„The Five” cudowny serial-thriller Harlana Cobena
Harlan Coben i jego seriale to dla mnie must-watch. Wciąż nie przeczytałam żadnej książki, ale… to nic. Zaczęło się od Netfliksowego „Safe”, przez „The Stranger”, po polskie „In the Woods”. Gdy niedawno Netflix US na Twitterze wspomniał o serialu The Five, poleciałam go obejrzeć! Miałam to szczęście, że w Irlandii dostępny jest na (najdroższym z VOD-ów) — NowTV. Teraz już jestem posiadaczką kompletnego serialu na Blu-Ra. Bo wiecie. Serialove.
Fabuła
5-letni Jesse zaginął dwie dekady temu. Policjant (Danny), będący jednocześnie przyjacielem brata (Marka) zaginionego chłopaka, odkrywa na miejscu zbrodni ślady krwi Jesse’go. Oczywiście, rozrywa to zagojone przed laty rany. Mark zastanawia się, czy jego brat stał się mordercą, a jeśli tak, to czy lepiej byłoby tego nie wiedzieć?
W oryginalnej paczce przyjaciół było ich czwórkę: Danny, Mark, Slade oraz Pru. Ta ostatnia niedawno wróciła do UK z Ameryki, a Slade odnalazł na ulicy dziewczynę, która zaginęła pięć lat temu.
Jak to wszystko się połączy w sensowną całość? Co wspólnego ma zaginiony 20 lat temu dzieciak z porywanymi kobietami? Na to, i wiele innych pytań, odpowiedzi poznamy w 10 prawie godzinnych odcinkach.
Bohaterowie „The Five”
Danny jest policjantem, poszedł w ślady ojca, który wymaga stałej opieki, a jego umysł często odlatuje w nieznane. Ma żonę i dzieci, które niewiele widujemy.
Slade to najbrzydszy członek całego zespołu. Prowadzi schronisko dla trudnej młodzieży i ludzi w tarapatach. Ma pod skrzydłami dzieci, które uciekły z domu, jak i młodych ludzi, którzy nie chcą opowiadać o swojej przeszłości. Jest bardzo lojalny wobec przyjaciół i zrobi wszystko, by ich chronić.
Pru była miłością Marka z dzieciństwa, wyjechała do Ameryki na wiele lat, by teraz powrócić. Pracuje jako prywatny lekarz, ma męża i córeczkę. Jej uczucia do Marka odżywają praktycznie momentalnie, a my musimy patrzeć, jak zmaga się kryzysem egzystencjonalnym (na szczęście w bardzo zgrabnej formie).
Mark jest prawnikiem, w wolnych chwilach znajduje się też szukaniem zaginionych osób. Ma bardzo dobry kontakt z rodzicami, którzy średnio poradzili sobie ze stratą młodszego syna. Julie, matka chłopców, wciąż żyje nadzieją, że Jesse wróci. Gdy tylko dowiaduje się, że jest na to szansa, wydzwania do Danny’ego po kilkadziesiąt razy dziennie prosząc o informacje.
Znanych aktorów tu nie zobaczycie, chociaż Danny podobno gra w Opowieści Podręcznej, a Slade to nikt inny jak Stan Shunpike z trzeciej części Harry’ego Pottera. Julie, matka Marka, grana jest przez aktorkę z oryginalnej Utopii. Zresztą, Marka wszyscy widzieliśmy w najlepszym odcinku Black Mirror, choć ciężko zapamiętać jego twarz.
Ale tu ją łapcie dla „przypomnienia”.
Postacie
Co mnie absolutnie uderzyło jeśli chodzi o tworzenie postaci: są one głębokie, dobrze rozpisane i takie… prawdziwe. To jeden z niewielu seriali, gdzie nie machamy rękami do telewizora krzycząc „czemu tego nie zrobiłeś?!”. Bo wiecie. Nasza postać dokładnie to zrobi! To, co zrobiłby normalny człowiek, a serialom często umyka.
Bohaterzy są inteligentni i przebiegli, mają wiedzę odpowiednią do swojej profesji i nikt tam nie odstaje. Nie ma geniuszy, nie ma przypadków, a każda rewelacja podbita jest faktycznymi wskazówkami.
Harlan Coben scenariuszowo nie zawodzi. W tym przypadku absolutnie nie udało nam się rozwiązać zagadki i dotrzeć do tego, kim jest Jesse i o co w ogóle chodzi.
Muzyka
Na końcu każdego z odcinków i czasem też w środku, usłyszymy świetną muzykę. Ale tak na serio. Świetną. Jeśli widzieliście serialowy „Scream”, to właśnie coś podobnej klasy (obie ścieżki dźwiękowe mają w sobie piosenki zespołu Oh Wonder). Są poważniejsze utwory, i takie bardziej popowe, ale wszystko jest faktycznie dobrze dobrane i robi wrażenie. Nie da się obejrzeć The Five i nie pomyśleć, że muzyka jest genialna. Serio.
Oh.
Oglądając go, trzy odcinki przed końcem musieliśmy zrobić przerwę. Wiecie, spanie, pobudka o 7:30, 10 kilometrów spaceru i praca między tym wszystkim. Mój mózg nie potrafił się z tym pogodzić i w nocy śnił mi się alternatywny rozwój wydarzeń. Szczerze nie wiem, czy kiedyś mi się coś takiego zdarzyło. Wiele seriali wkręciło mi się w głowę i nie potrafiłam przestać o nich myśleć, ale to… było ponad skalę.
Rozwiązania poszczególnych wątków wyrywają z kapci, nie wydaje mi się, żeby coś tam było przewidywalne.
I jeju. Bohaterowie. Kocham te wszystkie drobne rzeczy. Wiecie, jak to, że Pru się w jednym momencie potknęła, a innym razem zaswędział ją nos w trakcie ważniejszego monologu. Uwielbiam te docinki i Slade’a szepczącego „mów głośniej”. I to, że scenarzyści robią nam wodę z mózgu kiedy mogą.
Wiem, że serial ten nie jest dostępny w Polsce na żadnym VOD-zie. Bardzo mi przykro z tego powodu. Nie wiem jak bardzo ufacie moim polecajkom, ale możecie pójść w moje ślady i kupić płyty na Amazonie — BluRay lub DVD. Bo przecież już macie Amazona!
10/10, mam na Blu-Rayu, w razie apokalipsy będę mogła zapętlać.
A Slade z twarzą opryskaną krwią (jest na okładce Blu-Raya, więc nie spoiler!) będzie mi się śnił po nocach. Ach.
PS. Polski tytuł to „Porzucony„. Ugh.