„Sekrety Nieśmiertelnego Nicholasa Flamela” pod lupą

Cykle? Jak widać kompletnie nie dla mnie, bo z regularnością u mnie… jak widać. Dam sobie więc spokój z cyklicznymi wpisami i po prostu będę pisać, jak będę miała o czym, bo nie lubię lać wody czy pisać o niczym – samą mnie boli jak robię wpis, w którym nie ma nic mądrego ani ciekawego (chociaż ktoś pewnie jakieś takie wpisy tu znajdzie).

Skończyłam czytać właśnie całą serię „Sekrety Nieśmiertelnego Nicholasa Flamela”, sześć książek za mną i naprawdę czuję potrzebę napisania paru zdań.

Dziś też wrócę do tematu zbrodni przeciw książkom, bo znów mam boleści w tej kwestii.

Sekrety Nieśmiertelnego Nicholasa Flamela

Cały cykl ma sześć książek. Alchemik, Mag, Czarodziejka, Nekromanta, Wiarołomca i Wiedźma. Sama nie wiem, czy to fajne nazwy czy nie – takie sobie i generalnie niewiele mówią.

Opowieść mimo tytułu nie skupia się w całości wokół Flamela (i jego żony), ale wokół bliźniaczego rodzeństwa Sophie i Josha Newmanów, piętnastolatków, którzy podczas wakacji spędzanych w San Francisco poznają nieśmiertelne małżeństwo. Akcja powieści rozgrywa się siedem dni (tak, średnio niewiele ponad dzień na książkę), a powieści są całkiem obszerne – format B5 i około 400 stron.

Oprócz wątku bliźniąt i Flamelów mamy jeszcze Scathach, Johna Dee, Niccolò Machiavellego i jeszcze parę innych osób, wokół których kręcą się wydarzenia. Ze względu na mnogość główniejszych bohaterów każda z części ma bardzo dużo rozdziałów (powyżej czterdziestu), co pozwala opisywać równolegle dziejące się wydarzenia. Rozumiem ten zabieg, niemniej bardzo działał mi na nerwy, szczególnie, że część bohaterów interesowała mnie bardziej, a część mniej. Z drugiej strony motywuje to do szybszego przedzierania się przez kartki.

O czym to ogólnie jest? O Newmanach i przepowiedni Maga Abrahama, spisanej w księdze zwanej Kodeksem (w której znajduje się też recepta na eliksir nieśmiertelności), mówiącej o bliźniętach z magicznymi mocami, z czego jedno ma moc zniszczenia świata, a drugie uratowania go. Flamelowie podróżują więc z bliźniętami, by dokonać „Przebudzenia”, czyli nauczyć ich magii poszczególnych żywiołów…

Dwoje są jednością – a jedność jest wszystkim.

Powieści w częściach, czyli masło maślane posmarowane masłem

Wiele powieści wydawanych jest w częściach albo jako elementy serii – nie przeszkadza mi sam fakt. Czasem zdarzy mi się bardzo polubić bohaterów i z niecierpliwością czekam, aż pojawi się coś więcej o ich losach. Tak jak w przypadku Harry’ego Keogha, Luisa Barnavelta czy Harry’ego Pottera. Czasem jednak jest tak, że trzeba czytać i czytać, ciągnąć jedną historię, jeden główny wątek przez milion części powieści. Tak jest z Pretty Little Liars i z „Sekretami”.

W „Sekretach” cholernie denerwowało mnie to, że przez pierwsze naście stron kolejnych części atakowana byłam tymi samymi zdaniami, które miały mi przypomnieć co działo się wcześniej. Jest to o tyle niepotrzebne, że skoro akcja powieści rozgrywa się dzień po dniu i urywa w środku wydarzeń, to ktoś od razu sięgnie po kolejną powieść – nie będzie czekał pół roku aż zapomni co działo się w poprzednim tomie. Tyle papieru zmarnowane, tyle powtórzeń – macie wyobrażenie ile procent piątej części stanowiły takie przypomnienia? W ostatniej książce autor się opamiętał i było tego bardzo mało, na szczęście!

W „Nekroskopie”, dla porównania, albo przypomnień nie było, albo jedynie niewielkie w tekście, albo przed pierwszym rozdziałem znajdowały się dodatkowe streszczenia wydarzeń z poprzednich części. Sprytne, prawda? Można przeczytać, nie trzeba. Można zacząć czytać od środka i nic się nie straci, bo każda powieść opowiada w zasadzie inną historię i tylko w tle przewija się jakiś konkretniejszy wątek.

Czysta przesada, czyli o bohaterach Sekretów Nieśmiertelnego Nicholasa Flamela

Jak w każdej powieści mamy bohaterów, rodzeństwo Newmanów, żaden problem, Flamelów – okej, są w tytule i w sumie nawet w Harrym Potterze była o nim wzmianka.

Ale dalej mamy ogromną ilość postaci historycznych, John Dee, który mi osobiście mówi niewiele, Machiavelli – nazwisko pamiętam ze szkoły, Joanna D’arc, Hrabia de Saint-Germain, Prometeusz czy nawet Anubis i Ozyrys. O ile to co w trakcie czytania pierwszej części było zabawne w kolejnych już przestaje mnie bawić – bo ileż można czytać, że co druga osoba z historii to nieumarły, wampir czy inne nieśmiertelne stworzenie. Bo o ile jasne, jakaś nastoletnia wojowniczka, żyjąca tysiące lat czy sam Nicholas Flamel z żoną są już u mnie na porządku dziennym, o tyle wplatanie w tę historię osób takich jak Joanna D’arc czy Prometeusz to już czysta przesada i po wprowadzeniu pięciu takich postaci to już jest po prostu męczące. (Nie myślcie sobie, że nie ma wzmianki o da Vincim czy Einsteinie).

Gdzieś powinna być granica i moim zdaniem została ostro przekroczona.

Ogólnie mówiąc

IMG_20140408_154603Powieść jest niezła, przy drugiej części zwątpiłam (ale po prostu za bardzo wyidealizowałam sobie ją w głowie podczas rocznego oczekiwania by wpadła w moje ręce), ale potem z tomu na tom jest coraz lepiej. Końcówka jest świetna i przez ostatni tom w większości przypadków nie mogłam się oderwać od książki.

Jest to coś na raz (bo szkoda nie przeczytać tak pięknie wydanych książek), ale ten jeden raz naprawdę warto. Podczas drugiego mojego spotkania z pierwszą częścią (by być na bieżąco przed „Magiem”) już nie było tak wspaniale jak to pamiętałam sprzed roku.

#13. Alchemik

#13. Alchemik

Autor: Michael Scott
4.5/5
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 320
Przeczytane: 14.06.2014
#14. Mag

#14. Mag

Autor: Michael Scott
2.5/5
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 376
Przeczytane: 10.08.2014
#15. Czarodziejka

#15. Czarodziejka

Autor: Michael Scott
4.5/5
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 400
Przeczytane: 19.08.2014
#18. Nekromanta

#18. Nekromanta

Autor: Michael Scott
4.5/5
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 352
Przeczytane: 10.09.2014
#26. Wiarołomca

#26. Wiarołomca

Autor: Michael Scott
4.5/5
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 336
Przeczytane: 4.11.2014
#29. Wiedźma

#29. Wiedźma

Autor: Michael Scott
4.5/5
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 448
Przeczytane: 27.11.2014
sobota
29.11.2014
2
2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hej! Niestety, sprzedałam je już kilka lat temu. Zerknęłam na Allegro, ale widzę że straszną cenę mają, wow.