Kolejny rok za nami!
Minął kolejny rok. Nawet nie wiem gdzie… Chociaż, może wiem? Tylko nie wiem kiedy?
Ostatnie dwanaście miesięcy to aż pięć wycieczek do USA. Ta i potem jedna na kwartał. Jeszcze dwa tygodnie temu miałam piwo korzenne w lodówce i przyszłego męża na wyciągnięcie ręki.
Przez ten rok zakochałam się w właśnie piwie korzennym i w soku o smaku (amerykańskich fioletowych) winogron. Dowiedziałam się, że American Cheese to coś znacznie więcej niż ser z plastiku, a podczas jesiennych wycieczek za wielką wodę mogłam spróbować (bezaloholowego) cydru. Byłam też w Niemczech, znowu z EA na turnieju Apex Legends i totalnie nie miałam czasu odwiedzić Polski – czyli tu akurat w normie.
Nadal (za dużo) pracuję, gram w gry (do listy dołączył Escape from Tarkov na PC!) i oglądam horrory. Czytam mało książek, za co bardzo mi wstyd. Włosy sięgają mi do ramion, ale dalej mają dziwne kolory, więc wiecie, to nadal ja.
Za miesiąc moje 33 urodziny…
…ale w ogóle mnie to nie przeraża.
Mam dobrą pracę, którą uwielbiam. Gdzie, pomimo pięciu lat robienia w teorii „tego samego”, wciąż się rozwijam. Wciąż są wyzwania, wciąż jestem w stanie zrobić i wymyślić coś ciekawego i ładnego. I przede wszystkim, wciąż nie mam wrażenia, że stoję w miejscu. A wręcz przeciwnie, widzę, jak wiele się poprawiło w moim kodzie w ostatnich lat, o ile więcej rozumiem z faktycznego programowania, nie przeraża mnie już bash ani konfiguracja lokalnego środowiska. Oczywiście, nic się nie zmieniło i nadal jestem królową CSS-a.
Dzieciaki rosną i naprawdę nie mogę na nie narzekać. Już za moment mój syn będzie nastolatkiem, a młoda, tylko półtora roku młodsza, niedługo później. Może wtedy się zacznie? Może wtedy będę mogła powiedzieć, że „moje też”, gdy siostra narzeka na swoje maluchy? Chociaż szczerze tego nie widzę. To już ponad dekada z nimi i wciąż są świetni.
To też już ciut ponad rok odkąd w końcu spotkałam się naż ywo z tym cudownym amerykańskim chłopcem, który prawie trzy lata temu zawrócił mi w głowie. W tym czasie spędziliśmy razem ponad miesiąc, oglądając filmy, gotując i po prostu ucząc się siebie i tej zupełnie innej dynamiki. Wychodzi nam to coraz lepiej! A przed nami najprawdopodobniej pierwsze Święta razem.
Przede wszystkim muszę Wam jednak powiedzieć, że jestem po prostu szczęśliwa. A to jeszcze nie jest finalna wersja mojego życia (i związku).
Przysięgam, że nigdy wcześniej nie byłam tak zakochana. Nie chce mi się wierzyć, że po prawie trzech latach nadal się rozpływam słysząc jego głos, nadal łaknę każdej chwili z nim, nawet online. Nadal cieszy mnie, gdy dzwoni z samego rana powiedzieć „dzień dobry„. Są też momenty, że zakochuję się jeszcze bardziej. Ah.
PS. Opowiedzcie mi proszę, co u Was!
Cieszę się że jesteś szczęśliwa i życze aby tak dalej się utrzymywało!:)