Score, czyli czy ktoś słucha muzyki w filmach?

Czytam książkę, której głównym bohaterem jest koleś po pięćdziesiątce, kompozytor muzyki filmowej, który dostał Oscara. Nie lubi się tym chwalić, a jednak czytamy o tym naście razy. Mniejsza z tym, przynajmniej w tej chwili.

Co chwilę czytam o tym, że w sumie mało kto słucha muzyki w filmie. Nie chodzi o piosenki, te które możemy znać z radia, tylko te kawałki skomponowane specjalnie na potrzeby filmu. Naprawdę?

Mam na Deezerze playlistę ukochanych piosenek, na niej mniej niż 100 utworów, w tym 7 takich właśnie utworów ze ścieżek dźwiękowych.

Jestem dziwna? Mam nawet ulubionego kompozytora i nie jest nim ani Danny Elfman, ani Clint Mansell, tylko Edward Shearmur, ha! O patrzcie, o Johnie Williamsie nawet nie pomyślałam.

Książka nazywa się Trucicielka i jeszcze w sumie nie wiem, co o niej myśleć. Nie lubię głównego bohatera i tego jego wywyższania się tym, że „poszedł kiedyś do kina wyłącznie dla muzyki”, przy jednoczesnym udawaniu skromnego. Ble. A historia? Czasem wciąga, ale na pewno nie tak jak Chris Carter.

poniedziałek
26.06.2017
11
1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Steve Jablonsky, Thomas Bergersen (choć ten unika szufladkowania, że robi muzykę filmową), Hans Zimmer. I nie, to nic dziwnego. Jak jadę przez gorszy teren wymagający większego skupienia, puszczam OST z Transformersów. :D

Ostatnio np. ścieżka dźwiękowa z „13 powodów” wpadła mi w ucho :D a tak to zawsze z serialu czy filmu znajdę ciekawą nutkę :)

A no właśnie, to jest różnica między ścieżką dźwiękową, a tym co się nazywa „score”. Bo „Score” to te dźwięki, melodie stworzone przez kompozytora, nie piosenki wrzucone, które już wcześniej istniały, tak jak w „13 powodów”, gdzie znów świat odkrywa lata 80 ;)

A to fakt, w grach te score często mają większe znaczenie niż w filmach ;) ostatnio słuchałam muzyki z Tokyo42 i z Kholata – robią klimat!