12 małp (2015-)

„12 małp”. Jeśli znacie tytuł, to za sprawą filmu z ’96 roku z wyśmienitą rolą Brada Pitta i Bruce’a Willisa. Pierwowzorem obu historii jest krótkometrażowy film „Filar” z lat sześćdziesiątych, który można znaleźć na YouTube i Vimeo.

Wstyd mi trochę, że piszę o tym serialu dopiero teraz. Gdy go oglądałam, chciałam wszędzie o nim spamować. Skończyło się na dziesiątkach tweetów i koncepcji, która nie wypaliła, choć jej zalążek widzę teraz w lewej kolumnie panelu administracyjnego.

Fabuła

Jest rok 2043, ludzkość zdziesiątkowana przez wirusa, na którego odpornych było bardzo niewielu. Społeczeństwo upadło, ludzie prowadzą koczowniczy tryb życia, żyją w opuszczonych fabrykach i obozowiskach w lasach. I choć nie ma sklepów czy waluty, to jednak technologiczny rozwój został zachowany, a pewna grupa naukowców stworzyła nawet wehikuł czasu.

James Cole zostaje wybrany do podróży w przeszłość. Jego zadaniem jest zduszenie epidemii w zarodku, startuje więc w 2015 roku i porusza się wokół tych dat, odnajdując kolejne elementy układanki, w kolejności dalekiej od chronologicznej.

W naszych czasach jego głównym kontaktem jest Cassandra Railly z Centrym Chorób Zakaźnych, która jest jednocześnie bardzo ważnym elementem układanki, chociaż nikt jeszcze nie wie dlaczego.

Pierwszy sezon to nowe spojrzenie na wydarzenia z filmu, drugi jest już czymś świeżym, pełnym słów i wydarzeń charakterystycznych dla podróży w czasie. Choć na początku zastanawiałam się, czy jest miejsce na kontynuacje, ani przez moment nie miałam odczucia, że odcinki kręcone są na siłę. Trzeciej serii nie mogę się doczekać!

Bohaterowie

James Cole, grany przez nieznanego mi aktora, jest bardzo ciekawą postacią. Jego wybory nie zawsze są dobre, a jednak chyba nie da się przestać go lubić. Lubię to!

Cassandra Railly, momentami wkurza, ale bardzo rzadko. Sama aktorka jest raczej rozpoznawalna – ja poznałam ją w Pretty Little Liars, a następnym razem widziałam ją już w większej roli w Suits. Ogólnie bardzo dobra postać. A fakt, że linie czasu jej i Cole’a rzadko się zgrywają, sprawiają, że sceny z nią przez większość czasu są intrygujące.

Osobiście bardzo polubiłam postać Ramse’ego, a Deacon wpadł do mojego serca dość nagle – nie sądziłabym nigdy, że to będzie jedna z tutejszych perełek.

Ogólnie

Kolejny raz SyFy robi mi naprawdę dobrze. Ascension było cudowne, skończyło się niestety za szybko, w ten projekt jednak inwestują, bo cieszy się wystarczającą popularnością – szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę inne ich aktualne produkcje.

Nie mam „ale” przy tym serialu. Oglądaliśmy po trzy czy cztery odcinki dziennie, nie mogąc się oderwać. Na końcówkę sezonu czekaliśmy jak na szpilkach, a ja już byłam gotowa oglądać ją online, bez napisów i w maleńkim oknie z reklamami, jak to robię przy ważniejszych odcinkach Pretty Little Liars.

Trzeci sezon dopiero na wiosnę. Pierwszy sezon możecie włączyć na Netfliksie z polskimi napisami i lektorem. Ode mnie bardzo mocna rekomendacja.


Obok „Scream” to najlepszy trwający serial, jaki widziałam w tym roku. Wiem, za parę dni „Black Mirror”, a w grudniu jeszcze nowy sezon „Man in the High Castle”. Z anulowanych już seriali to na pewno perełką jest „Utopia”, piękna i brytyjska, z muzyką powodującą ciarki już po pierwszych dźwiękach otwierającej sekwencji.

niedziela
16.10.2016
0
3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *