Pół roku w Irlandii
Dziś o 17 minęło pół roku, odkąd jesteśmy w Irlandii. Sześć miesięcy! Brzmi, szczerze, niewiarygodnie. Czuję się, jakby minęły może dwa? Może niewiele więcej. Ale skoro dawno o Irlandii nic nie pisałam, to wykorzystam okazję.
Irlandia nadal jest piękna. Wiosna zaczęła się wcześnie, już miesiąc temu poranki witały nas śpiewem ptaków i słońcem świecącym ostro na soczyście zieloną trawę. Dwa tygodnie temu zakwitły żonkile, a od trzech dni nie czujemy potrzeby, żeby włączać ogrzewanie – temperatura w nocy to co najmniej osiem stopni, w dzień 12, choć w słońcu jest o wiele cieplej.
Deszcz pada prawie codziennie, czasem przez dłużej niż piętnaście minut. Aktualnie to już na szczęście więcej słońca, bo jeszcze tydzień temu mieliśmy dość tych ciągłych chmur – nie było widać błękitnego nieba przez ponad tydzień. Miejmy jednak nadzieję, że utrzyma się to w takiej przyjemnej formie.
Krzysiek robi za szofera sąsiada, przy okazji ucząc się jeździć drugą stroną ulicy, a Amon już jest zapisany do szkoły. Amon! Moja mała dzidzia! Do szkoły! Jest bardzo podekscytowany, szczególnie, że będzie w jednej klasie z synkiem sąsiadów. Mam nadzieję, że entuzjazm mu nie minie, bo na razie bardzo chce się nauczyć pisać i czytać i być z innymi dziećmi. Będziecie trzymać kciuki, prawda?
Nie pozwiedzaliśmy jeszcze nic, mieszkamy sobie na naszej wsi, bywamy w Kilrush, a na spacery chodzimy w dwa sprawdzone miejsca nad ocean. Krzysiek biega i poznaje ciekawsze miejsca, które potem pokazuje mi na telefonie… albo na Twitterze.
Po ostatnich dwóch sztormach trochę podtopiło okolicę pic.twitter.com/SFYVDvTaSn
— Topher (@MoriaCat) February 26, 2017
Klientów lokalnych nadal nie mamy, bo nawet nie mamy czasu ich szukać, nowych ludzi też raczej nie poznaliśmy, ale to nic – mamy Sąsiadów i to mi w zupełności wystarcza.
I pomyśleć, że gdyby tak dobrze nam się z nimi nie układało, to za dwa dni bym musiała szukać nowego domu, bo w pierwszej wersji umowę mieliśmy mieć na pół roku. A teraz? Kto wie, może nawet zostaniemy tu na stałe.
Generalnie nie zmieniło się nic. Żyjemy jak żyliśmy po pierwszym miesiącu tutaj. Kolekcja płyt DVD się powiększa i za parę dni wskoczą tam nawet pudełka BD, moje pierwsze! Półki na książki dalej nie mamy, ale przecież i tak czytamy głównie ebooki. Wytłukliśmy większość kubków i misek, przez co wreszcie mogliśmy kupić nowe – nie ma tego złego, co nie? Przemeblowań przeżyliśmy już chyba pięć, a kolejne wizje nadal nam się kreują, więc to na pewno jeszcze nie koniec.
Ogólnie – jest bosko. Powrót do Polski nie wchodzi w grę, chociaż nie powiem, mamy oboje taką ofertę pracy, że gdzieś tam z tyłu głowy to się cały czas odbija. Ale nie. Za dobrze nam tu, za ładnie, a Amon by chyba płakał miesiącami za „ludźmi”, jak nazywa Sąsiadów.
W Polsce będziemy jakoś w wakacje, na przełomie czerwca i lipca, więc jak ktoś chce na piwo, soczek czy coś, to wiecie, mówcie wcześniej! I jak chcecie zobaczyć klify, to zapraszam, bo Irlandia jest cudowna.
Do Irlandii się wybieram, może w wakacje, zobaczymy.
Ale mam niedaleko, dużo znajomych więc kusi mnie okropnie ten kraj!
Ostatnio przegapiłem termin – moja wina – ale teraz koniecznie musimy coś wymyślić i się spotkać. Gdzie Was będzie można złapać w Polsce?
Na przełomie czerwca/lipca będziemy w PL. Warszawa na pewno w planie, bo musimy odwiedzić iMagów ;)
Kurczę, pisałam Ci to już na fejsie – jak ten czas szybko mija! To już pół roku! Wow! A pamiętam, jakby to było dziś Wasze obawy, szukanie domu, miejsca, przeprowadzkę… :D Nam tutaj też niedługo minie pół roku – masakra. :D
Ah, ta piękna Irlandia! Poproszę o więcej zdjęć! :D
Ależ miło się czyta takie posty! Niech wam się tam mieszka coraz lepiej!
Nigdy nie mów nigdy 🙌😉
Jestem na tyle ślepa, że już chciałam krzyczeć, że jak to tak, nie mogę skomentować. To zanim napiszę resztę, założę może okulary.
Do rzeczy. Ja też nie mogę w to uwierzyć, że jesteście już tam pół roku. Takie wow wow. :D Ale, niedawno zauważyłam, że czas mija błyskawicznie, przecież dopiero co był Sylwester… Rany. W każdym razie, cieszę cię, że wam tam dobrze :) Ja dopiero będę szukać swojego idealnego miejsca (pewnie w USA ;) ).
Kurde, przełom czerwca i lipca to ja mam akurat #rzeźniatajm. Jednak fajnie, że się odnaleźliście tam w tej Irlandii!
Brzmi, jakbyście znaleźli raj na ziemi. Mam szczerą nadzieję, że tak jest :).
Coś w tym jest – gdyby nie tyle ślimaków wchodzących do domu, to byłoby idealnie ;D ale i tak jest cudownie.
Ślimaki są smaczne…
Smacznego. Mnie to odrzuca bardziej niż pająki większość ludzi ;D
Ten wpis spodobał mi się szczególnie, był jak list, który wysyła się do dawno niewidzianego przyjaciela :P WINCYJ TAKICH DAWEJ!
Super się czyta takie coś, prawie jak wspomnienia Robinsona Cruzoe :P
Co do soczku, pomyślimy :P
Ej, zaszczyt ;D z tym soczkiem. Chociaż z Tobą to bym wolała na jakiś z tych obiadów z TT 😍
Serio? o kurczę. poprawię się, będę robić więcej takich!
Zaszczyt to by był z Wami się napić/zjeść :P Co do obiadów to ja chętnie :P
Serio, uwielbiam takie wpisy, taka codzienność przekazana w formie niby pamiętnika, niby to listu.
No to ten tego, koniecznie!
W te pamiętnikowe wpisy chcę brnąć – tęskni mi się za takimi. Dzięki!
Wzmiankę o soczku odbieram jako takie *pyk oczkiem* w moją stronę – NO JASNE, ŻE CHCĘ! :D a i tak jak przed Waszym wyjazdem zapowiadałem – przyjadę tam kiedyś do Was, także liczę, że kawałek podłogi się znajdzie. ;)
A tam podłoga, mamy wolny pokój i 4! łóżka ;D
zapraszamy, zawsze ♥