Xiaomi Yeelight Ceiling Light – smartoświetlenie do salonu

Żyjemy w czasach, gdzie wszystko może być w wersji smart. Zgryźliwi oczywiście dodają, że niedługo tylko ludzie zostaną głupi. Oprócz rzeczy bardzo potrzebnych, są takie, które są interesujące, sekcja z rzeczami dziwnymi i totalnie zbędnymi.

Smartfon? Bardzo potrzebny. Smartczajnik? Bajer. Smartopaska? Interesująca, niekoniecznie potrzebna, ale dobra. Do tej samej kategorii wpada inteligentne oświetlenie, z którym właśnie zaczynam przygodę.

Pierwszym, co przychodzi do głowy na myśl o smartoświetleniu jest to, że nie trzeba już latać do przełącznika w ścianie. Że wystarczy zainstalować na telefonie aplikację, by móc je włączać i wyłączać. I jasne, jest to fakt, ale dalekie to jest jednak od sedna takich lamp czy żarówek.

Ale od początku.

Lampa sufitowa Yeelight

Yeelight to jedna z marek, która wydaje sprzęt pod szyldem Xiaomi. A o Xiaomi słyszeli już chyba wszyscy. Ich smartfony podobają się zarówno androidowcom, jak i fanom jabłek, bo nakładka MIUI przypomina trochę cukierkowego iOS-a, przy okazji będąc niezłym Androidem. A nawet lepszym niż niezłym, gdy porównamy sobie cenę z tym, co ten telefon ma w środku.

Poza telefonami Xiaomi robi też mnóstwo innych rzeczy, wciąż wartych uwagi. Żarówki i lampy Yeelight powoli zdobywają fanów również w Polsce.

Ta lampa sufitowa, moja pierwsza smart~, jest naprawdę spora. Patrząc na zdjęcia w internecie, bez zagłębiania się w szczegóły, wydawała się znacznie mniejsza. Jej kształt jest prosty i uniwersalny, ale nie sprawia wrażenie taniego czy tandetnego. Wykonanie jest solidne, a instalacja prosta, choć nie jest to coś, co każdy będzie w stanie ogarnąć i dobrze będzie zawołać kogoś bardziej odpowiedniego, bo lampę przymocowuje się bezpośrednio do kabli. Jednak gdy już zamontujecie bazę w suficie (albo ścianie, jak Wam pasuje), to demontaż samej części z lampą (by ją wyczyścić) zajmuje kilka sekund.

Barwa światła

Okazuje się więc, że największym atutem takiej lampy ponad zwykłą żarówką umieszczoną w kloszu, jest to, że można zmieniać intensywność i ciepło koloru. Chociaż przygaszanie żarówek istnieje od wielu wielu lat to i tak chyba niewielka część osób miała to tak naprawdę w domach. Pamiętam, że moja babcia miała taki suwaczek do zmiany natężenia światła, a gdzieś ktoś miał w domu pokrętło. U większości ludzi to jednak był tylko przełącznik z włączonego na wyłączone i to, jakie światło świeci, zależało od cyferek i napisów na samej żarówce.

W lampie Yeelight światło może być bardzo jasne i białe, albo żółte o niskiej intensywności. Może być ciepłym jasnym żółtym, albo totalnie przygaszonym, ledwie tylko rozpraszającym ciemność.

I, totalnie szczerze, jest to genialne i cudowne.

Gdy rano szykujemy się do szkoły, Amon odrabia pracę domową, albo siedzimy i rysujemy czy gramy (jak ostatnio) w Monopoly, białe światło sprawdza się świetnie. Wieczorem w ruch wchodzi ciepłe światło żółte, a w nocy, do grania, bardzo pasuje ten przydymiony efekt. Szczególnie z włączoną za plecami choinką.

Jak się tym steruje?

Opcji jest naprawdę sporo.

Po pierwsze jest pilot, mały zgrabny pilot na płaską baterię. Można nim włączyć i wyłączyć lampę, przełączyć się między domyślnymi trybami świecenia, a także zmienić ciepło barw i ich jasność.

Po drugie jest aplikacja Yeelight, w której możemy sterować wszystkimi światełkami tej marki. Znajdziemy tam mnóstwo ustawień, możliwość robienia własnych „scen”, planowanie zmian światła oraz integrację z opaską Mi Band (której nie mam, wiec niestety nie sprawdziłam). W teorii jednak działa to tak, że światło może zapalać się po wejściu z opaską do domu. To dopiero smart!

Po trzecie, żarówki i lampy Yeelight integrują się z asystentami od Google i Amazona, a przynajmniej tyle mam w domu, żeby to sprawdzić. W aplikacji Google Home można dodać lampę i tam się bawić jej ustawieniami, podobnie jest z Alexą. Działają też komendy głosowe.

Hi Google, turn on the lights.

Dzieciaki mają z tym sporo frajdy i nie muszą szukać pilota, by móc włączyć światło – gadanie do Alexy czy Google jest tak fajne, że nawet nie myślą o innej opcji.

Integracja z asystentką pozwala też na włączenie lampy do „rutyny”, czyli konkretne komendy wywołujące akcje, mogą nią także sterować. Gdy więc powiem do Google „it’s Movie Time”, światło zmieni się na ciepłe i przydymione. Podobnie spiąć to można z budzeniem się, kiedy lampa stopniowo i naturalnie będzie zwiększać natężenie światła.

Po czwarte, lampa Yeelight może także być częścią recept w IFTTT. A kto korzysta, ten wie, że możliwości są wtedy nieograniczone.

Wrażenia

To zaskakujące, jak szybko człowiek przyzwyczaja się do takich „bajerów”. Uwielbiam to, że to światło się zmienia, że jeśli boli mnie głowa mogę je po prostu przygasić, a jeśli potrzebuję ostre światło, to wystarczą dwa kliknięcia. Chociaż wydawać się to może głupawe, ale do robienia zdjęć ciepło kolorów ma spore znaczenie i nie muszę teraz ograniczać się tylko do ustawień aparatu.

Odpowiednie światło na co dzień jest na tyle istotne, że po jakimś czasie to już nie jest bajer. To coś, czego faktycznie potrzebowaliśmy, tylko nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.

Wygląda świetnie, pilot jest poręczny i co najważniejsze: tak, jest warta swojej ceny. (Ale baterii do pilota nie ma w zestawie.)


Średnica lampy: 32 cm!
Cena: ok. 270 PLN
Jeśli skorzystacie z kodu GBLED120701 dostaniecie jeszcze dodatkowe 10% zniżki.

Lampa Yeelight do kupienia jest na Gearbest. Znajdziecie ją tam w standardowym białym kolorze, ale też alternatywnych jak niebieski, czerwony, żółty czy dość szpitalny zielony. Wersje dla dzieci mają na sobie obrazki i są dostępne w trzech kolorach.

Jeśli chcecie zamówić lampę albo coś innego z Gearbestu (albo jeszcze nie wiecie, że chcecie) to sprawdźcie tę stronę, gdzie znajdziecie listę rzeczy w pobliskich magazynach, które sprawnie do Was dotrą.

wtorek
18.12.2018
0
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *