Siedzę i krzyczę

Słuchawki w uszach.

Od kilkunastu godzin ten sam głos.
Te same 445 słów.
Te same prawie pięć minut.

Krzyczę.
Śpiewam.
Mam zamknięte oczy i wyglądam dziwnie.

Piosenka zaczyna się kaszlem.
I gitarą.
Głos z „piaskiem”.
Tekst, od którego mam ciarki na kręgosłupie.

Guess the timing was right.

No lepszy nie mógł być.


Od dwóch tygodni trochę nie ogarniam swojego życia.

poniedziałek
09.01.2017
15
4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


ja najmocniej śpiewam na „she likes it rough” *.*
a potem na „I’m in looooooove, but I’ll fuck this up”

ale generalnie cały tekst jest mniam i kurwa timing :D

Ludzie mają to gdzieś. Napisałbym gdzie, ale nie chcę używać słowa „dupa” publicznie ;)

Dobra nuta – zwłaszcza ten prosty motyw na elektroakustyku. Co do wokalu, nie spodobał mi się. Nie lubię przesteru na mikrofonie. W tekst się nie wsłuchiwałem.

Ten „piach” jak to nazywasz to jest właśnie przester. Rozsądnie dawkowany daje genialne efekty na wiośle, ale bardzo mnie drażni w połączeniu z wokalem. No ale DGCC jak to mawiają.

ej nie no, piach na głosie to nie tylko przester. może być naturalny. moja przyjaciółka śpiewa ;) nasłuchałam się jej piachu.

Na samym początku. Szczególnie „she likes it rough”. Tam jest takie coś „głębiej” w tym głosie. Takie drobne ziarenka piasku.