Dyskutujmy:
Banialuki o miłości

Dyskutujmy to taka nowa forma tekstów, taka, w której najbardziej mi zależy na usłyszeniu waszego zdania. W teorii, ja rzucam temat, tak jak dziś, a Wy mówicie, czy się zgadzacie, czy nie. I argumentujecie swoją odpowiedź. Bardzo bym chciała, żeby to się przyjęło. Ja ze swojej strony obiecuję, że zawsze będę wybierać takie tematy, na które możecie faktycznie mieć jakieś przemyślenia, czyli nic specjalistycznego.

Zaczynamy?

Może i nie mam pojęcia o życiu, może nie wiem nic o miłości, kto wie? Są jednak takie dwa cytaty, które choć popularne, dla mnie nie mają wiele wspólnego z prawdą.


W chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kochasz kogoś, przestałeś go już kochać na zawsze.

– Carlos Ruiz Zafón „Cień Wiatru”

„Cień Wiatru” to wykopalisko cytatów i trzeba przyznać, że każdy kolejny brzmi lepiej od drugiego. Zastanawiam się nad tym jednym konkretnym już od kilkunastu miesięcy…

Raz na jakiś czas dobrze jest zostać sam na sam ze swoimi myślami, zrobić krok w tył i spojrzeć z dystansu na swój związek. Wiele par jest ze sobą z przyzwyczajenia, wsiąkły w rutynę i nawet już nie pamiętają, jak to jest być naprawdę szczęśliwym. Więc tak, przyznaję, zastanawiam się czasem, czy kocham mojego faceta. Nie na zasadzie, że mam wątpliwości, tylko sprawdzam, czy to wciąż coś, czego pragnę, czy to wciąż daje mi radość i czy nadal jestem szczęśliwa. Bo jedną z rzeczy, których nie potrafię zrozumieć, jest bycie z kimś z przyzwyczajenia. Bo tak łatwiej, byle nie być samemu. Nie chcę być w takim miejscu.


Jeżeli kochasz dwie osoby naraz, wybierz tę drugą, bo gdybyś naprawdę kochał tę pierwszą nie zakochał byś się w tej drugiej.

– Johnny Depp

Dla mnie miłość nie jest binarna. To nie tylko Kocham / Nie Kocham. Nie jestem w stanie powiedzieć Wam, w którym momencie wiedziałam, że kocham Krzyśka, wiem, kiedy odważyłam się to powiedzieć, ale nie było jednego momentu, w którym amorek strzelił w moje serce i wyświetlił mi w głowie serduszka. Nie było. To się rozwinęło, od zauroczenia, do miłości.

O kochaniu dwóch facetów część już wie, część nie. Za bardzo zagłębiać się w temat nie będę, jednak to wcale nie musi być tak, że przestało się kochać pierwszą osobę. Wcale. Można po prostu przez przypadek trafić na kogoś, zaprzyjaźnić się z nim, rozmawiać i kiedyś po prostu uznać, że to uczucie w sercu to już kochanie. Od nas samych zależy, czy będziemy w stanie się do tego przyznać, jednak… byłam w tym miejscu i wiem, co mówię. Nie chodzi o szukanie kogoś lepszego, bo wcale nie trzeba szukać, można trafić przypadkiem.

A może ja po prostu nie rozumiem tego cytatu? Bo moim zdaniem naprawdę można kogoś kochać, a mimo to wcale nie chcieć spędzić życia z daną osobą.


Ogólnie, eh. Muszę Wam się przyznać. Bardzo wiele takich powiedzonek mnie wkurza, wiele utartych fraz, które ludzie powtarzają jak mantry, nie zastanawiając się wcześniej, czy to w ogóle faktycznie ma sens…

A teraz Wasza kolej. Czy Waszym zdaniem, zastanawianie się nad swoimi uczuciami do drugiej osoby, oznacza już, że tych uczuć nie ma? I czy faktycznie, nie można kochać dwóch osób na raz?

środa
19.04.2017
16
2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ja lubię tekst z Sapkowskiego:
„O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki.”
Wydaje mi się, że zastanawianie się nad uczuciami wobec drugiej osoby nie oznacza, że przestaliśmy ją kochać. Zasadniczo jeśli dużo analizujemy, dużo dyskutujemy o naszym związku z drugą osobą to znaczy, że tym mocniej kochamy.
Jeśli chodzi o kochanie w sposób romantyczny dwóch osób jednocześnie to nie jestem do tego przekonany. Wydaje mi się, że można być zauroczonym niezliczoną ilością osób w ciągu swojego życia, a kochać tylko jedną. Miłość nie jest porywem uczucia a wyborem.

Miłość jest wyborem – o widzisz, to mądre, takie na cytat :D Jeśli tak patrzeć, to faktycznie, można kochać tylko jedną osobę. Tylko znów, czy kochanie to miłość? W sensie, no jeśli kogoś kocham, ale jeszcze nie decyduję, że to miłość i nie myślę nawet o tym, żeby z tym kimś byc? Ojejku, to jest trudne. Ale podoba mi się ta koncepcja!

Sapkowski dobry :D

Kiedyś nad tym mocniej się zastanawiałem, teraz, jak już od dwóch lat jestem w związku i idę w stronę najpierw narzeczeństwa a później małżeństwa to już jakoś mniej sobie tym zawracam głowę.
Z mojej męskiej perspektywy to bym powiedział, że jest tak:
Zauroczenie -> Zakochanie -> Miłość
I powiedzmy, że jestem sobie singlem. Podoba mi się jakaś dziewczyna (zauroczenie), randkuje z nią, zaczynam się angażować robi się poważniej (zakochuje się), a następnie po pół roku, roku podejmuje świadomą decyzję że chce z nią spędzić resztę życia (miłość)
Równocześnie w trakcie związku może być jakaś randomowa laseczka której udaje się mnie oczarować (zauroczenie), jednak do niczego nie dochodzi.
Równocześnie wydaje mi się, że mając żonę (miłość), można się mieć ochotę na koleżankę z pracy (zauroczenie), a potem mieć z nią romans (zakochanie).
Ale nie kupuje tego że można mieć 2 „miłości”, związki poligamiczne itd, itp. Wydaje mi się, że osobom w takich związkach i ich dzieciach to siada na psychikę i nie dają rady tak żyć. Niby działa to w krajach arabskich ale nie jestem przekonany…

Niby tak ;) u mnie było tak, że jestem sobie długo w szczęśliwym związku i nagle poznałam kolesia. rozmawialiśmy coraz więcej, codziennie, przeszliśmy do przyjaźni. ani on w moim typie, ani ja w jego, ale coś iskrzyło mimo wszystko. gdzieś ktoś komuś wyznał miłość i w tle się wciąż kołatało, że gdyby tego pierwszego nie było, to byśmy byli razem. Ale nikt do nikogo nie miał żalu, wszyscy o wszystkim wiedzieli. I nie powiem, że to nie miłość no.

Mnie zawsze śmieszy kategoryzowanie uczuć. Kurczę, nie dość, że dla każdego miłość ma całkiem inną barwę, znaczenie, intensywność etc. to jeszcze jest tak wiele rodzai miłości… W ogóle uczucia są niepoliczalne, często nawet nie można ich nazwać… a co dopiero powiedzieć konkretnie, że sorry, ale to jest miłość a to, co czuję do tej drugiej osoby już nie.

Kiedyś ktoś gdzieś powiedział, że miłość to wybór, wiesz taka miłość na całe życie, to wybór, z kim chce się spędzić życie, budzić rano i komu chcemy pokazać to jak wyglądamy i czujemy się, i myślimy w każdej chwili naszego życia, gdy nam dobrze i nam źle. I się zgadzam z tym w stu procentach. Bo miłości się nie ogarnie, ale nasze decyzje już tak.

BTW, kochanie dwóch osób – moim zdaniem to kultura na nas wymusza zachowanie czysto monogamiczne. Owszem, nie mówię tutaj o zdradach, czy poligamii, ale uczuć się nie da ogarnąć. Nie powiesz sercu „nie czuj”. Nie da się.

Dla mnie nie są, zdecydowanie. Dla kochania, np nie porzuciłabym małżeństwa, czy coś w tym stylu. Kochanie, dla mnie to takie zbratanie dusz na wyższym poziomie niż przyjaźń ale na niższym niż miłość. Dla miłości można zrobić wszystko, dla kochania miałabym chwile zawahania i bardziej bym kalkulowała, tak myślę :)

Nigdy tego nie rozpatrywałam w ten sposób, w sensie oddzielając konkretnie miłość od kochania, ale tak, dokładnie tak będzie jak mówisz!

Gdyby nie to, że na miłości znam się jak kot na obsłudze kombajnu, to spróbuję się wypowiedzieć, skoro ma być dyskusja.

Jakoś sobie nie wyobrażam kogokolwiek, kto byłby w stanie w imię miłości chcieć ze mną przeżyć życie, a co dopiero komukolwiek miałabym zaufać. Zresztą to, co piszą w książkach, kreują w filmach to fikcja, bo miłość po grób częściej zdarza się w simsach niż w życiu realnym. A i tam nawet jak się nie starasz, to z wielkiej miłości można przejść na zwykłe relacje.

Też tak myślałam, że nikt mnie nigdy nie zechce. A potem się trafił taki jeden szalony ;) a potem, do szczęśliwej dziewczyny, to jakoś już faceci częściej lgną – nie mam pojęcia jak to działa.

W każdym razie, w miłość to ja akurat wierzę. Nie w idealną z książek, ale w popieprzoną na swój sposób, na tyle mocno, że po prostu działa.

Ale porównanie z Simsami jest dobre, ojej!

W trójkę akurat nie grałam za dużo, ale w dwójce już też to było, chociaż tam jak już te serduszka wskoczyły, to trochę się trzeba było postarać, żeby się ich pozbyć, chociaż reszta pasków spadała.

Droga Yzojo,
Kiedyś gadaliśmy na różne tematy. Nadal nie potrafię zrozumieć, czemu inspirujesz się innymi ludźmi. Tak jakby oni mieli ci pomóc przejść przez życie, podjąć słuszną decyzję. Moim zdaniem, jeśli chcesz być naprawdę szczęśliwa, słuchaj sama siebie oraz tych, którzy są blisko Ciebie, na których możesz liczyć i którzy są ci bliscy.
Puste frazesy znanych osobistości z książek…każdy ma swoje życie i sugerując się zdaniem innych, cytatami, opiniami, tracisz własną osobowość i jesteś łasa na to, by tylko ktoś wskazał ci drogę zamiast samej tę drogę znaleźć.
To tak ode mnie.

Ojejku. Ale ja jestem szczęśliwa i chyba wiem, co robię ;) i nie o to w tym chodzi, żeby mi ludzie doradzili – jestem ciekawa po prostu różnych spojrzeń na te cytaty, bo jednak skądś się wzięła ta ich popularność.

Co czuję i co myślę to już na szczęście rozwiązana zagadka ;) Dzięki!

Tak, coś w tym jest. Ktoś mądry/fajny powiedział, to pewnie ma rację. I tak leci w świat.

Nie, ojejku, nie!