Lars Kepler — „Hipnotyzer” (Recenzja książki)
Bardzo irytują mnie słabe książki, jeszcze bardziej takie, nad którymi ludzie się rozpuszczają, a do mnie nie trafiają kompletnie. Hipnotyzer to idealny przykład.
Bardzo irytują mnie słabe książki, jeszcze bardziej takie, nad którymi ludzie się rozpuszczają, a do mnie nie trafiają kompletnie. Hipnotyzer to idealny przykład.
W pogoni za Vermeerem to drobna książeczka, zaledwie dwieście stron. Klasyczny przedstawiciel literatury młodzieżowej – dwójka nastoletnich dzieci, przypadkowo łącząca ich przyjaźń i zagadka w tle.
Blog dalej nie doczekał się ołtarzyka dla Michaela Westona, więc czas zacząć to naprawiać. Powiedziałam, że skupię się na recenzjach, nawet krótkich, filmów i książek, więc oto jest, recenzja filmu See You in Valhalla, zakładam, że słyszycie o nim teraz pierwszy raz. Obyczaje to nie jest mój ulubiony gatunek filmów.
Kiedyś powiedziałam sobie, że będę opisywać każdą przeczytaną książkę chociaż w kilku słowach. Nie wychodzi mi to jednak. Czasem dodam parę słów na Lubimy Czytać, dosłownie dwa zdania, rzadziej stworzę recenzję z prawdziwego zdarzenia jak było z FUTU.RE, wiele książek jednak przechodzi bez echa, zupełnie niesłusznie.
Minęły cztery miesiące roku, za mną dopiero 9 książek, wykonując prosty rachunek matematyczny wychodzi, że mogę się nie wyrobić z trzydziestką. Z drugiej strony, aktualnie czytam opasłe tomiszcza – 640 stron FUTU.RE i w międzyczasie jeszcze Łzy Diabła (752).
Coś Wam powiem – nie płaczę na filmach, zdarzyło mi się to tylko kilka razy. Zielona Mila i Most do Terabithii to chyba jedyne tytuły, którym udało się wycisnąć ze mnie łzy. Nie rusza mnie Titanic, nie płakałam po Whitney Houston czy Michaelu Jacksonie – wrażliwość nie jest moją mocną stroną.