A gdybym tak…

Dziś będzie trochę dziwnie. Ja wiem, tu ogólnie jest dziwnie, ale to będzie coś, o czym ostatnio sporo myślę, totalnie nikt nie wie i chyba nadszedł czas, żeby się wygadać. Choć może to nie jest odpowiednie miejsce?

Do tych wynurzeń natchnął mnie ostatnio świat, a za drzwi wypchnęła gra, z którą miałam przyjemność spędzać ostatnie wieczory — Tell Me Why.

Jak część może wie, większość nie, w podstawówce byłam skejtem. To nie była krótka „faza”. Trwało to do prawie końca liceum. A że to było dawno dawno temu, to uwierzcie, nie było w Polsce idei dziewczęco-skejtowych ubrań. Chodziłam więc w męskich koszulkach i takich też spodniach. W buty też nie zaopatrywałam się na dziale dziewczęcym, bo nic tam dla mnie nie było.

Odkąd obejrzałam Koniec niewinności, w mojej głowie co chwilę wyświetlała się scena, gdzie Christina Ricci bandażem owijała górną część swojej klatki piersiowej, by spłaszczyć biust i móc dalej być chłopczycą.

I wiecie co? Chciałam być chłopcem. To nie było na pięć minut, tylko na długie długie lata. Choć miałam chwile, gdy podobały mi się dziewczęce ubrania, wiedziałam, że to do mnie nie pasuje. Że nawet, jak je ubiorę, to to nie będę ja.

Przez moje zainteresowania od najmłodszych lat, większość ludzi w internecie długo myślała, że Yzoja to facet. Czy to na forach o webdesignie, czy tych o wrestlingu. I choć teraz coraz więcej kobiet pojawia się z takimi zainteresowaniami, te kilkanaście lat temu wciąż go-to było założenie, że jestem chłopcem. Nie przeszkadzało mi to, nigdy. Podobała mi się myśl, że w internecie jestem bardziej chłopcem.

Posłuchałam kiedyś rozmowę moich rodziców o tym, czym wypełniona jest moja szafa. Jedno z nich chciało na siłę wyrzucić wszystkie męskie ciuchy, drugie powiedziało, żeby poczekać, aż sama z tego wyrosnę… I ostatecznie „wyrosłam”. Pojawił się Cropp w Polsce i moim rodzinnym mieście, mogłam zaopatrywać się na dziale dziewczęcym w ubrania z pogranicza, z którymi już nikt nie miał problemu.

Szczerze, nie wiem, jak by to było, gdybym urodziła się trochę później. Jak bym wiedziała, że są opcje.

Kazik czyli Kasia

Byłam chyba w gimnazjum, druga, może trzecia klasa. Wracałam do domu autobusem, w którym były też dzieci z lokalnej szkoły „specjalnej”. Chodziły do niej dzieci z problemami, te, które miały wielkie problemy z samym uczeniem się, czy takie, które przez kilka lat nie potrafiły ukończyć danej klasy. I były też takie, które miały problemy natury psychicznej – dzieci z ADHD, do których nauczyciele w typowych szkołach tracili cierpliwość, itp.

Nie minęło zbyt długo, a zakumplowałam się z nimi i całą drogę zawsze gadaliśmy.

Wśród nich był Kazik, czy, jak wolała, żeby do niej mówić – Kasia. Kilkunastolatka o ciele chłopca, która w głowie była dziewczynką i tak o sobie mówiła. W tamtych czasach, w moim mieście, to był powód, by wysłać ją do szkoły specjalnej. Powód, by dzieciaki się z niej nabijały, a nauczyciele traktowali jak coś… dziwnego.

Nie przeszło mi przez myśl, żeby wymyślić sobie chłopięce imię, kazać tak do siebie mówić i przechodzić przez to samo piekło, przez które przechodziła Kaśka. Bycie Trans w małym mieście w środku Polski, nie było nawet koncepcją, o którą wiedzieliśmy. Długo nie miałam internetu w domu, w szkole nikt o tym nie uczył, a w telewizji nie dało się uświadczyć takich osób.

Jak przez mgłę kojarzę jedną postać, w którymś Reality TV, gdzie był trans chłopak, którego „gekon na pompkę” był jednym z powodów do żartu wśród ludzi, których znałam.

To nie były realia, w których mogłam na głos powiedzieć, tak na serio, że myślę o zmianie płci.

Teraz

Można powiedzieć, że zaakceptowałam bycie dziewczyną… Choć wciąż nie żyję w zgodzie z niektórymi częściami mojego ciała. W mojej szafie wciąż sporo męskich lub męskawych ciuchów, a moja fryzura… sami pewnie wiecie.

Już tylko czasem myślę „co by było gdyby…”, podziwiając na Twitterze tych odważnych ludzi, którzy postanowili walczyć o swoje.

piątek
28.08.2020
0
4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *