Anna Karnicka – „Paradoks marionetki: sprawa Zegarmistrza” (Recenzja książki)

Paradoks Marionetki. Sprawa Klary B. Pamiętacie? Czytałam to rok temu i byłam zachwycona, to był jeden z tych momentów, kiedy kilka stron przed końcem wpadłam w panikę — będzie następna część? Co jeśli nie będzie?! Maaaaamo! Na ostatniej stronie na szczęście pojawiła się informacja, że kolejne tomy będą. Uff. Odetchnęłam z ulgą i zapisałam sobie w głowie, by pilnować nowości wydawnictwa, co by przypadkiem nie przegapić kontynuacji.

Na początek. Jeśli planujecie zabrać się za Sprawę Zegarmistrza, upewnijcie się, że przeczytaliście najpierw pierwszy tom. To kluczowe, naprawdę. Bez tego, nie zrozumiecie, kto jest kim, po co coś robi, dlaczego i kto to do cholery jest Canelle? I Klara? No właśnie. Autorka rzuca nas na głęboką wodę i nawet ja, zafascynowana pierwszą częścią, rok później, musiałam mocno się wysilić, że przypomnieć sobie, kto jest kim.

Bohaterowie

Martin, mieszkaniec Pragi, młody adept Praskiej Szkoły Lalkarzy, wkraczający powoli w życie po drugiej stronie.

Obok Martina jest Walter, książę, również uczeń tej samej szkoły, tej samej klasy. Jest Freddie Kruger, dziewczyna, Frederika tak naprawdę, cudowne wojownicze stworzenie z czerwonymi włosami. Mamy jeszcze Victora, Greema, Ainslinga (irlandzkiego demona, hej!), Kobolda i Nel i Neda i Podróżnego i wraca Stina, i Iskra. I jeszcze mnóstwo mnóstwo ludzi.

Część bohaterów polubicie, część Was może irytować, przy niektórych wciąż będziecie mieć wątpliwości. Bo z jednej strony to dzieciaki, przecież są w szkole. Z drugiej też jednak dorośli, którzy wychodzą do baru na piwo i włóczą się nocą po mieście. W głowie wciąż wyobrażam sobie ich wszystkich jako 15-17 latków. Ale czemu? Nie wiem.

Fabuła

Jak to zrobić, żeby nie spoilerować, co?

Martin dostał się do Praskiej Szkoły Lalkarzy, Walter też, to już spoiler. Oprócz nich w tym roczniku znalazło się jeszcze kilkoro wybrańców. Kilkoro adeptów na manipulatorów, którzy z marionetkami i instrumentami będą uczyć się sztuki oddziaływania na ludzi.

Gdy przeczytacie pierwszy tom, będziecie wiedzieć, że Praska Szkoła Lalkarzy to nie jest takie zwykłe miejsce, a ich metody są raczej… kontrowersyjne.

Po pierwsze, to świat magii, gdzie chociaż nie ma różdżek (na razie), to mamy alchemików i wampiry, golemy, smoki i kluczników, którzy dzięki specjalnym kluczom, potrafią przedostawać się w różce miejsca na ziemi. Jest też metro, które jeździ po całym świecie, mocno przypominając Błędnego Rycerza z trzeciej części Harry’ego Pottera.

Po drugie, zaraz na początku rok ktoś z klasy Martina ginie. Zadaniem pozostałych jest znalezienie winnego, wśród ich kameralnej grupy. Kto to był? Dlaczego? Odpowiedzialność grupy jest tym większa, że nieważne, czy grupa wskaże mordercę poprawnie, czy nie — to właśnie wytypowana osoba poniesie konsekwencje… No właśnie. Możecie już odłożyć dłuogopisy i porwać swoje formularze do Szkoły Lalkarzy.

Oczywiście, że mamy intrygi, że mamy walkę dobra ze złem, że mamy jakieś miłosne podboje w tle i rodzące się przyjaźnie. Jest tu wszystko, czego potrzeba do szczęścia. Choć może samych marionetek niewiele?

Ogólnie

Podobało mi się, ale mam lekkie ale. Bo starałam się, nie czytałam tego aż tak bardzo gdzie-bądź, tylko jednak w łóżku przed spaniem albo w wannie. Oczami i głową skupiona właśnie na tekście. I gubiłam się. Czasem nie rozumiałam, czemu niektóre konwersacje obierają taki kierunek, a nie inny, czasem miałam wrażenie, że coś przegapiłam. Nie mówię, że nie mogło mi się zdarzyć, że coś momentalnie zapomniałam, ale chyba nie aż tyle razy?

Czyta się to dobrze, wciąga i znów docieram do końca, wybaczam wszelkie grzeszki i czekam na kolejną opowieść, bo znów mamy wyjście na dalsze historie, wciąż wielu rzeczy nie wiemy i cóż, nie da się ukryć, że ostatnie kilkanaście linijek na ostatniej stronie, to istny serialowy cliffhanger, którego nie powstydziłaby się żadna wysokobudżetowa produkcja.

Warto? Nie warto? Jeśli lubicie Harry’ego Pottera, ale gdzieś po głowie Wam się kołacze, że to historia jednak dla dzieci/nastolatków, to Paradoks Marionetki może być tym magicznym horrorem, którego szukacie. Jeśli lubicie fantastykę, właśnie taką okraszoną dziwnymi istotami, ze szczyptą morderstw i zagadek, to bierzcie. Bo to dobre, naprawdę. Tylko koniecznie razem, bo jako pojedyncza powieść Sprawa Zegarmistrza się raczej nie obroni, co seria o Harrym Potterze akurat robi. Paradoks Marionetki to całość, jak… Sekrety Nieśmiertelnego Nicholasa Flamela, gdzie główny wątek przewija się przez całą serię, wspomagany przez wątki poboczne definujące konkretne tomy.


Drugi tom Paradoksu Marionetki ukazać się miał pod koniec zeszłego roku, ale coś-gdzieś się przesunęło i na sklepowych półkach zobaczycie go dopiero za kilka dni, 31 marca. Jeśli jesteście w gronie fanów ebooków i kupicie zestaw papier+ebook, to będziecie mogli cieszyć się jego treścią już teraz.

Za książkę dziękuję autorce — to dla mnie naprawdę zaszczyt, znaleźć się w gronie tych wybranych do przedpremierowych recenzji. ♥

wtorek
27.03.2018
0
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *