Gdzie się podziało moje Black Mirror?

Czekałam na kontynuację Black Mirror kilka dobrych lat, gdy Netflix ogłosił sześć nowych odcinków jeszcze w tym roku — nie posiadałam się ze szczęścia. Zaraz w piątek rano, w dniu premiery, usiedliśmy przed telewizorem z kontrolerem w dłoni.

Oryginalne Black Mirror

Pierwsze dwie serie, które tu będę nazywać „oryginalnymi”, bo nad scenarzystą nie stali ludzie z Netflixa, opowiadały o niedalekiej przyszłości, o technologii, która poszła krok za daleko, o ludziach, którzy pozbyli się prywatności w imię… czegoś. Na koniec odcinka twórcy zostawiali nas wątpliwościami, czy sami byśmy chcieli takich „usprawnień” przyszłości. Bo były dobre i złe strony, a nic nie było totalnie czarne lub białe.

„Oryginalna” seria była też mocno brytyjska. Pokazywali odważnie co trzeba było, nie było scen na siłę, czy takich, gdzie zastanawiam się WTF. Muzyka dobrana dobrze, aktorzy idealnie, nic nie jest przesadzone i trzyma się kupy.

Nowy sezon minął się z tym, jedne odcinki mniej, inne kompletnie, ale żaden nie był nawet zbliżony poziomem do tych pierwszych siedmiu.

Odcinki

Nie chcę za bardzo spoilerować. Nienawidzę tego i wiem, że spora część z Was też. Postaram się więc nie zdradzać fabuły ponad pierwsze 10 minut. Będzie to trudne zadanie, bo chciałabym wyjaśnić, co (moim zdaniem) poszło nie tak.

Nosedive 8/10

Temu odcinkowi jeszcze było blisko do założeń Black Mirror. Mamy niedaleką przyszłość i smartfony, na których przez większość czasu wyświetla się jedna aplikacja. Taka trochę „społecznościówka”, w której główną funkcją, oprócz udostępniania statusów i zdjęć, jest ocenianie ludzi. Gwiazdkami, od 1 do 5.

Rozumiecie więc, że jest intrygująco i prawie dobrze. Mi osobiście brakło dobrej muzyki i jakichś kontrastów.

Playtest 8/10

Podobało mi się Stay Alive, grałam w grę Black Mirror i ogólnie klimat odcinka był niezły. Fabularnie miał praktycznie wszystko, czego trzeba. Nie zawiedzie on fanów Stephena Kinga.

Chociaż wiecie co? Brakowało tu Black Mirror. Nie było wątpliwości, nie było teraźniejszości+10 lat, tylko może rok? Bo jesteśmy już bardzo blisko tego punktu.

Shut Up and Dance 8/10

Brytyjczycy, świetny młodzian w roli głównej, intrygująca, trzymająca w napięciu historia i ta muzyka! Cholera, ta muzyka! Ta ostatnia piosenka, sklejająca cały odcinek w przepiękną wręcz całość. Jako odcinek Mr. Robot? Przepiękne. Jako Black Mirror? Niestety. Hakerów mamy od dawna. Nie ma tu nic w charakterze Black Mirror, żadnych futurystycznych gadżetów czy wizji, nie ma wątpliwości, gdzie jest dobro, gdzie zło.

San Junipero 7/10

Och? Lata ’80?

Gdzie jest Black w tym Mirror? Znów historia, która nie zostawia wątpliwości, przynajmniej moim zdaniem – możemy podyskutować, jak już obejrzycie. Ogólnie niezłe, tylko po prostu zabrakło klimatu.

Men Against Fire 5/10

Moi drodzy, to jest jakieś nieporozumienie. Serio. USA mocno, brakowało flagi powiewającej w tle każdego ujęcia. Ta scena z ptakiem – do cholery ciężkiej, co to było? Zmarnowaliście minutę mojego życia, nie wybaczę.

A tak serio. Koncepcja idiotyczna, w sensie, no okej, trzyma się kupy niby, ale tylko w pierwszej warstwie, bo podłoża tej ideologii są po prostu bzdurne. Ale to tak cholernie bzdurne. A aktorzy? Jak wytrzymacie przez cały odcinek bez myśli, żeby ubić tę blondynę, to naprawdę gratuluję. Mnie ona działała na nerwy, z tą pewnością siebie, z której nic nie wynikało.

Jedyne światełko w tunelu to pani dowódca, która wdarła się w moje serce genialną rolą w Predestination. Ale nawet ona nie uratowała tej makabry.

Hated in the Nation 5/10

Zmarnowałam 90 minut życia, na jakieś dwie kretyńskie policjantki, absurdalną i przewidywalną fabułę. Było tak źle, że nawet brytyjski klimat tego nie uratował, bo go po prostu nie było, mimo osób mówiących z akcentem. Ileż można słuchać „dialogów” typu fuck czy shit, nieopakowanych niczym dalej. Debilizm, dziury w fabule i cholera, zatrzymaliśmy to gdzieś w połowie, bo nie byliśmy w stanie wytrzymać. Dokończyliśmy dopiero dzień później.

Raniła mnie scena, gdzie muzyka była dobra, a reżyser nie dał rady dopasować do tego ujęć. To miało taki potencjał, że oczy mi krwawiły z tego… niczego.


Gdzie jest moje Black Mirror? Gdzie te historie, w których granica między złem a dobrem jest tak niewielka, że się zaciera. Gdzie muzyka? Gdzie mój klimat?

Scenarzysta nadal jest ten sam, więc naprawdę myślę, że Netflix trochę za dużo od niego wymagał i go zepsuł. Oryginalnie były 3 odcinki raz na dwa lata, teraz wyszło 6 i już zaczynają kręcić drugie tyle, które ma być gotowe na przyszły rok. Można się przecież wypalić. I to chyba zrobili.

NETFLIX, WHY?

Jeśli jeszcze w ogóle nie widzieliście Black Mirror, koniecznie zacznijcie od trzeciego sezonu, a potem sięgnijcie po te lepsze, mając właśnie to na uwadze.

niedziela
23.10.2016
8
2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hotel czy szósty sezon? Ja obejrzałam na razie 2 albo 3 i czekam, aż będzie na Netfliksie – nie spieszy mi się.

Szkoda, że się Black Mirror skiepściło, to był naprawdę jeden z lepszych seriali EVER.

Ała. Ale Hotel na początku też był słaby. To znaczy, start był spoko, potem była masakra, potem się rozkręciło na szczęście – no dobra, ja Chloe Sevigny nie znoszę, a w środku za mocno jej wątek eksploatowali.

To w sumie dobrze, że będzie jeszcze kolejny sezon, szkoda by to było skończyć czymś słabym.

To już nie jest to Black Mirror co kiedyś. Ciekawa jestem Twojej opinii – większości ludzi jednak ten trzeci nadal się podoba.

Zacząłem oglądać Black Mirror kilka miesięcy temu ale wtedy zabrakło czasu aby obejrzeć do końca pierwszy odcinek. Teraz przy okazji premiery 3 sezonu (choć Twitter huczy że kiepski) postanowiłem zobaczyć to, na co nie miałem czasu. Dziś skończę sezon. Jutro zacznę kolejny. Już rozumiem czemu tak czekaliście. :)

Nadrabiaj! Koniecznie :D ładnie Ci to idzie – ale jak się usiądzie, to już się wsiąka. Ciekawa jestem co powiesz na nowy sezon – ja jestem świadoma, że my już mamy trochę wypaczone pojęcie o serialach, bo za dużo oglądamy.