12 małp – recenzja jednego z lepszych seriali ever

Syfy po raz kolejny poeksperymentowało z emisją 12 małp. Zeszłoroczny sezon, trzeci, obejrzeć mogliśmy podczas trzech kolejnych nocy. Aktualny (i zarazem ostatni) wyświetlany był co piątek przez cztery tygodnie. Pierwsze trzy wieczory zawierały po trzy odcinki, a półtoragodzinny finał sezonu, składający się z dwóch epizodów, wyemitowany został wczoraj.

W głównych rolach nie ma żadnych zmian, jest James Cole i Cassandra Railly. Do tego Jennifer Goines, Katarina Jones, stojąca za wehikułem czasu, razem z jej córką Hannah, do tego Deacon i Olivia.

Jeśli obejrzeliście poprzednie sezony to wiecie, że aktualnie na tapecie jest walka z Tytanem i jego Czerwonym Lasem, bo zagraża on całemu czasowi. Pierwotny plan, jakim jest cofnięcie wypuszczenia Kalawirusa, spada niestety niżej na liście priorytetów.

Nie bez powodu na okładce czwartego sezonu znajduje się Ouroboros — wąż zjadający swój własny ogon — bo wokół niego kręci się te kilkanaście odcinków. Mamy dziwną rzeźbę z zagadką, pochodzącą ze średniowiecza, którą według przepowiedni, otworzyć może tylko James Cole. Nasza załoga cofa się więc w czasie, najpierw niewiele, później co raz dalej. Korzystają oni ze wskazówek poukrywanych w kolejnych wskazówkach, pochodzących od Pierwszych, takich jak Jennifer. Jednocześnie muszą wodzić za nos Tytana i 12 Małp, którzy już wiedzą, że Cole szuka broni, która może im zaszkodzić.

W całym sezonie cofniemy się do różnych miejsc i czasów, zobaczymy współczesną Pragę, drugą wojnę światową, lata sześćdziesiąte w Hotelu Emerson, a także średniowieczną wioskę, gdzie Jennifer oczywiście wpadnie w kłopoty. Poza tym, zobaczymy sceny, które poznaliśmy „z drugiej strony” już w poprzednich sezonach i nie zabraknie również nawiązań do filmu, których nie widzieliśmy od pierwszych odcinków.

Widać zabawę formą, widać przyłożenie się do muzyki, która już w trzecim sezonie była czymś więcej, niż tylko tłem. Są świetne ujęcia i przejścia między scenami, które docenią nie tylko ci, którzy zwracają w ogóle uwagę na takie rzeczy.

Całą moją recenzję przeczytacie na Movies Room.

niedziela
21.10.2018
2
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *