„Dziewiąte Wrota” to był niezły film. Ciekawy i po prostu dobry. Johnny Deep i klimatyczne scenerie na pewno miały w tym największy udział, ale i sama fabuła sprawiała, że chciałam wracać do tego filmu i widziałam go trzy, czy cztery razy.
Nie wiem, czemu dopiero teraz zabrałam się za napisanie paru słów o tej powieści. Zauroczyła mnie, zafascynowała wręcz i planowałam zrobić to zaraz po ostatnim kliknięciu „następna strona” w aplikacji Legimi.
No wiecie co? Szczerze się nie spodziewałam, ale bardzo mi się ta książka spodobała! O autorce słyszałam pierwszy raz, a trafiłam na nią w jakiejś ankiecie na Facebooku, gdzie nie została wymieniona wśród pięciu topowych „nowych” pisarzy. W Legimi było kilka tytułów, ale padło na „Utopce”. Po prostu.
Choć pierwsza (i na razie jedyna) historia Kit Lannigan porwała mnie od pierwszych stron, to nie należała do najbardziej komfortowych książek. Czytałam sporo thrillerów, na przeróżne tematy, ale pornografia dziecięca przewinęła mi się przed oczami po raz pierwszy… i było dziwnie.
Wracam z tą serią, bo nawet jeśli Wy za nią nie tęsknicie, to mi brakuje trochę miejsca, żeby zebrać najnowsze odkrycia. Ten miesiąc to nadrabianie zaległości z oferty Netfliksa, a w drugiej połowie – nadganianie tego, co już mieliśmy przygotowane na bycie offline.
Nie będę chyba się za bardzo rozpisywać. Powiem tylko, że to dobra lektura, ciekawa, trzymająca w napięciu i nie dająca się oderwać od książki na dłużej.