Notatniki Cognitive Surplus
Cognitive Surplus poznałam przypadkiem, jak wszystko w swoim życiu. Kiedy to było? Nie wiem. Trafiłam na ten sklep pewnie z Reddita, skoro moja notatniczkowa społeczność na drugim koncie Twitterowym pytała, co to za firma.
Siedzibę mają w Portland, w Oregonie, tym mieście, w którym znajduje się tajemniczy las z Uroczyska, takiej książki dla dzieci. Do głowy przychodzi mi też od razu Oregon Trail, ale to wszystko, więcej o Portland nie wiem.
Notatniki i nie tylko
Robią notatniki i nie tylko. Oprócz cudownych zeszytów, o których zaraz dowiecie się wszystkiego, robią szklanki, takie do piwa i takie do whisk(e)y. Płócienne torby i bidony, pocztówki i koszulki. Elementem spajającym całe zaopatrzenie sklepu są unikatowe patterny, powiązane z dziedzinami nauki. Zobaczymy tam więc takie z anatomii, chemii, fizyki, biologii czy astronomii. Na szklankach narysowana jest np. Maria Curie-Skłodowska, a obok niej Nicola Tesla, na innej szklance oczywiście. Te do whisk(e)y możecie kupić w konstelacje lub wzory chemiczne, a na torbach znajdziecie chwytliwe dwuznaczne hasła. Cudo, naprawdę cudo.
W notatnikach można przebierać. Och i ach. Mają bardzo duże, w rozmiarze XL (The Theory), z twardą oprawą w jednym z kilkunastu wzorów. Są L-ki, noszące również nazwę Hypothesis. Experiment w kartonowej oprawie i zestaw czterech kieszonkowych, nazwanych Research.
Jeśli chwilę mnie już czytacie, to wiecie, że ostatnio naszło mnie na rozmiar A6. Spokojnie możemy więc wszyscy założyć, że na XL się nie rzuciłam, ale resztę już mam.
Zamówienie, czyli teoria
Notatniki zamówione na początku czerwca, doszły do Irlandii po 12 dniach. Pięknie, prawda? Cała wysyłka nie była aż-tak-przeraźliwie droga, choć oczywiście dobiła do ceny kolejnego zeszytu — cóż. Z tym się niestety liczyłam, dlatego wiedziałam, że jak już zamówię notatniki zza oceanu, to będzie ich przynajmniej… no kilka.
Paczucha miała w środku:
- jeden notatnik Hypothesis – ten czerwony z sercem, w środku z kropki,
- dwa notatniki Experiment – biały z anatomii i zielony do języków, oba we francuską linię z marginesami po lewej stronie,
- jeden zestaw notatników Research – cztery te kolorowe „maleństwa” w odcieniach brązu (no dobra, jeden jest niebieski).
Przyglądamy się?
Hypothesis
192 strony w kropki, takie duże, szare, o rozstawie 5 mm. Bez krawędzi, marginesów czy odcięć. Bez numeracji niestety też. Rozmiar bardzo zbliżony do B5, 7 x 9 cali.
Do dyspozycji mamy tasiemkę i spis treści. Papier jest biały, nie śnieżnobiały, bo jak czytamy z tyłu, jest on z recyklingu, ale i tak wygląda świetnie. Dostępne są jeszcze warianty, gdzie notatniki mają z jednej strony kratkę, a z drugiej linie oraz gładki z jednej strony, znów z liniami z drugiej. Mój jest cały w kropki.
Cena? 18.95 USD czyli mniej-więcej 70 PLN.
Szczerze? Niedużo. Albo przynajmniej nie-aż-tak dużo, bo 121 stron Leuchtturma w tym formacie i w cienkiej oprawie to ponad 60 PLN.
Experimental
Rozmiar jest taki sam, jak notatnika wyżej. Zmienia się ilość stron, których tutaj jest 112, gramatura papieru — 80 gms — i oczywiście okładka, która jest tekturowa. Dostępne wnętrza to kropki lub linie, te które mam ja.
Cena? 10 USD, czyli około 37 PLN. Za 112 stron w formacie B5. Krzyczymy razem: taniocha! Względna, ale nadal taniocha.
Research
Jak już wiecie, to zestaw kieszonkowych notatników, sporo szerszych niż to klasyczne A6. 32 strony w każdym z nich. Jeden w kratkę, jeden z linie, jeden gładki i oczywiście jeden w kropki. Dla każdego coś dobrego. Pogrupowane według dziedzin na laboratorium, astronomię, anatomię, inżynierę oraz naukę natury i Ziemi. Świetna koncepcja, piękne kolory i koniec z zastanawianiem się, jakie wnętrze chcemy kupić.
Cena? 13 USD, czyli prawie 50 PLN. Strzelamy zębami, ale to przecież zbliżona cena do tej, jaką przychodzi nam płacić za trójpaki od Word. czy Field Notes.
Pisanie, czyli praktyka
Przepraszam, nie jestem z tych, którzy potrafią w celach naukowych popisać cały zeszyt każdym rodzajem pisadeł. Zrobiłam test papieru, na tym „gorszym” papierze, rozdziewiczając notatnik, który będzie mi służył do nauki arabskiego.

Moje pióro Lamy z czerwonym atramentem czasem potrafi przesiąknąć papier Nuuny, szczególnie gdy są to właśnie arabskie szlaczki, gdzie coś łączę i zarysuję papier dwa razy. Wyobraźcie sobie, że w notatniku Cognitive Surplus nie ma nawet ghostingu! Czyli wiecie, nie przebijania (kiedy macie pełny kolor atramentu na drugiej stronie) tylko prześwitywania. Druga strona kartki jest nadal biała, jakby po drugiej stronie nic nie było.
Podobnie wygląda przy pisaniu mazakiem, czerwonym, żeby nie było, o niezbyt cienkiej końcówce — w końcu to mazak, nie cienkopis. Mój osobisty killer, Pilot V5 Hi-Tecpoint, piękny, różowy, z wodnym żelem, uwielbia zostawiać pajączki. Wiecie, w końcu to prawie jak woda. Tylko kolorowa. Pajączki mam w Castelli i w Nuunie. Tu ich nie ma. Nitki papieru nie przenoszą atramentu. Brawo!
Na okładce zeszytów przeczytamy, że są przyjazne wiecznym piórom, sprawdziłam — wiem, że nie kłamią.
Czysto osobiste przemyślenia
Te notatniki są cudowne, są piękne, papier jest świetny, a ich genialne okładki mnie przyciągają na tyle, że nie mogę się doczekać, by w nich pisać. Oczywiście nie wiem jeszcze, na co zużyję pozostałą szóstkę, ale to nic *pat pat*, kiedyś się dowiem. Na razie startuję z jednym, który przecież idealnie pasuje do swojego celu.
Stronę Cognitive Surplus znajdziecie tutaj. Jeśli same notatniki Was przekonają, a cena wysyłki nie, pamiętajcie, żeby napisać o tym na Twitterze — na pewno znajdzie się ktoś, kto się dorzuci do Waszego zamówienia, by rozbić te koszty.
Czekałam naprawdę sporo czasu na to pierwsze zamówienie. Nie zawiodłam się, już chcę więcej! A sam sklep też nie ułatwia nie wyklikania kolejnego zamówienia, bo po opublikowaniu zdjęć na instagramie dostałam kod zniżkowy na następne zakupy. Och i ach, znowu.
Następnym razem koniecznie muszę spróbować mieszanej kratki z liniami, bo wiecie, będę miała z czym porównać. Ale ciii, o Code & Quill następnym razem.
PS. oczywiście jebnęłam się w arabskim, na okładkowej stronie i w ostatnim wyrazie nie powinno być tych kropek nad. Ugh. *idzie kupić korektor, albo worek na głowę*
A idź ty. Zawsze coś wypatrzysz i ja potem wzdycham. Kropki co prawda mnie nie kręcą, ale piórolubność już tak.
Kropki to tylko jeden z wariantów, większość mają w linie lub w kratkę ;) gładkie też mają. I pół-takie, pół-takie, jest w czym wybierać.
Pod koniec września będę znów u nich zamawiać, bo powiększają kolekcję o mnóstwo nowych wzorów :> to wiesz, możesz popatrzeć i może na coś się zdecydujesz? Ceny mają spoko, biorąc pod uwagę, że te większe są B5 ;)
Okładki rzeczywiście cudowne, papier z recyclingu uwielbiam bo na ogół jest szorstki, więc wygodniej się po nim bazgroli. Ach gdyby te kropki miały taki rozstaw jak w Nuunie to leciałabym zakupić :) A tak w ogóle to rozkładają się one na płasko, pytam szczególnie o ten pierwszy, w twardej oprawie.
Sama okładka owszem, ładnie się trzyma, strony… no jak zawsze. Nie odstaje to od innych notatników tego typu. Rozstaw mnie trochę smuci, ale przy liniach/kratce może nie będzie tak źle? Strasznie się przyzwyczaiłam już do tej mojej malutkiej kratki, bo w S jest jeszcze mniejsza niż w większych – 2.5 mm. Jak ktoś ma drobne pismo to stado serduszek. Ale wciąż to niestety niezbyt popularne :( ubolewam.
Mam wrażenie że większość ludzi woli grube, ciemne i odległe od siebie kropki. Więc może jesteśmy za słabym targetem :(
WHYYYY
ale no, właśnie wczoraj się dowiedziałam że Devangari-art, ta polska strona co robi i sprzedaje notatniczki do BuJo, ma grida z rozstawem 4 mm. zawsze jakiś większy wybór (no i ceny nie tak zabójcze jak Nuuna), sprawdzę na pewno :D
Ev, brejking ńju.
na Amazon.de są Nuuny, oficjalnie, spory wybór i za 3/4 ceny co na oficjalnej stronie :D i bez tej strasznej kasy za wysyłkę – odkryłam 3 dni temu i się teraz dzielę ze światem :D
* na co.uk. za to drożej :(