Leuchtturm monthly planner with notebook

Właśnie przed chwilą spojrzałam na nowy, intrygujący kalendarz na przyszły rok. Wystarczyło chyba 10 minut, żebym stwierdziła, że go chcę i nawet nie mam żadnych wątpliwości i jedyne pytanie, które jeszcze sobie stawiam to „jaki kolor wybrać”.

Za kilka dni minie połowa roku. Szczerze przyznam, że na tym etapie nigdy nie zastanawiałam się nad kalendarzem na najbliższy rok (bo nawet na studiach nie kupowałam akademickich wersji), no ale. Jeśli zupełnie przypadkiem trafię na perełkę, to przecież jej nie zignoruję.

Monthly planner with notebook, bo tak nazywa się nowość od firmy Leuchtturm, to nareszcie coś innego.

Półtora roku temu zakochałam się w układzie tygodniowym z notatnikiem, który został zaadaptowany przez kilka różnych firm i chyba ma spore grono fanów, teraz to coś, czego jeszcze nie widziałam.

„Coś innego”

Miękka okładka. Gdy pół roku temu przy okazji konkursu miałam okazję położyć ręce na kalendarzu w tej oprawie, trochę pożałowałam, że nie wszystkie ich produkty dostępne są w tym wariancie.

Kolory. Czarne kalendarze szybko się nudzą i to właśnie ten powód odpycha mnie od notatnika medium z miękką oprawą, bo dostępny jest tylko czarny. Nowe kalendarze dostępne są w siedmiu kolorach i każdy bez problemu znajdzie ten swój (albo i kilka).

Format. A6 i B5. Gdyby nie Bullet Journal w osobnym zeszycie, pewnie byłabym bardziej skłonna większemu, ale aktualnie mały i mobilny kieszonkowy rozmiar będzie idealnym dopełnieniem na notatki w drodze i notowanie dat.

Wnętrze

Miesięczna rozkładówka pełna kwadratów i 78 numerowanych stron na notatki. Przy 16 miesiącach, które obejmuje ten kalendarz, to niecałe pięć stron na trzydzieści dni. Niewiele, jeśli chciałabym go używać tak jak w zeszłym roku, gdzie notatnikową część zapełniłam zadaniami na ten okres. Przy Bullet Journal jednak byłyby tam tylko informacje zapisywane, gdy nie mam ze sobą swojego głównego notatnika lub jeśli wiem, że coś będzie mi potrzebne poza domem.

Project planner. Zakochałam się w nim już przy pierwszym moim kalendarzu Leuchtturma, teraz został jeszcze trochę doszlifowany. Zajmuje więcej miejsca (ale to przecież nie problem), zamiast tego podzielony jest na projekty, miesiące i dni, gdzie jedna kratka oznacza jeden dzień (a nie tydzień, tak jak wcześniej). Otwiera to całkiem sporo możliwości, od śledzenia nawyków, po miejsce, gdzie spisywać możemy swoje pomiary, przebiegnięte kilometry, zjedzone kalorie lub czas spędzony na czytaniu książek. Sky is the limit.

16 miesięcy. Szczerze przyznam, nie wiem skąd ten pomysł. Kalendarz zaczyna się 1. listopada 2016, kończy z ostatnim dniem lutego 2018. Z jednej strony, daje nam możliwość kupienia go jeszcze trochę przed sezonem, kiedy konkurencji jest mniej i z pewnością będzie to dobry pomysł dla osób, które dopiero będą chciały zacząć przygodę z kalendarzem (lub nie używają aktualnego) i na kolejny rok dają nam szansę na dłuższe poszukiwania, z drugiej, jeśli będziemy chcieli kupować tylko tę serię, to przez 4 miesiące w roku będziemy mieć je zdublowane. Sama nie wiem, czy to dobry ruch, czy nie, chociaż każdy miesiąc zajmuje tylko dwie strony, więc… lepiej więcej niż mniej?


Cena wersji B5 to 20 euro, A6 kosztuje 14. W Polsce będą zapewne troszkę tańsze, skoro klasyczny medium na Latarniamola.pl kosztuje 46 zł, a w przeliczeniu z Euro na PLN aż 70.

Mam nadzieję, że zdążę się jeszcze załapać na kupienie go tutaj.

Aktualizacja

Nie zdążyłam, ale mam nadzieję, że i tak uda mi się dogadać w sprawie wysyłki do Irlandii (jak nie, to zaprzęgnę siostrę, żeby go odebrała i mi wysłała).

Tak jak sądziłam, w Polsce te kalendarze są sporo tańsze – B5 kosztuje 62 złote, a za A6 trzeba zapłacić 44. Och, żeby naprawdę Euro miało taki przelicznik na złotówki.

środa
29.06.2016
25
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Obejrzałam, fajnie, że jest A6, bo idealny do torebki, ale nie wiem, czy te kratki by mi odpowiadały. Tygodniowy układ wypróbowałam i jest super, a ten… no sama nie wiem.

To bardziej notatnik, część „kalendarzowa” to tylko te kilkanaście stron z kratkami. Dobre, jak się notatek nie robi codziennie, a nie trzeba nosić notatnika i kalendarza, bo wszystko jest pod ręką.

Ale tygodniowy jest świetny! To prawda, chociaż teraz dla mnie, przy Bullet Journal, byłoby tam za mało miejsca, żebym to mogła używać codziennie, a do użytku niecodziennego to raczej go szkoda – zrobiłam to dwa lata temu, miałam dwa kalendarze i w małym zapisałam może 15 stron :(

Teraz mam Rhodię , też A6, niby też układ tygodniowy, ale dziwny, bo rozpisany pionowo dzień na godziny, nigdy nie mieszczę się w liniach, za krótkie. Wrócę do Leuchtturma, ale masz rację, że mogą jeszcze z czym wyskoczyć, więc zaczekam, i tak kupuję 12, a nie 18-to miesięczny.

Widziałam tę pionową Rhodię – mam ten układ teraz w Leuchtturmie A4, ale bydlę takie, że w zasadzie nie otwieram (no i Bullet Journal mi się z tym nie klei).

Stulecie mają w tym roku, więc powinni jeszcze coś nowego wymyślić ;) ta 16-miesięczna koncepcja jest ciekawa (od listopada do końca lutego), ale to i tak tylko 4 strony te dodatkowe miesiące, więc nie jest szkoda nie skorzystać, a można wcześniej kupić (ha!).

Koniecznie daj znać na co padnie na przyszły rok!
Kiedyś jak będę bogata to sobie kupię Hobonichi, bo jest przesłodkie.

Hobonichi ma przecudowny papier, koleżanka ma i macałam, pióro też dobrze przyjmuje.
Jednak chyba się skuszę na L1917, chyba że Rhodia zmieni układ. Ale dopiero tak trzy m-ce przed końcem roku będę na dobre się rozglądać, będzie największy wybór.

Ojej, to ja jeszcze na żywo nie widziałam ;( najbardziej mnie kusi ta wersja w dwóch zeszytach, jakaś taka śliczna jest.

No jeszcze jest trochę czasu, żeby pokazali coś nowego. Ten znalazłam przypadkiem, bo to ekstremalnie szybko, żeby już szukać :D Listopad to chyba najlepszy moment.

A jakbyś tam sobie notował jakieś highlighty z testowanych rzeczy? :> i planował wypuszczanie tekstów?

To wiesz, takie hasełko ma fajne Field Notes.

“I’m not writing it down to remember it later,
I’m writing it down to remember it now.”

No to już wszystko zależy ile kartek chcesz mieć w środku :D ale znajdziemy, spokojnie. Obok A5 to najpopularniejszy format.

Tu na roczny kalendarz jest 78 stron na notatki. Jak dla mnie wystarczająco :D ale jeśli to główny notatnik, to zdecydowanie będzie potrzeba trochę więcej.

Tak tak, Leuchtturm jako liczbę stron podaje faktycznie miejsce na notatki, a nie, że jeszcze w tym są wszystkie strony dodatkowe takie jak Planner czy rozkładówka miesiąca.

Muszę chyba zacząć szybciej zużywać te wszystkie śliczne notatniki i terminarze. Bo wkrótce zapcha mi się cała półka pustymi lub zaczętymi. Bo ten chyba też do mnie trafi, tylko w innym kolorze… a zresztą pewnie i tak namaluję na okładce jakiegoś robala :)

Ja tego na szczęście nie mam aż tak dużo :D ale wiesz, to kalendarz/planner, jakiś trzeba mieć :D i termin przydatności do użytku też ma raczej określony. Strasznie się cieszę, że ostatnio tak kombinują, ale pewnie jeszcze sporo przed nami – bo w przyszłym roku mają stulecie, więc muszą z czymś boskim wyskoczyć, co nie?

Ja tego na szczęście nie mam aż tak dużo :D ale wiesz, to kalendarz/planner, jakiś trzeba mieć :D i termin przydatności do użytku też ma raczej określony. Strasznie się cieszę, że ostatnio tak kombinują, ale pewnie jeszcze sporo przed nami – bo w przyszłym roku mają stulecie, więc muszą z czymś boskim wyskoczyć, co nie?

B5, mój ukochany format <3. Jakie to jest piękne, coś wewnątrz mnie mówi, że muszę go mieć. Może nie zamiast kalendarza, ale obok, do innych rzeczy <3.

Mocno kocham też <3 do matmy i fizyki zawsze miałam ten format, bo to ważne przedmioty i wolałam mieć całość w jednym zeszycie na rok niż rozchrzanione po kilka. Nadal kocham i cholernie się cieszę, że Leuchtturm zaczął go wreszcie używać – bo mają jeszcze notatniki B5 i A4+ w miękkiej oprawie ♥ tyle dobra!

Część kalendarzowa nie jest zbyt inwazyjna, więc w sumie, czemu nie :D Ale ten Project Planner będzie o wiele lepszy, nie uważasz?