Blip.pl z mojej perspektywy

Od trzech dni Blip jest bardziej znany niż kiedykolwiek podczas swojego (chyba) pięcioletniego istnienia, a to za sprawą oczywiście smutnej sprawy, dla mnie i dla tej garstki wiernych bądź aktywnych użytkowników.

Jak się zaczęła moja historia z blipem?

Dołączyłam tam w 2010 roku, nie znając praktycznie nikogo, jednak stopniowo wkręcając się w to hermetyczne towarzystwo. Blip był pierwszą kartą otwieraną każdego dnia i ostatnią zamykaną, tak przez ponad rok… Gościł na moim telefonie, podczas większości wykładów, był rozrywką w autobusie i ogólnie sprawiał, że miałam namiastkę znajomych, choć głównie tych z internetu, których jeszcze nigdy nie spotkałam.

Jednak pewnego dnia, właśnie za sprawą jednego z blipowych spotkań mój świat się tak zmienił, że nie było już zbyt wiele czasu na siedzenie i pisanie o swoim życiu, bo trzeba było zacząć je faktycznie przeżywać…

Czyli za co kocham blipa?

Był maj, 2011 roku. Mieszkałam już prawie rok na Śląsku i pierwszy raz usłyszałam pomysł o zorganizowaniu blipiwa w Katowicach. Od razu przystałam na ten pomysł, bo kusiło mnie spotkać tych ludzi z internetu choć raz na żywo, a uspołecznianie raczej nie wielu wyszło na złe.

Nie było tak jak się spodziewałam patrząc po warszawskich czy poznańskich edycjach, bo przyszły zaledwie dwie osoby poza mną, ale i tak było miło i siedzieliśmy przy piwie przez prawie trzy godziny. Zostałam z niego odprowadzona przez jedynego mężczyznę w towarzystwie, który aktualnie jest moim narzeczonym i z pewnością przyszłym mężem…

Tak więc mam blipowi za co dziękować. Poznałam wielu ludzi, kilku bardzo ważnych, kilkunastu mniej, jednak wciąż takich, do którychś w jakiś sposób jestem przywiązana i byłoby mi smutno, gdyby znikli z internetu. I choć na blipie nie byłam aktywna od dłuższego czasu, to szkoda mi tej społeczności, bo miała coś w sobie. Była Polska, więc ludzie pisali więcej niż na Twitterze, była na tyle hermetyczna, że każdy pisał wszystko, większość ludzi się znała, albo znała kogoś kto znał kogoś, więc ciężko było się czuć obco nawet przeglądając bliplogi nieznanych nam osób…

Szkoda mi go, ludzie walczą, może coś się jeszcze uda?

czwartek
04.07.2013
2
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tak, wiem o czym piszesz, serio… byłem na Blipie o wiele dłużej, niż Ty i może na nim narzeczonej nie poznałem, ale poznałem za jego sprawą Magdę, z którą jestem od pół roku. Koniec Blipa to dla mnie… koniec pewnej epoki. Niesamowity serwis, totalnie olewany przez administrację, ale z żywą, znającą się i działającą społecznością. Która została z nim do końca.

#smuteczek…