Kolejny ASUS w rodzinie

Prawie dwa lata temu kupiłam swój pierwszy telefon z logo ASUSa, był fioletowy, miał pięciocalowy wyświetlacz i o niebo lepszy aparat niż mój Samsung Galaxy S3 mini z popękanym ekranem. To był cudowny telefon, ale nadszedł czas na młodszego brata.

Zenfone 2 Laser

Bo tak właśnie nazywa się mój nowy telefon, jest czerwony. Ma taki sam wyświetlacz w minimalnie mniejszej obudowie, znów lepszy aparat (cudowny aparat!) i fascynujące oprogramowanie. Fascynujące? No właśnie. Wnętrze ma podobne, więcej pamięci, tyle samo RAM-u i minimalnie mniejszą baterię, a wytrzymuje bez ładowania ponad dobę! Nie mówię, że codziennie, szczególnie odkąd dzieci zainstalowały tam „bąbelki”, jednak przy normalnym użytkowaniu, gdy odłączę telefon rano od ładowarki, to nie muszę pamiętać o prądzie do obiadu następnego dnia. Tęskniłam! I wciąż trochę z niedowierzaniem spoglądam na 80% baterii w porze obiadu, mimo korzystaniu ze Skype’a, Facebooka, Twittera i Instagrama, przy włączonym WiFi oczywiście.

Nie będę nikogo zanudzać specyfikacją, bo po co. Możecie sobie to przeczytać na stronie Asusa i wszystkich blogach technologicznych, które położyły ręce na tym modelu. Skupię się na tym, co mnie się podoba najbardziej i wydaje mi się naprawdę istotne.

Zen UI

To już może trochę fanbojstwo, ale strasznie się przyzwyczaiłam do tego, z czym przychodzi nowy Zenfone. Nie czułam tu nigdy potrzeby zmiany Launchera, a przy Desirkach czy Samsungu robiłam to naprawdę często. Od pierwszego dnia korzystam z domyślnego i nigdy nie brakowało mi tam niczego. W którejś aktualizacji pojawił się „sklep” z motywami i pakietami ikon, ale nie zdołałam się nigdy na dłużej przekonać do czegoś innego, poza domyślnym stylem.

Podoba mi się, że domyślnie można trochę zmienić tapetę – rozmyć ją, dodać jednokolorowe tło z przeźroczystością, wybrać jak widoczny ma być pasek na górze. Do tego siatka aplikacji i inteligentne foldery, z których nauczyłam się korzystać może rok temu, a teraz nie wyobrażam sobie bez nich życia.

Aplikacje

Wiadomo – zawsze są jakieś preinstalowane aplikacje. Poza podstawowymi do poczty czy kalendarza, są notatki, aplikacja do robienia kolaży, sklejania filmów, ze dwie aplikacje do czatów, które od razu wyrzucam, What’s Next, Clean Master, lusterko i… już w sumie nie pamiętam, większość z nich da się odinstalować i robię to godzinę, po włączeniu telefonu.

32 GB pamięci wewnętrznej to w końcu wolność – mogę mieć Deezera i zgraną muzykę! Battleloga i Tumblra. Wow. Nie muszę się zastanawiać, czy przeżyję bez aplikacji Xboksa i czy może jednak nie byłoby łatwiej usunąć Facebooka, żeby odzyskać trochę miejsca. Bo wiecie, ja ogólnie nie mam wiele aplikacji na telefonie, chyba już się przyzwyczaiłam do używania przeglądarki.

Nie używam Gmaila, bo domyślna aplikacja poczty jest naprawdę ładna i wystarczająco funkcjonalna, nowa aplikacja do SMS-ów wygląda genialnie, tych kolaży też mi się już zdarzyło użyć. Szybkie notatki się sprawdzają (dostępne z paska powiadomień, mogę pisać na klawiaturze lub naskrobać ręcznie).

Aparat

Największa różnica pomiędzy moim starym Zenfonem a nowym. Aparat. Zamiast 8 MP mam 13, ale to nie tylko cyferki, bo widać gołym okiem, że nowe zdjęcia są po prostu lepsze. Nadal oczywiście uwielbiam, gdy są za ciemne, nadal nie umiem korzystać z funkcji HDR, ale ręczny wybór ostrości czy naświetlania raczej rekompensuje mój brak umiejętności.

Mam 25 lat i uczę się robić selfie. Nie, to nie tak, że poprzedni Zenfone nie miał aparatu z przodu, ale po czterech miesiącach potłukłam telefon w tamtym miejscu, więc nigdy na dobre się z nim nie oswoiłam.

Lekki upgrade

Jednocześnie to nowy i stary telefon. Nowy dla mnie, bo świeżo wyjęty z pudełka, bo jest lepszy niż poprzedni model, ale to nadal Zenfone, nadal tej samej wielkości, z tym samym oprogramowaniem i aplikacjami, które wyglądają tak samo.


Zenfonem 5 bawi się teraz Krzysiek, spodobał mu się do tego stopnia, że rozważa kupienie i sobie jednego z najnowszych modeli Asusa. Ha! Więc wiecie, jeśli szukacie sensownego telefonu w sensownej cenie (mój Zenfone 2 Laser kosztował 750 PLN), to naprawdę z całego serca polecam te telefony.

sobota
11.03.2017
6
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Opis brzmi nieźle. Niestety ja jestem beznadziejnie (i chyba dożywotnio) uzależniony od rysika, a więc tylko Galaxy Note od Szajsunga. Chwilowo 4, czekam na 8.

No nareszcie jakaś mini recka od Ciebie!
Co do Asusa, nigdy nie miałem okazji go testować ale fakt, zdjęcia wyszły ci bardzo dobre.
Może kiedyś dane mi będzie poznać siłę tej marki :P
BTW, uwielbiam nowe szaty Twojego bloga, trochę jak fanpage Kill BIll’a :D

Co ja się będę bawić w recki, takie poważne, jak się nie znam i nie bardzo mam nawet z czym porównać ;D

Yay! Jeszcze nie rozpracowałam tego aparatu tak na maksa, ale jestem zadowolona. Wybiorę się wreszcie na klify w ładną pogodę to zobaczymy jak wyjdą zdjęcia.

W sumie racja ;D jakoś ostatnio mnie na żółty wzięło. I nie ma zdjęć głównych – ale chyba nie przeszkadza?

Ja się bawię od czterech lat w recki i nadal twierdzę, że się mało znam :D

Czekam na zdjęcia :P

Nie, właśnie jak dla mnie jest idealnie