[konkurs]
Rok z G-TEC-C maica

Na moim biurku znajduje się on od roku, dorobił się już czwórki rodzeństwa i jest najlepszym żelowym długopisem, jaki miałam w rękach. Co to? G-TEC-C maica z kryształkiem stworzony przez Pilot Pen.

Pilot G-TEC-C maica – długopis inny niż wszystkie

Poznałam ten długopis zupełnie przypadkiem, bo generalnie nie należał do typu pisadeł, które lubiłam. Żelowe długopisy całe życie kojarzyły mi się ze skrobiącymi po papierze cienkimi końcówkami oraz najzwyklejszą przeźroczystą obudową. Dopiero właśnie dzięki G-TEC-C Maica (a potem każdym kolejnym kupowanym przeze mnie Pop’lolem) zobaczyłam, jak bardzo było to błędne myślenie.

P_20160206_125807

G-TEC-C maica to przede wszystkim piękny długopis

I nie ani trochę nie przesadzam. Obudowa jest plastikowa, częściowo przeźroczysta i w głównej części pasująca do koloru atramentu w środku. W nadrukowanym ozdobnym kółku mamy oznaczenie grubości. Na naszym rynku dostępna jest wersja o grubości 0.4 mm, choć wiem, że istnieje jeszcze końcówka 0.3.

P_20160206_125602W skuwkę z kolorowego plastiku wtopiony jest kryształek.

Przepiękne! Ten drobny dodatek sprawia, że spokojnie możemy komuś sprezentować taki długopis, bo wygląda wystarczająco elegancko.

Podoba mi się jako całość, że ma skuwkę, walcowaty kształt bez przewężeń. Taki prosty, ale efektowny. Detale, to to, za co można pokochać ten produkt. Zwróćcie uwagę na to uszko przy skuwce, które zapobiega przed sturlaniem się długopisu z biurka. Proste, a genialne – często zdarza mi się ganiać kredki czy ołówki.

Kolory

G-TEC-C maica dostępna jest w 12 kolorach, ja mam w domu cztery (ale jeden jest Krzyśka, więc nie jest na zdjęciach).

P_20160224_174459

Zdecydowanie najczęściej używam Blue Black, chociaż klasyczny czarny jest w ruchu prawie tak samo często.

G-TEC-C maica w praktyce

20160224-200456

(Miało to wyglądać o wiele ładniej, ale niestety aplikacja brzydko przetworzyła tekst)

g-tec-c maica w praktyce

Zupełnie szczerze. G-TEC-C maica to długopis, który szczerze ubóstwiam. Ma wszystko czego wymagam od długopisu. Jest wygodny, ładny i nie jest przesadnie drogi. Ma wymienne wkłady i sporo kolorów, przez co nadaje się do codziennego użytku jak i na specjalne okazje.


Przy okazji czas na mały konkurs, gdzie wygrać możecie parę produktów Pilota, między innymi właśnie niebieską maicę. Gotowi?

Co trzeba zrobić?

Żeby wziąć udział w konkursie wystarczy zrobić zdjęcie swojego ulubionego cytatu (może być ręcznie napisanego ) i odpowiedzieć, dlaczego akurat on do Was trafia najbardziej.

Do kiedy?

Czasu dam Wam sporo – co powiecie na termin do 14. marca (23:59)?

Nagrody

W puli mamy kilka frixionów, pop’loli, G-TEC-C maica w typowych kolorach oraz długopisów z serii soda. Wszystko oczywiście oznaczone logiem Pilota.

Jak będzie dużo zgłoszeń to pewnie wrzucę jeszcze parę notatników.

Kto wygra?

Spośród waszych odpowiedzi wybiorę co najmniej trzy, które najbardziej mi się spodobają. Każda z tych osób dostanie kilka długopisów firmy Pilot.

piątek
26.02.2016
70
1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Był kiedyś taki film – „Szybcy i wściekli 3 – Tokio Drift”. Próżno tam szukać złożonych psychologicznie bohaterów, ale na długo zapamiętałem kwestię Hana – opanowanego w każdej sytuacji mistrza driftu. Wypowiedział słowa, które niosą ze sobą z jednej strony oklepaną mądrość ludową, a z drugiej – prawdziwie głębokie przesłanie.

Nawiązując do straty niezwykle drogiego samochodu, stwierdził, że to błahostka w porównaniu do okazji poznania rzeczywistych możliwości człowieka, który nim jeździł. Innymi słowy: rzeczy to tylko rzeczy. Ważni są ludzie i to, co sobą reprezentują. A chwilę potem podał dewizę, która uratowałaby psychikę niejednego człowieka przed załamaniem: 'Nie męcz się przeszłością. Patrz przed siebie i rób następny krok’.

Nie spodziewałem się tak pozytywnie motywującego bohatera w tym filmie. Han był postacią, która znacznie odbiegała od reszty, i jedyną, dzięki której ten film jeszcze pamiętam. A to, co powiedział, wychodzi daleko poza ramy Hollywood, filmów, czy rozrywki szeroko pojętej w ogóle. :) To kwintesencja pozostawania umysłowo wolnym. Mi pomaga! :)

Cytatow mam sporo w kolekcji. Ale ostatnio spodobaly mi sie te dwa autorstwa mojego ulubionego pisarza s-f, Philipa K. Dicka.

Pierwszy, coz. Ktoz nie lubi patrzec na ladne piersi? ;-)
Drugi cytat trafia do mnie tym bardziej w ostatnim okresie (sesji) – nie ma co sie zamartwiac dlugo, bo nic dobrego z tego nie wychodzi.

Myślałam, co by tu wymyślić? A mam taki zeszyt >złotych myśli< które wdrażam w życie. I otworzyłam na tym najbardziej wyszczególnionym, na zielono, zapisanym jakieś 2 lata temu. Zrobiłam szybko fotkę, co by zdążyć, a wokół same symbole: nasz kot, który jest z nami 2 lata, bo postanowiłam odmienić jej rzeczywistość na taką o 180 st.inną.
I ten zeszyt z hasłem "Świat jest w naszych rękach" – tak właśnie postrzegam wszystko; niech rzeczywistość będzie sobie jaką ją widzimy, ale dzięki jednemu człowiekowi, który chce rozdawać miłość, dobro i brać odpowiedzialność, rzeczywistość będzie się zmieniać – i w przypadkach jednostek i całych społeczeństw.
Dlatego patrzę na życie i świat "na przestrzał", nie obracam się wokół problemów, nie pozwalam im na dominację – mam coś do ofiarowania światu i w ten sposób go zmieniam.

Mam nadzieję, że uda Ci się przeczytać ;)
Nie mam zbyt ładnego pisma, więc postanowiłem zrobić to trochę w „ulicznym” stylu.
Wybrałem ten cytat z kilku powodów, główny jest taki, że Terry w tych kilku słowach opisał dokładnie mnie, chociaż tak naprawdę mogłem wybrać dowolne zdanie z którejkolwiek jego książki i i tak mielibyśmy w genialny sposób wypunktowaną ludzką głupotę czy ciekawe spostrzeżenie na temat otaczającego nas świata.
Innym powodem jest to, że wczoraj była rocznica śmierci Pratchetta, a to jedyny autor który swoimi książkami potrafił do mnie tak przemówić.

Udało się :D jestem dobra w hieroglifach.

Mój facet ostatnio zaczął czytać Pratchetta znowu. I nie dało się siedzieć obok, bo co chwila parskał śmiechem i czytał mi cytaty. Pewnie z 80% czytał mi na głos :D więc rozumiem o czym mówisz!

A cytat świetny faktycznie ;D

Dawno tak ładnie nie pisałam, ale dla tych dwóch cytatów warto było. Dlaczego? Pierwszy z nich wyszedł spod pióra Agathy Christie, niepodważalnej królowej kryminałów. Uwielbiam go, ponieważ ciągle przypomina mi o tym, co denerwuje mnie w mężczyznach. Denerwuje mnie to, gdy robią coś cholernie źle. Drugi cytat wyszedł spod pióra Aleksandry Marininy, mojej osobistej damy rosyjskiego kryminału. Dlaczego te zdanie? Ono opisuje mnie jeszcze lepiej, niż cytat z „Tajemnicy rezydencji Chimneys”. W sumie tak mam zamiar powiedzieć potencjalnemu lubemu, który w przypływie radości, że powiedziałam „tak” zacznie się cieszyć. Niech wie, z kim życie chce sobie ułożyć :D.

Stał się on moim ulubionym cytatem dość niedawno, ale zdobył me serce w pełni już od pierwszego usłyszenia. Jest mi bliski, ze względu na to, ze jestem zdecydowaną zwolenniczką własnej niezależności – także, jeśli chodzi o ciało i wygląd. Bardzo lubię tatuaże i kolczyki i staram się nie oceniać ludzi po wyglądzie, ponieważ nie on decyduje o wartości człowieka. Martwi mnie fakt, ze ludzie ozdabiający swoje ciało np. tatuażami, są często postrzegani przez społeczeństwo jako kryminaliści, osoby nieprofesjonalne i niegodne zaufania. Mam nadzieję być częścią grupy osób, które zmienią tę rzeczywistość.
P.S. Jako perfekcjonistka, pisałam ten cytat 9 razy, zanim wyszedł, według mnie, idealnie. ;)

Spróbuj wyedytować komentarz – może się wrzuci. A jak nie to gdzieś tutaj – nie kasuj nic w każdym razie :D

Nie znam jeszcze cytatu, ale co do indywidualności, czyli w zasadzie odstawania z jednorakiego tłumu, to fakt. Ludzie często trochę źle patrzą na takich ludzi, czy to z tatuażami, czy z kolczykami czy z kolorowymi włosami (mnie się tyczy aktualnie jeden z przypadków, ale kiedyś dawno temu miałam też fajny kolczyk). Ludzie myślą, że każdy taki „buntownik” to od razu niemądry człowiek, który tylko tak się wyraża, bo inaczej nie umie. Strasznie to krzywdzące, chociaż fakt jest też taki, że jak się już przeżyje szkołę, to potem można po prostu w większości olać takich uprzedzonych ludzi – skoro są ograniczeni… to ich strata.

Jestem zwolennikiem, wielbicielem i admiratorem żelowych długopisów. :) Pierwszy wpadł mi w ręke przez przypadek i od tej pory polecak mażdemu, kto jeszcze pisze ręcznie.
W kwestii cytatu, niestety nie jestem w stanie się zdecydować nawet co do wyboru autora. Jest ich aż tylu. :)

Możesz wrzucić więcej niż jeden ;) a do wygrania same żelowe długopisy właśnie.

Ja od zawsze kochałam olejowe, koniecznie bardzo grube. Ale romansuję z żelowymi właśnie przez te piękne Piloty ;)

Ja tak nad Lamy myślę od roku. Już miałam kupować, ale mnie gdzieś nastraszyli, że do tego nie idzie dostać nabojów ani tłoczków (akurat trafiłam na taki moment, że w kilku sklepach się wyprzedały po prostu), więc mam najprostszego Sheaffera VFM. Ale Lamy sobie kiedyś pewnie kupię. Planowałam Safari/Al-star, ale ostatnio coraz bardziej idę w kierunku Visty – planuję tam lać jakiś kolorowy atrament, który by go upiększał :D

A Duke nie kojarzę.

Ja kupiłam konwertery w Warszawie na Złotej – mają też sklep internetowy Pióroteka (chyba Disqus odrzuca linki?) Ja teraz czaję się na Joy podobno fajnie leży w dłoni – Joyem będe pisała, bo ma stalówkę do kaligrafii.

na twojepioro.pl generalnie patrzę i tam też są konwertery i tłoczki (lubię tłoczki). Joy wygląda ślicznie, chociaż kaligrafia to nie dla mnie :(

Ja klasycznej też nie lubię, tzn. podziwiam, ale te wszystkie zasady i reguły mnie nudzą. Lubię modern calligraphy, na luzie;)

Pokażesz jakieś przykłady?
Ja się nigdy nie zagłębiałam w temat, ale na instagramie widzę sporo.

No chociażby w tym cytacie z dr Seussa, który wrzuciłam – niby litery pisane jak w kaligrafii, obsadką ze stalówką, ale nie są jednej wielkości i, celowo, jedna wyżej, druga niżej. Nie trzeba rysować linijek ołówkiem i bardzo sie starać;)

a jeszcze co do linków – komentarze z nimi trafiają do moderacji ;) więc muszę kliknąć, żeby się pojawiły.

Przyznam, że ja do żelowych jak pies do jeża. Ostatnio – jeśli nie piszę piórem – sięgam po Sharpie Stainless Steel, wprist płynie po kartce, a tzw. ghosting hest w Leuchtturmie minimalny. A cytat, wiadomo – jutro może być tylko lepiej i tego się trzynajmy;)

Piękny ten Sharpie! Ja sama też kiedyś unikałam żelowych jak ognia, ale ten długopis wszystko pozmieniał – bo pisze się nim świetnie.

Jak ghosting jest minimalny to dobrze, Leuchtturm się naprawdę spisał z papierem, to im trzeba przyznać.

A miałaś może Rodię, ten notatnik Webnotebook? Szukam czegoś z ciut grubszym papierem…

Nie, z Rhodią jeszcze nie miałam nic wspólnego. Póki co wiem, że Castelli (Lanybook/Lediberg/seria Ivory) ma papier tej klasy jak Leuchtturm i bardzo dobrze wychodzi przy pen testach. A najlepszy papier jaki spotkałam do tej pory (ale tak jak mówię, nie miałam Rhodii nigdy), to w notatnikach Peter Pauper. Tanie to, a takie dobre. I śliczne.

Jak wspominałem, trudno wybrać najbardziej trafiający, bo zbieram tylko takie, które do mnie trafiają :) Na chybił trafił wybrałem ten, bo bardzo motywuje do pracy i pozwala przeczekać chwile zwątpienia. Mam cel, mam pragnienie, działam :)

Leuchtturm 1917, medium ;) mam taki sam zielony. Moleskine też ma takie kropki, ale tylko w notatnikach w cienkiej oprawie ;D

O jaa ^___^ Muszę mieć ten długopis xD Jaki jest limit liczby wysłanych prac? XD Wyślę nieskończoność, będę mieć 100% szanse, że wygram xD
A tak na serio – już się zabieram za skrobanie ^__^

A w sumie nie ma limitu ;D
Wrzucaj, spamuj, chętnie pooglądam!

Piękny, co nie?!
(w Bytomiu ich nigdzie nie ma do kupienia, w Katowicach znam jedno miejsce, a w Skarżysku są TAK PO PROSTU w papierniczym koło dworca xD)

Ale to jest typowe! Zawsze jak czegoś szukasz, to znajdujesz to w najmniej spodziewanym miejscu. Ja zeszyt B5 czysty z szytym grzbietem znalazłam dopiero w… Suchedniowie.

Dobrze, że się w ogóle znalazły :D najlepsze jest to, że są tam tańsze niż gdziekolwiek na internecie gdzie znalazłam! :D haha, genialne.

Szyty grzbiet, omg :D lubię!

Ten cytat trafia do mnie szczególnie mocno, gdyż z natury działam trochę pod prąd większości standardom i normom jakie funkcjonują w naszym społeczeństwie – zwłaszcza mocno odczuwałem to w szkole, wsród rówieśników.

Mimo, że jestem psychicznie silny to czasami było mi bardzo cieżko. Ten cytat pokazuje w jakim miejscu często jestem i jaką postawę powinien mieć, aby się przed tym bronić. :)

Toś mi strzeliła zagwozdkę, bo mam jakieś 150 ulubionych cytatów, które zresztą regularnie publikuję na blogu i FB :)
I teraz mam jeden z nich wybrać, napisać i jeszcze uzasadnić… Ech Ty ;)

Za to, bez związku z tym wpisem, pochwalę się, że z targów zgarnąłem dwa Leuchtturmy. Jeden A5 w kropki i jeden pocket w kratkę. Musiałem tylko z przedstawicielką pogadać po rosyjsku. Ciekaw jestem, co ja jej w ogóle powiedziałem :)

Nie ma lekko :D 150 to sporo. Mi się podoba może z 10 tak, że je pamiętam, ale ukochany tylko jeden.

Pokażesz mi zdjęcie tego w kratkę ze środka? Bo cały czas mi się średnio ta ich kratka widzi. Kropki są genialne, bez dwóch zdań ♥
czekam teraz aż się B5 pojawią w naszych sklepach, bo ostatnio wypuścili. Miękka oprawa, 60 stron, chyba 6 kolorów, w tym Army Green. Cudo!

Przejedź palcem po środku i w kilku innych miejscach to się zacznie otwierać na płasko ;)

Gruba oprawa w takim maluszku – nie mój klimat. Ostatnio miałam w rękach takiego pocketa od nich, w cienkiej. Cudowne, serio! Ale ja ogólnie wolę cienką oprawę niż grubą. Pod koniec podstawówki tylko miałam zajawkę na bruliony, potem wróciłam do grubej tektury :D

E, całkiem spoko wygląda ta kratka. Myślałam, że bardziej będą odstawać te marginesy z góry i dołu.

W Moleskinie nie musiałem tego robić :)

Lubię grube oprawy, niekoniecznie sztywne, ale grube. Te cienkie pockety do mnie nie przemawiają.

Kratka spoko, chociaż ja bym wolał jeszcze margines po zewnętrznej :)

O widzisz, a u mnie Leuchtturm się lepiej rozkłada niż Moleskine ;D chyba kwestia partii.

Grube nie-sztywne? Jakie to? :D Szyte skórzane czy co?

Nie mówię, że cienkie pockety. Ok. 190 stron, byle w cienkiej oprawie. Piękne. Teraz dojdą w różnych kolorach – bo aktualnie tylko czarny jest.

Field Notes czy Word.y są fajne do szybkich notatek, do kochania na krótko :D

Miałem taki jeden w grubej (w sensie, że grubsze niż tektura, pokryty jakąś okleiną) ale nie sztywny, w miarę elastyczny. Oczywiście bez przesady, w rulon tego nie zwinę, ale do pewnego stopnia dopasowywał się do otoczenia.

Ja też miałem na myśli cienkie w sensie cienkiej oprawy. Nie przepadam.