See You in Valhalla (2015)

Blog dalej nie doczekał się ołtarzyka dla Michaela Westona, więc czas zacząć to naprawiać. Powiedziałam, że skupię się na recenzjach, nawet krótkich, filmów i książek, więc oto jest, recenzja filmu See You in Valhalla, zakładam, że słyszycie o nim teraz pierwszy raz.

Obyczaje to nie jest mój ulubiony gatunek filmów. Znacznie bardziej przemawiają do mnie horrory i thrillery, najlepiej psychologiczne. Odnajduję się jeszcze w kinie akcji i alternatywnych europejskich produkcjach.

See You in Valhalla w/g Filmwebu

Po czterech latach od dziwnej śmierci brata Johana Burwood powraca do rodzinnego domu. Na miejscu niepokoi ją zachowanie ojca oraz rodzeństwa.

Jak pewnie się domyślacie, opis ten jest tak zgodny z fabułą filmu, jak opis z tylnej okładki pierwszej części Nekroskopa. Może nawet jest gorszy?

Johana Burwood (jeśli przyjmiemy, że jest główną bohaterką, bo poznajemy ją jako drugą) powraca do rodzinnego domu, po czterech latach nieobecności, a powodem tej zadziwiającej decyzji jest kontrowersyjna śmierć jej brata – Magnusa…

Taki wstęp bym ja zrobiła, ale co ja się znam? Ja tylko widziałam ten film.

Obsada i bohaterowie

Osobiście dwie osoby znałam – Westona (oczywiście) i Beau Mirchoffa, który przewinął się przez Gotowe na Wszystko, grał w trzeciej Klątwie i czwartej części Strasznego Filmu. Aktualnie gra w serialu MTV – Inna. Pozostałe osoby gdzieś grają, ale to widocznie nie takie „gdzieś” jakie oglądam.

tumblr_no3ab9bg9s1rvm20zo2_540

Jest dobrze, każdy bohater jest inny, nie są przerysowani tylko naturalni i chyba każdy znajdzie taką postać, z którą się utożsami.

Może to być Jo, pozornie beztroska, trochę wrażliwa, może trochę dziecinna i niedojrzała, może Faye, ezoteryczna pielęgniarka, która jak dla mnie wygląda, jakby wyciągnęli ją przed chwilą z hipisowskiego autobusu. Jest też Barry, przystojniak gej, który był mocno nękany przez rówieśników z powodu orientacji i nadwagi, aktualnie psycholog, którego partner jest byłym pacjentem. Do tego Makewi, Hawajczyk, potężny facet z miękkim wnętrzem, trochę poza światem.

Do tego twardo stąpający po ziemi Don, który nawet nie udaje, że śmierć brata go smuci, ani że wizyta tutaj to dla niego przyjemność. Zadowolony, że odciął się od swojej toksycznej rodziny, przyjeżdża z córką – Ashley, która poza nauką nie ma praktycznie czasu na rozrywki, bo rodzice przelali na nią swoje ambicje. Jest jeszcze Peter, chłopak Jo, który przez cały film zachowuje się, jakby nie wiedział co tu właściwie robi.

Wikingowie

Skąd taki tytuł filmu zastanawiacie się pewnie? Magnus, zmarły brat, był współczesnym wikingiem, wyglądał jak Thor, żył przez wiele lat w osadzie, poznał tam miłość swojego życia i razem wrócili do jego rodzinnego domu, gdzie rozpoczęli walkę z nałogiem.

Spotykamy go zaraz przed śmiercią, gdy pisze list do swojej rodziny, mówiąc by się pogodzili, by znów byli rodziną, kończąc słowami See You in Valhalla.

Dlaczego warto obejrzeć ten film?

Jest to kino, które nie trafi do wielu odbiorców, ale nie dlatego, że jest słabe, ale jest po prostu niszowe.  Nieznany reżyser i scenarzysta otoczony garstką mało znanych aktorów, którzy są całkiem w porządku. Jest to obyczaj, historia rodziny, która już nie pamięta jak to jest coś robić razem, nie kłócić się, nie walczyć, tylko normalnie rozmawiać. W chwili pozornego spokoju zza rogu wyskakuje kolejny konflikt, kolejny duch z przeszłości. Choć wszyscy są w jednym miejscu, to każdy patrzy tylko na siebie… Każdy z nich ma coś wartościowego w swoim życiu, ale przez brak tolerancji i dystansu, nie umieją przedstawić pozostałym członkom rodziny swojego punktu widzenia.

see-you-in-valhalla

Mocne 8/10. Bo to liniowy, trochę oczywiście przewidywalny film (chociaż parę momentów zaskakuje). Jest jednak jednym z takich obrazów, nad którymi człowiek powinien się przez chwilę zastanowić. Jeśli podchodzą komuś filmy Zacha Braffa, to z pewnością See you in Valhalla też mu się spodoba.


Michael Weston, cóż, znów występuje w piżamie, jest tatusiem-bucem, trochę za bardzo sztywnym, z drugiej strony, ma trochę racji w swoim podejściu. Postać Dona dla mnie była okej, nie mam mu nic do zarzucenia. No może jedynie to, że był bez zarostu…

czwartek
28.05.2015
12
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Do Sillicon Valley nawet nie robiłam podejścia, Krzysiek oglądał, a do mnie to jakoś nie przemawia, ale nie wiem czemu :D
Daj znać czy Ci to podejdzie ;)