5 banalnych sposobów, żeby więcej czytać

Podobno z czytaniem dalej jest problem. Ludzie nie tyle nie mają chęci, co nie umieją znaleźć czasu, pomiędzy graniem w gry i oglądaniem filmów czy seriali na Netfliksie. Do tego praca, Facebook czy Twitter, wyjście na zakupy, ze znajomymi na piwo, dzieci, szkoła, gotowanie, pranie, sprzątanie…

No właśnie. Kiedy więc czytać? Jeśli nie ma kiedy czytać? Jak czytać? Jak się nie chce.

1. Przekonaj się do ebooków

Banał czy nie? Ebooki mają naprawdę sporo plusów. Może nie pachną papierem, może bardziej męczą oczy (ale niekoniecznie jest to prawda), może trzeba kupić czytnik, który kosztuje więcej niż 10-15 nowych książek. Może.

Ebooki męczą oczy. Tak, nie, nie wiem?

Czytnik z e-inkiem jest najbliższy książce, choć daje nam ten komfort, że możemy powiększyć sobie literki, zmienić sam font, jeśli nie pasuje Wam ten, który jest domyślnie. Macie taki komfort w papierze? Czytanie drobnego druczku mocno wpływa na komfort czytania i męczenie oczu.

Telefon? No właśnie. Świecący ekran, męczący oczy. Większość ekranów nawet przy najniższym poziomie podświetlenia, nadal w nocy daje czadu. Do szczęścia przydaje się wtedy aplikacja typu Twilight, która pozwala przyciemnić ekran i jeszcze ustawić ciepło kolorów i włączyć filtr niebieskiego światła. I telefon nagle przestaje razić po oczach. Większość aplikacji do czytania ebooków daje jeszcze możliwość ustawienia czarnego tła i białych liter, co naprawdę dobrze sprawdza się w nocy. Jaką aplikację wybrać? W sklepie znajdziecie ich dużo, np. Moon+ Reader. Większość z nich będzie obsługiwać zarówno tryb nocny, jak i możliwość zmiany fontów, interlinii czy wyrównania tekstu.

Osobiście, czytam na telefonie, czytnik leży w kącie. Aplikacja? Legimi. Nawet jeśli kupuję ebooka, to wrzucam sobie go na tamtejszą półkę, żeby wszystko mieć w jednym miejscu. Do tego Twilight, czarne tło i spokojnie mogę czytać w środku nocy.

2. Czytaj kilka książek na raz

Podobno mało kto tak robi, a moim zdaniem to mocno wpływa na to, ile się czyta.

Czasem jest tak, że albo książka mi się dłuży, albo jest ciężka, albo nie wpasowuje się w mój humor – różnie. Staram się więc mieszać, dokumenty, thrillery, kryminały i literaturę młodzieżową. Czasem gdzieś wpadnie science-fiction, a Chris Carter czy premiery, na które czekam od dłuższego czasu, wskakują na listę bez kolejki. Wiem, że jeśli zaskoczy, to po kilku dniach już będzie po wszystkim.

Dobrze jest mieszać gatunki, polską literaturę z zagraniczną i pilnować, żeby nie było zbyt wielu postaci o tych samych imionach.

3. Czytaj wszędzie

Czytam codziennie przed pójściem spać, najpierw dzieciom (ebooki, przy zgaszonym świetle), później sobie, gdy już jestem w sypialni i zasypiam. Przy książkach mi to wychodzi najlepiej, choć czasem coś wciągnie za mocno i nagle robi się trzecia.

Do tego w wannie, pod prysznicem nie ma jak, ale do wanny można zabrać zarówno telefon/czytnik, jak i papierową książkę. Najpierw oczywiście trzeba przezwyciężyć ten lęk, że książka/telefon wpadnie do wody, ale to nie dzieje się często. A im starszy telefon, tym mniejsza obawa o niego. Przygotujcie sobie tylko ręcznik gdzieś blisko, żebyście mogli otrzeć dłonie i odłożyć czytadło w bezpieczne miejsce.

Później oczywiście jest czytanie w miejscu, o którym mało kto mówi — czyli w łazience, ale nie przy kąpieli. Telefon i tak zabieracie ze sobą, prawda? Zamiast otwierać Facebooka, Twittera, Instagrama czy grę, włączcie aplikację do ebooków. Jeśli macie szczęście i autor dzieli książkę na mnóstwo rozdziałów, to spokojnie przeczytacie chociaż jeden.

4. Pozbądź się gier z telefonu

Oczywiście dotyczy to przypadków, gdy już choć trochę przekonaliście się do cyfrowych wersji książek.

Ja to widzę, tę zmianę w tym ile czytam, gdy zainstaluję jakąś grę. O ile w przypadku Candy Crush Saga jest łatwo – 5 żyć, potem ruszasz dalej, o tyle mój drugi ulubiony gatunek, incremental games, w pewnym momencie pozwala na granie przez pół godziny bez dłuższej przerwy. No właśnie. Po tygodniu czy dwóch się zazwyczaj reflektuję i wracam do czytania, zamiast klikania po grach, gdy mam wolne 5 minut.

5. Spróbuj

Po prostu. Naprawdę. Dajcie sobie kilkanaście dni, żeby zobaczyć, czy ebooki faktycznie tak bardzo nie są dla Was, czy może jednak to jest jakiś sposób. Nie musicie tak czytać wszystkich książek, to nie jest tak, że ebook i papier się gryzą. Ukochane książki trzymajcie na półkach, niech leżą ślicznie, grzbietem do świata, dumne i piękne. Ebooki niech będą po to, żebyście mogli odkrywać, eksplorować nieznane gatunki czy autorów, spróbować sposóbu na #randomoweksiążki.

Sama nie przekonałabym się do ebooków, gdyby nie to, że dostałam kod na FUTU.RE do androidowego Play Store.

Już wiecie, prawda? Jeśli ja piszę o ebookach, to znów Wam powiem o Legimi. Bo to świetna usługa, która czytaniu bardzo pomaga. Bez zobowiązań, ani wobec nich, ani wobec książek. Czytacie co chcecie, ile czasu chcecie, możecie rozgrzebać setki tytułów, zanim natraficie na ten, który do Was trafi. I wiem, tak, okres próbny w Legimi to tylko tydzień – trochę mało, nie? Ale. Jeśli skorzystacie ze specjalnego linka z kodem, dostaniecie aż 30 dni abonamentu unlimited za darmo. Kliknijcie, sprawdźcie i wróćcie do mnie za 30 dni, okej? Ale chociaż spróbujcie.

Abonamenty później są różne, jeśli chcecie się czytelniczo rozruszać, wystarczy najniższy pakiet, w którym macie 150 (o, już 300!) stron co miesiąc. Niewiele, owszem, ale jeśli czytacie sporadycznie i wciąż nie jesteście pewni, czy ebooki są dla Was, to wystarczy. Raz na dwa miesiące będziecie mogli coś przeczytać.

Nie zapominajcie też oczywiście o darmowych ebookach, które znajdziecie zarówno w Legimi (sporo klasyki) i na stronie Wolne Lektury.

wtorek
20.03.2018
10
4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ja zawsze mam rozpoczętych kilka książek, nie umiem czytać tylko jednej. W zależności od humoru i fazy księżyca mi się zmienia zachcianka :D.
Czytanie najlepiej mi idzie w ciągu dnia, jak np. robię obiad. Zamiast oglądać w tle serial, to te 8 minut gotowania się makaronu spędzam przy książce. A później często i po obiedzie czytam, bo najtrudniej mi zacząć, później idzie już łatwo. Jeśli jadę gdzieś komunikacją miejską, to (o ile nie są to godziny szczytu) zabieram książkę. Tylko trzeba uważać żeby nie przegapić przystanku (parę razy mi się zdarzyło…).

Do ebooków jakoś nie mogę się przekonać #teampapier! No i jako nałogowa zbieraczka zakładek nie mogłabym sobie odmówić papierowej książki. Chociaż była jedna książka, którą przeczytałam w pdfie na komputerze, bo nie można było jej dostać w żadnej księgarni (druga księga „Malowanego człowieka”). Miałam też krótką przygodę z audiobookami, ale po kilku próbach się poddałam, bo nie byłam w stanie skupić się na treści. A szkoda, bo byłoby to wygodne.

[co to za piękne fonty? muszę koniecznie znać nazwy!]

A z tymi cienkimi to jeszcze nie koniecznie. Czasem 200 stron nudnej książki idzie mi dłużej, niż 400 stron Chrisa Cartera ;) ale uwielbiam też literaturę młodzieżową, a tam jest sporo książek ok. 200 stron.
Zafon nowy mnie trochę przeraża, bo to prawie 1000 stron w legimi, podobnie niektóre cegiełki Kinga…

Ja się nigdy nie przekonałam do audiobooków, ale też no nie dojeżdżam nigdzie, a w czasach jak dojeżdżałam to i tak transportem publicznym, więc mogłam się zakopać na siedzeniu z książką po prostu.

Podziwiam, czytanie telefon vs. czytnik, to przepaść; po telefonie oczy obrywają zdecydowanie mocniej. :C

PS. Tęsknię za Disqusem.

Mam czytnik, ale telefon mam zawsze przy dupie i przy komforcie jednak aż tak wielkiej różnicy nie widzę. A czytam dużo.

To jak masz legitny email podany tu w formularzu, to powiadomienia już powinny działać :D #czary