Podobno z czytaniem dalej jest problem. Ludzie nie tyle nie mają chęci, co nie umieją znaleźć czasu, pomiędzy graniem w gry i oglądaniem filmów czy seriali na Netfliksie. Do tego praca, Facebook czy Twitter, wyjście na zakupy, ze znajomymi na piwo, dzieci, szkoła, gotowanie, pranie, sprzątanie… No właśnie.
Miesiąc temu trafiłam w internecie na listę pod takim samym tytułem. W środku… rozczarowanie. Mindhunter to instahit, ludzie oszaleli na punkcie serialu i po książkę sięgnęło bardzo dużo ludzi. Gra o Tron to oczywista oczywistość. Parę seriali na podstawie twórczości Stephena Kinga, w tym najnowszy Mr Mercedes.
Tak na szybko raczej. Z Ericą Spindler już się spotkałam, dwa lata temu, w ramach #randomoweksiążki. „Pierwsza Żona” była niezła, miałam zastrzeżenia, ale fabuła mnie wciągnęła. Już wtedy mówiłam, że na pewno sięgnę po inne jej książki, by przekonać się, że faktycznie mój wybór był najsłabszą pozycją w dorobku autorki.
#RandomoweKsiążki to czasem dobro, częściej zło. Co zdarzyło się w Lake Falls to jeden z gorszych koszmarów, na które „udało mi się” trafić.
Październik to był miesiąc, kiedy gry zeszły na drugi plan, na tym pierwszym ustępując miejsca serialom i dużej ilości książek. Filmy to były głónie horrory, w tym fantastyczne Raw. Całkiem fascynujące, jak dużo dobrych rzeczy udało mi się poznać.
Ach. Więc to było tak, że Legimi na Facebooka wrzuciło posta, o książce, której akcja rozgrywa się na Inishmore. Więcej nie potrzebowałam czytać, bo jakiś dziwny patriotyzm lokalny już mi kazał po nią sięgnąć, bo Inishmore to wyspa, którą widzę z mojej zatoki, tej, do której zazwyczaj chodzę na spacery.