Różne odmiany kochania i przyjaźń damsko-męska

Przyjaźń to słowo z mocnym wydźwiękiem i nie powinno być używane na wyrost. Tak jak z miłością – jest, albo nie ma, wóz albo przewóz, nie ma „może”.

Mam to szczęście, że istnieją w moim życiu przyjaciele. Tacy z dłuższym stażem oraz tacy z krótszym. Z każdą z tych osób mogę porozmawiać o każdej porze dnia i nocy, jeśli mam problem, mogę zadzwonić i nawet jeśli tę osobę obudzę, to bez trudu mi wybaczy (tak myślę, nie z wszystkimi próbowałam).

Są to jednak przede wszystkim ludzie, którym bezgranicznie ufam, bo to moim zdaniem jest jedną z najważniejszych cech przyjaźni – mam rację?

Najlepszy przyjaciel

Szczerze? Mam problem z umieszczeniem konkretnej osoby na tej pozycji. Mam kilka typów, konkretnie trzy, ale nie umiem żadnej z nich przypiąć metki „BFF”, bo każda z tych osób jest inna i trochę inną funkcję spełnia w moim życiu, że tak to brzydko nazwę.

Różne odmiany kochania

Przyjaciel to osoba, którą powinno się kochać, mimo wad, mimo wszystko. To osoba, która siedzi nam w sercu, na jednym z pierwszych miejsc. Nie widzę nic złego w pisaniu do przyjaciela/przyjaciółki „kocham Cię”, choć wiadomo, przy płci przeciwnej może się to niektórym wydać dość dziwne.

Przyjaźń damsko-męska

To nie jest łatwy temat. Wielu ludzi uważa, że taka przyjaźń jest w ogóle niemożliwa, jeszcze większa ilość ludzi twierdzi, że jedyne przypadki, to gdy jedna ze stron liczy na więcej.

Szczerze? Zupełnie się nie zgadzam. Ze względu na swoje zainteresowania już od podstawówki łatwiej było mi odnaleźć się w gronie chłopców niż dziewczynek. Od małego bawiłam się samochodami i miałam tylko jedną lalkę (z niebieskimi włosami), by się móc bawić z siostrą, chodziłam na karate i uwielbiałam czapki z daszkiem. Nie czytałam Bravo Girl, nie malowałam się, nie lubiłam dyskotek, więc w gimnazjum nie miałam szans z typowymi dziewczynami.

Miałam więc trzech przyjaciół płci męskiej i jedną przyjaciółkę. W gimnazjum w sumie zrozumiałam, co to przyjaźń. Uwielbiałam wspólne spotkania o świcie, by iść na roraty przed bierzmowaniem, uwielbiałam przesiadywanie na placu zabaw w czasie przerw czy granie w karty na lekcjach. Kochałam z nimi rozmawiać i naprawdę mogłam im powiedzieć wszystko, znaliśmy się jak łyse konie… I choć sama przyjaźń nie przetrwała w aktywnej formie, to wiem, że do dwóch chłopaków mogłabym nadal wpaść kiedy mam ochotę, usiąść na kanapie i zacząć z nimi rozmawiać, jakby nie było między nami takiej dużej przepaści – spotkania po latach to naprawdę piękna sprawa.

Przy przyjaźni z płcią przeciwną trzeba być jednak ostrożniejszym. Gdy mi przyjaciółka napisze „dobranoc, buziaki” – nie ma w tym nic złego. A gdy coś podobnego napisze płeć przeciwna? Czasem można sobie za dużo pomyśleć albo druga połówka zaczyna widzieć gdzieś nieistniejący powód do zazdrości.

Dobrze jest więc określić jakieś granice – czy drobny flirt i buziaki to już coś złego? Czy druga połówka jest wystarczająco pewna Ciebie, żeby nie zwracać uwagi na takie drobnostki?  Czy jedno z  Was nie bierze tego za bardzo do siebie?

Bo flirt jest przyjemny. Miło jest być adorowaną, miło jest usłyszeć komplement od kogoś, kto nie jest Twoim partnerem – w moim przypadku karmi to bardzo tego wewnętrznego potwora o imieniu Ego…

Piszę to głównie dlatego, że czuję wewnętrzną potrzebę, by napisać o wspaniałym człowieku, którego poznałam tak niedawno, oczywiście zupełnie przypadkiem, a który zakręcił moim światem i po tak krótkim czasie jak się znamy, mam ochotę krzyczeć, że jest moim przyjacielem. Stał się nierozerwalną częścią mojego życia już, miłym akcentem w środku każdego dnia – i trzymam za Nas kciuki, że to nie będzie przelotna znajomość, tylko faktycznie prawdziwa przyjaźń, która przetrwa każdą burzę, jaką napotka po drodze…

Magic! – rude
Glass Animals – gooey

czwartek
12.06.2014
2
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Bardzo mądrze napisane I w pełni się z Tobą zgadzą, że w przypadku przyjaźni damsko-męskiej trzeba być ostrożnym. Również dlatego, że granica między przyjaźnią a miłością jest wbrew pozorom dosyć cienka. Sama mam dwóch przyjaciół-facetów, ale najbardziej marzę o przyjaciółce od serca.

Mam podobne spostrzeżenia. Chociaż szczerze powiedziawszy ja do przyjaciół nie mówię, że ich kocham, bo to nieco wypacza spojrzenie ludzi z zewnątrz, którzy nie mają pojęcia jak bardzo zażyłe stosunki społeczne łączą dwojga ludzi. Niemniej jeśli w naszym gronie przyjęło się tak mówić, to nie ma problemu. No chyba, że ktoś ma z tym problem :P
Jest jeszcze jedna kwestia – jeśli się jest w związku, to w zasadzie powinno się unikać drażniących kwestii (w sensie – słowa „kocham cię” zarezerwowane są dla partnera itp.) – ale zdaję sobie sprawę, że „co kraj to obyczaj” albo może po prostu zasady uzgodnione z partnerem, których się trzymamy. I jeśli (a mając chociaż nikłe pojęcie o Tobie i Twoim narzeczonym mogłabym zastanowić się czy nie mam pewności) połówce to odpowiada to żyć nie umierać :)
Zwłaszcza, że człowiek to bestia, lubi być chwalona i mile łechtana w ego :)
Wiem, że niektórym nie mieści się w głowie coś takiego, ale przecież nie można zamknąć się w 4 ścianach i udawać, że związek z partnerem jest jedynym związkiem pomiędzy ludźmi i zamyka wrota do związków przyjacielskich.
BTW – ja też od zawsze miałam lepszy kontakt z facetami niż równolatkami mojej płci. Zawsze mnie denerwowało gadanie o ciuchach, pazurkach i innych bzdetach. Dzięki temu lepiej rozumiem i własnego męża, brata i ogólnie jestem w stanie zrozumieć coś czego nie pojmie przeciętna laska mająca w głowie nadal ciuchy i lakiery do paznokci. No i zdecydowanie mi to pomogło gdy był epizod z FF i podobnie jak u Ciebie – zakończyło się to dobrze, nadal jesteśmy przyjaciółmi i nie ma problemu z komunikacją jakąkolwiek między nami.
Można zatem uznać, że umiejętność kierowania w ten sposób przyjaźnią jest być może powodem do dumy. Dlatego nie widzę powodu dla którego miałabyś nie ulec wewnętrznej potrzebie ^^
Pamiętać tylko trzeba o zasadach ustalonych z partnerem. Proste.
Też trzymam kciuki :)