Przed nami kolejna przeprowadzka. Już tak zaraz. W piątek. Choć większość mebli pojawi się dopiero za dwa tygodnie. Jajć! Będzie śmiesznie. Dalej zostajemy w tym samym mieście, nawet w tej samej dzielnicy. Wyprowadzamy się, bo po prostu musimy, bo prywatne życie właściciela domu weszło nam w paradę i nikt nic nie poradzi.
Po pierwsze to totalnie nie wiem, jak zatytułować ten wpis. Bo wiecie, to już kolejna przeprowadzka i właśnie przekroczyłam etap liczenia tego na palcach. Do tego jeszcze dochodzi moja nowa praca i to, że nie pisałam tu dwa miesiące. Ugh.
Nie wiem, czy faktycznie to nasz szósty dom. Pewnie nie, pewnie ósmy, mój już nasty. Drugi w Irlandii, to na pewno. Mam nowe biurko. Mam biblioteczkę pełną filmów, książek i gier, i szafkę pod telewizor, gdzie mieszczą się prawie wszystkie konsole. Nie mam telewizora, ale przy 24-calowych monitorach to nie jest aż tak wielki problem.
Dziś o 17 minęło pół roku, odkąd jesteśmy w Irlandii. Sześć miesięcy! Brzmi, szczerze, niewiarygodnie. Czuję się, jakby minęły może dwa? Może niewiele więcej. Ale skoro dawno o Irlandii nic nie pisałam, to wykorzystam okazję.
No właśnie, bo Wy w sumie niewiele wiecie nadal, jak to się wszystko stało, że tak nagle tam, teraz tu.
Czemu by nie, prawda? Już za tydzień będziemy w innym kraju, widoki może nie zmienią się spektakularnie, ale bliskość oceanu, wielkich zielonych pastwisk i gór, które zastąpią nam niekończące się bloki na horyzoncie, to będzie coś odświeżającego.