Pseudorowerzysto ogarnij się
Chciałam napisać „rowerzysto…” ale już widzę te tłumy oburzonych ludzi, którzy jeżdżą przepisowo, którzy będą twierdzić, że obrażam ich, wrzucając wszystkich pedałujących do jednego worka. Niech więc będą pseudorowerzyści, jak kibice.
Bytom, ósma rano, piątek.
Wychodzę z domu, idę chodnikiem, zatrzymuję się przed przejściem dla pieszych, gdy obok mnie przejeżdża rowerzysta, przejeżdża przez pasy, zjeżdżając tym samym z chodnika na ulicę i dołącza do ruchu.
Bytom, ósma trzydzieści rano, piątek.
Wracam, prawie tym samym chodnikiem, ułożonym wzdłuż jednokierunkowej brukowanej uliczki, przechodzę przez te same pasy co zawsze, a na mnie z góry, chodnikiem, zjeżdża rowerzysta. I jeszcze prycha na mnie, że śmiem przekroczyć mu drogę.
Wkurza mnie, że jeżdżą po chodnikach, bo nie chce im się zapieprzać dookoła omijając jednokierunkowy odcinek. Wkurza mnie, że uważają, że są na drodze najważniejsi, że samochód musi zostawić im trzy metrowy pas, gdy już łaskawie zdecydują się zjechać z chodnika na jezdnię. To nie tak ma działać.
Dziękuję, dobranoc.
Kto się ze mną zgadza, a kto nie?
Zgadzam się. U mnie też szaleją i nie patrzą. Jak jestem sam i mam np. ciężki sześciopak mineralnej, to czasami gdy przejeżdża, akurat nabieram ochoty, żeby się obrócić z zamachem. Prawie zawsze trafiam, czasami kogoś zrzucę. Potem pyskówka, ale jak pytam, czy może ma ochotę wezwać policję, to nagle okazuje się, że im się spieszy.
Gorzej jak idę z dzieckiem. Tutaj to ja się boję, że debil jeden z drugiem nie zauważy małego człowieka.
Oczywiście policja i SM ma to w dupie, bo lepiej wlepiać mandaty babciom sprzedającym stokrotki.
Jestem rowerzystą, pieszym i kierowcą w jednym. Rozumiem zarzuty każdej z grup, bo byłem po każdej stronie. Dopóki nie zacząłem jeździć samochodem, nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo denerwujący są piesi wbiegający na drogę. Dopóki nie zacząłem jeździć rowerem do pracy, nie przeszkadzało mi, że inni chodzą po ścieżkach rowerowych jak po chodniku. Problem odwieczny i dopóki nie będziemy bardziej wrażliwi na inne osoby, dopóty nic się nie zmieni.
P.S. Codziennie dojeżdżam do pracy rowerem w centrum miasta i przy większym ruchu wkraczam na chodnik. Jazda ulicą to czasami równoznaczne z samobójstwem. Kierowcy zapominają o utrzymaniu minimalnej odległości od rowerzysty, przez co dwa razy oberwałem lusterkiem od kierowcy :-(
Jak to jest zatłoczona ulica, pełna pędzących aut to jestem w stanie to wybaczyć, ale jeśli są to jednokierunkowe uliczki między blokami, gdzie przejeżdża 10 samochodów na minutę, to to już jest czyste lenistwo, bo się komuś nie chce omijać jednokierunkowej albo po prostu, tak my wygodniej.
Jasne, nie ma tu tej części bez winy, tak w „ogóle”, są oczywiście porządne jednostki, ale jak siedzę w samochodzie to też mi czasem serce skacze, jak widzę debili wyłażących pod koła i to jeszcze naszego wielkiego potwora z rurami na masce, więc parę złamanych kości murowane przy jakimkolwiek kontakcie. Nie wiem co tacy ludzie mają w głowach, ja się zawsze staram nawet przy przechodzeniu przez pasy poczekać na tyle, żeby żaden samochód nie musiał przyhamować przed pasami – bo po co, szczególnie teraz jak jest ładna pogoda i te piętnaście sekund mnie nie zbawi.
Niestety nieważne czym się człowiek porusza i jak. I pieszy, i rowerzysta i kierowca potrafią być po prostu chamami. I sposób poruszania się nic nie zmienia. Kierowcy wjeżdżają na przejściu w pieszych, rowerzyści też, piesi zapieprzają z wózkami po ścieżkach rowerowych mimo że chodnik obok, kierowcy spychają rowerzystów na krawężniki. Ręce opadają.
A co powiesz na jazdę zgodnie z przepisami, po ulicy, 2-ch rowerzystów obok siebie miło ze sobą gawędzących,lub jak ktoś zauważył, sprawdzającego newsy na Facebooku, ale z prędkością zwinnego ślimaka?? Blokują cały ruch – bo im wolno – robią to zgodnie z przepisami.
To jest też tragedia, oczywiście przy podwójnej ciągłej, koniecznie. To jest dla mnie chamstwo z premedytacją, bo na pięć minut mogliby rozluźnić swój szyk i przepuścić kierowców, no ale, do tego trzeba chęci.
Nope. Zgodne z przepisami to jest w momencie, kiedy nie blokują ruchu.
Niestety, nie udowodnisz…. Oni się tłumaczą, że też są użytkownikiem drogi , a że jadą powoli… no cóż
Nie, nie nie. Jeśli jadą jeden za drugim, to mają prawo jechać z dowolną prędkością, ale ja mówię o jeździe obok siebie – ta od ostatniej nowelizacji jest dozwolona, jeśli na przykład jest to droga dwupasmowa albo jednopasmowa z małym ruchem, gdzie można ich spokojnie wyprzedzić.
Ale ja to wiem – tylko jak mam to „im” wytłumaczyć ? Toż to ludziska bez wyobraźni
Nie bez winy są wszyscy. Piesi, bo tam gdzie ścieżka rowerowa, to na nią wchodzą i rzadko jest to uzasadnione, oraz rowerzyści, bo widząc pieszego na ścieżce rowerowej zamiast zwolnić i użyć delikatnie dzwonka, praktycznie zawsze robi awanturę. Jesteśmy pełnoprawnymi użytkownikami ruchu i miejsce na drodze znajdzie się dla każdego.
Jasne, można jeszcze zacząć zwalać na to, że nie wszędzie są ścieżki rowerowe – w Bytomiu w centrum szczerze nie kojarzę ani jednej, dopiero w okolicach parku. Nie lubię jak sobie rowerzyści jadą po chodniku bądź po ulicy odcinkami, w zależności jak im najwygodniej, nie na tym to ma polegać, że robią co chcą.
Ostatnio jadąc do Kazimierza leśną trasą gdzie można płynnie sunąć 70 km/h napotkałem na moim pasie rowerzystkę, która jechała z prędkością wolnego truchtu jednocześnie sprawdzając Facebooka w telefonie. Wiem, bo widząc jak jedzie slalomem jedną ręką trzymając kierownicę zwolniłem, upewniłem się że nic nie jedzie z naprzeciwka, zredukowałem bieg do dwójki i w bezpiecznej odległości podziwiałem ten cud natury. Cóż, niektórym brakuje wyobraźni. Nie tylko na chodniku czy ścieżce rowerowej.
Masakra jakaś. Rozumiem jeszcze trzymanie tylko jednej ręki na kierownicy, ale patrzenie w telefon to już dla mnie totalna abstrakcja, ale ja ogólnie jestem rowerowy cykor ;D
Zgadzamy się. Ulica jest tak samo dla rowerzystów, jak dla samochodów. Chodnik jest dla ludzi, a nie dla rowerów.
Zgadzam się. Niestety, często muszę dziecko łapać, bo chodnikiem jedzie rowerzysta i to wcale nie wolno.
Jeśli jadę rowerem to nigdy nie na chodniku. Wychodzę z założenia, że chodnik jest dla pieszych a ulica dla wszystkich innych pojazdów.
Prawidłowo ;)
Mnie najbardziej wkurza taka nieskoordynowana jazda. Sytuacja: Jest szeroki chodnik dla pieszych, równolegle porządna droga rowerowa, a obok całkiem ruchliwa ulica. Pieszych tyle, co kot napłakał, na ścieżkę rowerową żaden nie wchodzi. I ciśnie rowerzysta – osprzęt, ubiór, gadżety – pełna profeska, tylko mózgu przy tym wszystkim zabrakło. No bo jak wytłumaczyć zachowanie następujące: Rzeczony rowerzysta popyla droga dla rowerów (super, po to ona jest), nagle, bez żadnego znaku wjeżdża na sąsiadujący chodnik i spory kawał jedzie nim slalomem, po czym wraca na chwilę na drogę dla rowerów, nabiera prędkości i jak gdyby nigdy nic, wpieprza się na jezdnię, wymachując przy tym pod adresem kierowcy. Nie, droga rowerowa się w tym miejscu nie kończyła. Idiota po prostu. No i niestety jest to nagminne.
Sam popylam dużo na rowerze, a można powiedzieć, że prawie codziennie. Wszędzie, gdzie mogę, to jadę rowerem i widzę, co dzieje się na drogach. Pseudorowerzyści nie mają szacunku do pieszych, a piesi do rowerzystów. Bo mnie osobiście wkurza, kiedy jest droga wyznaczona na chodniku dla rowerów, a poruszają się po niej ludzie. Po to, ktoś wymyślił oddzielny pas, aby rowerzyści bez problemów mijali pieszych, co w większości przypadkach się udaje, ale bywa też tak, że jest z tym problem. Często mam tak, że rozpędzony na chodniku dla rowerów muszę zwalniać, albo omijać kogoś, kto postanowił sobie pójść nie tą stroną, co trzeba. Jeśli faktycznie jest tylko chodnik dla pieszych to nie schodzę z drogi, bo ktoś za mną jedzie… Chodnik jest dla pieszych, a ulica dla rowerów.
Totalnie zwykły chodnik, bez miejsca dla rowerzystów, czyli jest ono dla nich na jezdni w tym przypadku. U mnie koło domu akurat brak ścieżek rowerowych, ale w okolicach parku już są oczywiście, tam gdzie trochę ciekawiej niż tylko bloki i kamienice.
Do jazdy po ścieżce bym się nie przyczepiała. No i to jest właśnie tak, każdy sobie „wchodzi” na terytorium i koniec końców każdy narzeka :/
Wiesz co, to akurat różnie bywa. Ja czasami jeżdżę na rowerze ale korzystam ze ścieżek, których akurat w moich okolicach nie brakuje. Często ludzie idą środkiem ścieżki rowerowej i nawet jak się dudni dzwonkiem na nich to zero reakcji i jeszcze pretensje, że jak śmiem jechać w ogóle na rowerze po wyznaczonej dla mnie drodze, kiedy oni tutaj sobie idą. Ile razy np jadąc drogą i stosując się do przepisów samochody wymuszały pierwszeństwo bo wielu kierowców ma za nic rowerzystów i nie traktuje ich jako pełnoprawnych uczestników ruchu a takimi przecież oni są. Z drugiej strony jestem także pieszym i wiem, że często rowerzyści jeżdżą jak szaleni. Często pędzą i przemykają między ludźmi jak pachołkami a wiadomo jak to bywa na chodnikach, czasami ktoś nagle odejdzie w bok, albo dziecko skoczy czy coś i wypadek gwarantowany a zderzenie z rowerem to nic miłego. Więc niestety tak jak napisałaś na początku – pseudorowerzyści. Jestem także kierowcą samochodu i niestety kultura jazdy jednych w stosunku do drugich na prawdę odbiega od tego co widywałem choćby w Niemczech czy we Włoszech. Kierowcy z rowerzystami po prostu nie potrafią się dogadać i w tym leży problem albo raczej problem leży w szkoleniu jednych i drugich a także zwykłym braku życzliwości czy poszanowania drugiej osoby. Niestety jeszcze chyba poczekamy zanim w naszym kraju ta sytuacja będzie wyglądała tak jak powinna w normalnym świecie ;)