Skończyłam właśnie czytać 1974, 384 strony w formacie A5. I mam bardzo mieszane odczucia. Debiutancka powieść Davida Peace’a trafiła na moją półkę przypadkiem, leżała przy kasie w Matrasie, w kuszącej cenie 9,90. Spytałam, czy to część serii, czy samodzielna książka i po usłyszeniu satysfakcjonującej odpowiedzi dołożyłam ją do reszty kupowanych książek.
Cykle? Jak widać kompletnie nie dla mnie, bo z regularnością u mnie… jak widać.
Skończyłam właśnie czytać „Pałac Północy” i czuję potrzebę napisania na jej temat paru zdań – nieczęsto mi się to zdarza, chociaż może kiedyś mi to wejdzie w końcu w nawyk. Jest to moja czwarta powieść Zafona. Trzecia w tym roku, i moim zdaniem najsłabsza.
Harry Keogh, jego stracone lata i historia nie klejąca się zupełnie z całością serii – to właśnie nosiciel, którego Polacy postanowili oznaczyć numerem 17, mimo, że kłóci się z ósmą i dziewiątą częścią serii i nie powinien być przynajmniej moim zdaniem uznawany za część serii opisanej jakimkolwiek numerem. Nekroskop: Nosiciel – powinno wystarczyć.
Byłam ciekawa co to za twór, po magicznym Harrym Potterze, który zostawał w głowie na parę lat. I co mogę powiedzieć? Nie podobało mi się. Nie lubię smutnych książek, nie rozumiem sensu ich istnienia. Czytam kryminały, horrory i literaturę młodzieżową, więc chyba obyczaje kompletnie nie są dla mnie.
Czasem mam ochotę napisać recenzję i nie jestem pewna, czy warto rozdrabniać to na osobne wpisy, bo na pewno nie wykrzeszę z siebie dużej ilości słów.