🎵🎶

Przyznaję (ze wstydem), że czasem zdarza mi się zapominać, jak dobre są moje ukochane zespoły. Nie ma ich wiele, ale działają zawsze, niezmiennie, od kilku czy nawet kilkunastu lat. Doceniam je „w teorii” przez większość czasu, choć jeden notorycznie pomijam, po to, by później ze słuchawkami na uszach znów się zachwycać każdym kolejnym utworem.

Nad Innerpartysystem rozpuszczałam się już wiele razy (najmocniej tu, tu i tu). Nie mam dość. Są tym zespołem. Najważniejszym, ubóstwianym. Odpaliłam wczoraj ich płyty. Darłam ryja ze łzami w oczach. Rozpadli się przecież na moich oczach, zaledwie dwa miesiące po koncercie w Berlinie. Smutno mi, gdy pomyślę, że nic już więcej razem nie stworzą. Niby hiatus, ale już chyba nawet Oni w to nie wierzą.

Wsłuchuję się w pojedyncze słowa, w dźwięk gitary czy wciąganego przez Patricka powietrza, szczególnie widoczny przy pierwszych singlach. Nie traktuję tego jak błędu, tylko jak dodatek.

Piękne cytaty, które brzmią nawet bez kontekstu.

I used to think that you’re pure
But now I see that you’re just empty

Glass Animals to nowy nabytek. Byli chyba nawet pierwszym wpisem w kategorii #novelove. To było dwa i pół roku temu! A założyłabym się, że to całkiem niedawno.

Ich piosenki są dziwne. Ale działają. Każdy kolejny singiel wkręca się w mój mózg i nie chce odejść, dopóki nie trafia do pierwszej dziesiątki odsłuchań na last.fm w ostatnim tygodniu.

The Servant to taki zespół, którego ostatnio rzadko słucham. Za rzadko. Ich piosenka „How to destroy a relationship” już chyba na zawsze będzie kojarzyć mi się z nauczycielem niemieckiego, dość dziwnym gościem o zagadkowej minie, który przeczytał ten tytuł na marginesie mojego zeszytu i stwierdził, że mam intrygujące zainteresowania.

A Perfect Circle to ten pierwszy zespół. Pierwszy prawdziwy zespół, na którego dostałam dorosłej szajby. Pierwsze ostrzejsze brzmienia, tak różne od polskiego hip-hopu, którym żyłam przed poznaniem Passive i zakupem ich płyty. 3 Libras nadal jest najpiękniejszą piosenką, którą znam, chociaż to Die tonight live forever Innerpartysystem jest tą najważniejszą i ukochaną.


Swoją drogą – w jaki sposób poznaliście ukochane zespoły? Bo u mnie zdecydowanie rządzą ścieżki dźwiękowe. A Perfect Circle usłyszałam w filmie Constantine, The Servant w Transporterze, a pierwsze moje spotkanie z Innerpartysystem odbyło się przy przesłuchiwaniu soundtracka z Need for Speed: Undercover. Glass Animals leciało po prostu w telewizji, tak samo zresztą Incubus, ale to zdecydowana rzadkość. Passion Pit skradło moje serce kiedyś dawno w moim ukochanym internetowym radiu (dopiero po pół roku udało mi się wyśledzić ten numer). Co tam jeszcze? Amon Tobin to znów soundtrack, ten sam zresztą co Innerpartysystem. Gdzie poznałam 3oh!3 nie mam zielonego pojęcia. Po prostu się pojawili w moim życiu, głośno, z butami wskakując w sam środek codziennej playlisty.

Ostatnio nadrabiam muzykę. Raczej nie eksploruje, tylko po raz setny zagłębiam się w te ukochane dźwięki. Winamp + Deezer i wszystko na miejscu. W napędzie najnowsza płyta Mumford and Sons, w słuchawkach wszystko po kolei. Uwielbiam. I znów sobie obiecuję, że tej muzyki za chwilę nie zgubię.

piątek
25.11.2016
16
3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przyznam Ci się, że czytając ten wpis było mi tak trochę wszystko jedno, bo w sumie i tak żadnego z tych zespołów nie znałem. Czytam i czytam i tak się zastanawiam, czy to możliwe, że nie widzę totalnie nic znajomego, no więc postanowiłem to zmienić. Wpadłem na The Servant-Cells i nie mogę się od tego oderwać. Po prostu dobre!

! Tak, tym mnie zakochali – jest naprawdę dobre.

Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś, że u mnie kulturalnie raczej odkrywanie nisz? ;) Dużo tu dobrych zespołów, które średnio się przebiły (poza Mumford and Sons w zasadzie). A Perfect Circle to projekt wokalisty Toola i Puscifera – kojarzysz?

Przepraszam, ale nie kojarzę. Chyba jestem ostatnio za bardzo zacofany przy pisaniu pracy :D Zacofałem się na tyle, że zapomniałem już jak czytać Twoje posty :D

Lubię poszperać w polskiej muzyce i kiedyś udało mi trafić na zespół Faatum – nagrali dwie płyty jedną w 1989 – Mania szybkości i 1993 – Demon. Jeśli tylko mam chwilę to wracam zawsze do nich na jeden czasem dwa kawałki. ;)

Też czasem wracam do zespołów, które uwielbiam i dziwię się, że przez jakiś czas kompletnie o nich zapomniałam. Wraca do mnie takie poczucie bezpieczeństwa i znajdowania się we właściwym miejscu. W końcu to te teksty znam na pamięć! :)
Większość moich ulubionych zespołów poznałam na YouTubie. Lubię sobie czasem pobłądzić i zdarza się, że znajdę coś interesującego :)

Wszystkie playlisty mam na Deezerze – ktoś tego używa w ogóle? :D

chociaż tyle ;) A Perfect Circle też są w miarę znani :D że o Innerpartysystem nikt nie słyszał, to mnie nie dziwi.

No właśnie, większość ludzi używa Spotify, a ja odludek siedzę sobie na Deezerze, czyli u konkurencji ;) i tam mam wszystkie swoje playlisty właśnie.