. Nawet, jeśli się ktoś ze mną nie zgadza- naprawdę moje ego nie cierpi.
Uważam, że dobra dyskusja może dac człowiekowi temat do rozmyslań a nawet zmian!
Bardzo bym chciała np. żeby ludzie chcieli dyskutować ze mną o filmach, które proponuję (uprzednio je obejrzawszy, rzecz jasna :)) i miałam nadzieję, że wzbudzę w czytelnikach najpierw chęć obejrzenia filmu, a potem powrócenia do postu i rozwinięcia dyskusji na ten temat! Byłoby wspaniale! No ale nikogo przecież nie zmuszę do tego :)

Ja w ogóle mam wrażenie, że wiele osób blogi, posty po prostu zalicza, na zasadzie: Przeczytam, może się czegoś dowiem dla siebie istotnego, może zostawię po sobie mały ślad i…. wracam do oceanu internetowych informacji.
Ja odkąd odkryłam blogi – tak, musiałam, to ODKRYĆ bo do 2011 czy 2012 roku bodajże, nie miałam pojęcia jak działa blogosfera :-D ….myślałam, że blogi to tylko pamiętniki otwarte dla wszystkich :) ….- zaczęłam blogi dzielić: na informacyjne (czyli szukam istotnych dla siebie info na dany temat) i te, w których można „popływać” :) czyli około-życiowe, w którym można nawiązać kontakt z Autorem , wymienić się nie tyle informacjami, co myślami. Wzbogacić się nawzajem. Mieć czas dla drugiego człowieka. Rzucić nowe światło na zapodany temat i nie bać się mieć odmienne zdanie, albo nieco się uzewnętrznić – bo stajemy się w tym blogowaniu tak poprawni, akuratni, że prawie polityczni.

Ja waśnie dlatego przeniosłem si na disqusa. Żeby móc z moimi czytelnikami dyskutować. Ostatnio jednak trochę zmieniłem system odpowiadania. Odpowiadam moim czytelnikom co dwa dni, albo jeśli widzę, że uzbiera się troszkę więcej komentarzy. Nie olewam ich, ale bądź, co bądź; każdy z nas, ma jeszcze swoje prywatne życie :)

My, ludzie jesteśmy stworzeniami stadnymi i wszystko co robiliśmy, robimy i robić będziemy ma pośredni bądź bezpośredni wpływ na innych. To zaś powoduje, że siłą rzeczy jesteśmy zmuszeni do kontaktu z ludźmi. Idziemy do piekarni – rozmawiamy, w przychodni – również, u znajomych – podobnie. Wszędzie mamy kontakt z innymi i nic na to nie poradzimy (chyba, że zamieszkamy jedną z bezludnych wysp Pacyfiku). Tak jak pisałem u siebie na blogu, kiedyś dzieciaki spotykały się u kolegów na gierkowych posiadówkach, później były kafejki, a dzisiaj mamy różnorakie komunikatory. Jesteśmy przez to wręcz przymuszani do dyskusji, lecz nie sama rozmowa jest ważna, a to, w jaki sposób jest ona prowadzona.

Mimo, że stawiam pierwsze kroki w tych, całych social-mediach, to zauważyłem pewną poprawność (bądź raczej niepoprawność) – buttony, którymi wyrażamy aprobatę dla autora postu. Łapki w górę, serduszka i wiele innych, mają na celu jak najszybszą reakcję na nowy wpis interesującej nas osoby. Oczywiście nie mam zamiaru ich krytykować, bo sam z nich korzystam, ale często one właśnie spłycają kontakt między czytelnikiem, a autorem tekstu. Like jest spoko, ale chciałbym poznać opinię tego, kto go wystawiał. A może ta osoba chciałaby, abym zwrócił w danym tekście uwagę na coś więcej, bądź podzielił się swoją opinią na podobny temat w innym artykule. Nie napisała ona tego, bo czas jej na to nie pozwolił, albo po prostu nie chciało jej się komentować mojego wpisu. Tego niestety nie wiem…………..ale mam lajka i z tego powinienem się cieszyć :)

Trafiłem do Ciebie z laptopa więc póki co Instant Articles mi nie przeszkadza :)
Zastanawiam się czy nie chorujemy na podobną dolegliwość – pytania czytelników czego oczekują. Ja moje logo szykowałem tygodniami i finalnie poprosiłem o sugestie grupę, bo nie mogłem się zdecydować na jedno konkretne. W Twoim przypadku dopytujesz o IA. Z jednej strony to bardzo dobrze, bo liczysz się ze zdaniem swoich czytelników i nie chcesz nic zrobić wbrew im. Z drugiej strony czy my przypadkiem nie powinniśmy najlepiej wiedzieć co w rozwoju naszego bloga jest krokiem naprzód, a co krokiem wstecz. Naszła mnie taka refleksja, nie wiem czy słuszna, ale coś chyba w tym jest.

Wiesz, tak i nie. Nowe logo jest dla Ciebie, służy Tobie, a czytelnicy będą na nie patrzeć, chociaż i tak dość szybko zatrze im się granica pomiędzy tymi odległościami liter i kanciastością poszczególnych wersji, które były do wyboru, to pewne.

Ja na IA nie mam zamiaru zarabiać, więc ja z tego korzyści nie mam że to jest włączone. Służyć to ma tylko i wyłącznie łatwiejszemu czytaniu (bo teksty się ładują naprawdę Instant, a obrazki mają odpowiednie dopasowane rozmiary), chociaż kosztem ucięcia dyskusji w Disqusie. Coś za coś. Czasem mam wrażenie, że to może być takie „wow”, jak ktoś kiedyś wejdzie przypadkiem – i może zostanie.

Ale czy to ma sens? Bo to nie ja czytam i komentuje wchodząc z FB, tylko czytelnicy, to oni z tym będą mieli ciągły kontakt i to im to ułatwi / utrudni odbiór mojego bloga.

Może i masz rację. Ciekaw jestem swoją drogą w jaki sposób zmieni Ci się czas na stronie. Z IA chyba nie można przechodzić do innych artykułów na Twoim blogu?

Nie, niestety, nie da się. Ale FB dostarcza swoich statystyk per artykuł i nawet dorzuca takie dane jak ile procent ludzi dotarło do jakiego momentu tekstu :D bardzo przydatne!

Czasami nie odpowiadam na komentarze, gdy uważam, że stanowią one całość same w sobie. Ktoś doda jakąś swoją myśl i nie ma potrzeby jej rozwlekać, bo to tylko by umniejszyło jej wartości. Ale naprawdę mnie wkurzają te blogi, gdzie pod postami widać kilkadziesiąt komentarzy, niektóre wyraźnie napisane z pasją, inne w celu niezgody, dyskusji – i wszystkie bez odpowiedzi. Bo bloger napisał posta i sobie poszedł i tak jak napisałaś, nawet nie wiadomo czy to przeczytał. I powiem Ci, że dla mnie to taka sytuacja jest gorsza niż gdy ktoś nie odpisuje na komentarz jeden lub kilka – bo ma społeczność której pewnie niejedna osoba mu zazdrości, a z tego nie korzysta. Mniejszemu blogerowi oczywiście trudniej utrzymać czytelników, ale jak nie odpisze na jakiś komentarz, to to zaniedbanie nie będzie za bardzo wyraźne.

Nie no jasne, są komentarze, gdzie nie trzeba nic dodawać, albo czasem nie odpisuję, bo wcześniej jest wielka dyskusja i kilka osób napisało coś podobnego – nie ma sensu się powtarzać, albo odpowiedzieć dla samego odpowiedzenia.

To od razu widać, czy ktoś w ogóle z ludźmi rozmawia czy nie. Nie można przecież wymagać, by przy stu komentarzach ktoś każdemu odpisał – chociaż wiadomo, wypadałoby odpisać tym, którzy wyraźnie próbują kontynuować dyskusję.

Wypadałoby – a moim zdaniem wręcz powinno się odpisać. Takie olanie komentarzy wygląda dla mnie jak potraktowanie czytelników z góry, jak ciemną masę, która tylko zostawiła po sobie coś, co nijak się ma do treści postu i nie jest warte czasu. A przecież tak nie jest!

Brr, tak jak to napisałaś to już w ogóle brzmi strasznie, w sensie, faktycznie, takiego patrzenia z góry, że komuś szkoda te kilka minut poświęcić na wdanie się w dyskusję…

Nie wiem, czy tak jest naprawdę, ale czasami, na niektórych blogach wydaje mi się to naprawdę prawdopodobne :/.

To trzeba takich unikać jakoś :( ja się kilka razy tylko z takim zachowaniem spotkałam i już niesmak do samych autorów będę miała na zawsze.

Jeśli autor odpowie max do 7 dni to jestem w stanie zrozumieć. Blog to nie wszystko, wiadomo, szczególnie kiedy po drugiej stronie siedzi młody (nie stażem, wiekiem w dowodzie) bloger i ma inne obowiązki. Jeśli jednak ktoś nie odpowiada to znaczy, że czytelnicy są dla niego skutkiem ubocznym. Bloger z Prawdziwego Zdarzenia tworzący z Pasją powinien odpowiadać. Nawet jeśli z poślizgiem, to jednak. Niech pokaże, że się cieszy, iż wywołał swoim hobby zainteresowanie innych.

Ja nikomu nie każę siadać do komentarzy zaraz po publikacji – czasem nawet trzeba przemyśleć bardziej swoją wypowiedź. Kilka dni – nie ma problemu. Ale wiadomo, jak zdarza się to notorycznie, że ktoś nie odpisuje nikomu, to się odechciewa, po prostu odechciewa. Bo nie o to w blogowaniu chodzi. Albo nie o to powinno chodzić, bo teraz to naprawdę mam wrażenie, że z blogów się robią bardziej maszynki do zarabiania i zbierania promek niż faktycznie do dialogu z czytelnikami i wylewania swoich myśli/opinii.

Ja też zwyczajnie nie rozumiem tych pozostawionych bez odpowiedzi komentarzy i tak jak Ty uwielbiam rozmawiać na blogach i innych social-media! Nie wyobrażam sobie, żeby blogi istniały bez komentarzy – po to ja tworzę, po to Ty tworzysz, żeby rozmawiać, wymieniać się myślami z ludźmi, różnymi ludźmi! Jest to tak ciekawe, przyjemne i ważne. Szkoda, że istnieją blogerzy, dla których dialog wcale nie jest najważniejszy :c
Pozdrawiam ciepło! :*

Przez takie komentowanie i dyskutowanie można naprawdę poznać fascynujących ludzi i nawet bym powiedziała, że czasem z tego wychodzą poważne znajomości. I wcale przecież nie tylko w przypadku, gdy ludzie się klepią po plecach za każdym razem – inny punkt widzenia też jest fajny.

Szkoda, szkoda. Podobno w żadnej książce o blogowaniu nie ma nic o odpisywaniu na komentarze :( dla mnie to trauma, ale nie czytałam żadnej literatury branżowej, więc na 100% pewna nie jestem.