Ile notatników to za dużo? Czyli przeglądamy moje zbiory (A5, A5+)

Już mam takie momenty, kiedy patrzę na to moje pudło pełne notatników i myślę sobie, że mam dość. Że wystarczy. Że to, co mam, będę zapisywać przez najbliższe ponad pięć lat, więc mogę się wstrzymać z zakupami.

Życie niestety weryfikuje moją wiarygodność, a każda większa wypłata kończy się kolejnym odkrywaniem lub po prostu uzupełniania kupki wstydu „bo cośtam”. Bo wiecie, nie mam szkicownika przecież. Ani zeszytu gładkiego (bo wszystkie oddałam dzieciom). Notatników w kratkę w sumie też mi brakuje. Tylko tych w linie i kropki mam tak naprawdę dość i tu już prawdopodobnie nie wymyślę powodu, dla którego musiałabym coś kupić…

Ale do rzeczy.

Jest to moje pudło, które w tej chwili leży obok mojego krzesła, wciśnięte w róg pokoju. Jest tam znaczna większość notatników, choć nie wszystkie. Kilka leży jeszcze w szafie, nigdy nie użyta i czeka na swoją kolej już tak od 2010 roku, tego jedynego roku, który spędziłam na studiach.

W pudle tym są głównie notatniki z tych drogich. Najtańszym tworem jest amazonowa podróbka serii Pulp Journals z Peter Pauper Press z 2004 roku.

Gotowi?

Zastanawiam się, jaka byłaby najbardziej logiczna kolejność, ale chyba po rozmiarach?

A5, A5+

A5 to standardowy rozmiar szkolnego zeszytu. Większość notatników, na które traficie w Empiku czy księgarniach, będzie miało taki lub zbliżony rozmiar. Mało która marka premium trzyma się standardów i zarówno Moleskine, jak i druga włoska firma Castelli, wolą swoje zeszyty robić minimalnie węższe.

[B5+] Code&Quill: Monolith Limited Edition

Pierwszy od dołu granatowy ogromny notatnik to limitowana wersja Monolith od Code&Quill. Nie jest już dostępna w sprzedaży, chociaż podstawową wersję dorwiecie w bieli i czerni z trochę innym materiałem na okładce. 216 stron w rozmiarze większym niż B5, po jednej stronie kropki, po drugiej linio-kratka. Przepiękność.

Odpakowałam go tylko do zdjęcia, przez większość czasu leży w oryginalnym opakowaniu. Jeszcze długo nie będę wiedzieć na co go zużyć.

[B5] Cognitive Surplus: Hypothesis i Experimental

Powyżej macie czerwoną twardą oprawę i biały oraz zielony zeszyt oprawiony w karton. To właśnie Cognitive Surplus. Ideą całego sklepu jest tworzenie rzeczy związanych z naukami. Znajdziemy tam więc szklanki z Marią Curie-Skłodowską, bidon z równaniami matematycznymi, koszulkę z konstelacją czy mapą nieba, a obok tego notatniki. Mnóstwo notatników. Dziedzin jest do wyboru do koloru. Botanika, nauka o kosmosie, inżynieria, matematyka, języki, anatomia, chemia, fizyka i co tam Wam jeszcze wpadnie do głowy.

Zeszyty są spore, ich papier szorstki, z recyklingu, ale dobrze radzi sobie z piórami. Wiem, bo jeden już nawet udało mi się częściowo zapisać i znaleźć mu przeznaczenie. Pozostałe dwa czekają na swoją kolej, a i tak planuję u nich następne zakupy…

Te w miękkiej oprawie mają w środku linie (wysokie na 7 mm), a czerwony w twardej jest w kropki (rozstaw 5 mm). 

[A5] Leuchtturm: kalendarz tygodniowy i trzy notatniki

Leuchtturm to już klasyka. Jasnoniebieski kalendarz to mój pierwszy zakup, na grzbiecie rok 2015. Pierwszy mój drogi notatnik, którego faktycznie używałam i który pokazał mi, że jakość ma znaczenie.

Nad nim mamy złoty notatnik w kropki, z limitowanej metalicznej edycji wypuszczonej na stulecie firmy w 2017. Biały w środku ma kratkę, a wojskowy zielony jest moim poprzednim zeszytem do Bullet Journal. Oczywiście w kropki.

Złoty kiedyś zostanie zużyty do Bullet Journal, a biały pewnie jeszcze trochę czeka. Zielony, choć nie zapisany w całości, poszedł już na emeryturę i robi za notatnik do wszystkiego.

[A5] Stifflexible: Italy

Dla mnie totalna nowość (to ten z napisem Italians Do It Better). Wpadł w moje posiadanie w ramach subskrypcji na Spotlight Stationery. Do zakupu przekonał mnie włoski motyw przewodni oraz fakt, że notatnik ten ma w środku linie oraz strony gładkie i w kratkę. Linie oczywiście dominują, ale pod koniec zeszytu najdziemy też kilkanaście stron gładkich oraz w kratkę.

Unikatową cechą notatnika jest również wykonanie okładki. Jest ona plastikowa i się… zgina. Złamać ją można w dwóch konkretnych miejscach. Ciekawy zabieg, chociaż sama jakość całości zostawia trochę do życzenia. Ich cena odstaje jednak na tle notatników premium, więc można wybaczyć.

Okładki mają świetne i oczami kupiłabym co najmniej jeszcze kilka modeli, które zobaczycie tutaj. Na razie jednak nie potrafię znaleźć dla niego sensownego zastosowania.

PS. koniecznie spójrzcie na Mona Lisę!

[A5] Castelli: Ivory, Black & Gold, Vintage Floral

Czerwony i dwa następnie czarne notatniki to Castelli. Włoska firma, na którą trafiłam przypadkiem już parę ładnych lat temu. W ostatnich latach zachwycają mnie coraz to nowymi seriami, a ich okładki są po prostu niesamowite. Nie obejdzie się więc bez zdjęcia frontu.

Papier wzbudza kontrowersje, niektórym on pasuje (np. mnie), niektórzy mają z nim problem. Jak by nie było, dla pięknego notatnika byłabym w stanie porzucić pióro, choć w moim przypadku nie jest to potrzebne.

Ich notatniki to linie, choć w przypadku czarnych są to kropkowane linie, które w dodatku nie biegną od krawędzi do krawędzi strony, a w dodatku na każdej pojedynczej kartce świeci nam logo firmy. Pozostaje jednak ciężko westchnąć, spojrzeć jeszcze raz na piękną okładkę, na złocone brzegi i te kolejne serie, które już niedługo mogą wylądować na moim biurku…

Z trzech notatników Castelli, dwa są już w jakiejś-tam części zapisane. W czerwonym piszę alternatywną wersję Angie Fiddle, której nie ruszałam chyba ze dwa lata, a czarno-złoty to mój pamiętnik. Kwiatkowy czeka na swoją kolej, ale już wiem, że będzie pamiętnikiem.

[A5] Leuchtturm: Jottbook

Przechodzimy do prawej kolumny.

Na samym dnie znajdują się dwa notatniki, miedziane Leuchtturmy z metalicznej serii, tak jak ten złoty wcześniej. Są to 60-kartkowe zeszyty, które w tym konkretnym przypadku kupić można było tylko w dwupakach.

W środku zobaczymy linie i 32 strony z perforacją do łatwiejszego wyrywania. Przeznaczenie? Pisanie listów. Ale żadnego nie napisałam od chyba roku, więc przyznajmy im również miejsce na kupce wstydu.

[A5] Moleskine: Cahier, Chapters Journal

Za Moleskine’ami generalnie nie przepadam. Mają niektóre cudowne serie z przepięknymi okładkami. Moje serce miękło jednak od lat na widok tych pastelowych Cahierów z pięknym szyciem na grzbiecie. Miękło na tyle, że gdy doszło do zamawiania, kupiłam od razu trzy ich zestawy (po 3 notatniki w każdym). Żeby nie było za nudno, dwa zestawy są A5 (jeden w kratkę, drugi w linie), a jeden A6 tylko w kratkę.

Z cyklu głupi ma zawsze szczęście: wyprzedaż w oficjalnym sklepie, gdzie udało mi się je wreszcie kupić, była ostatnim momentem, gdy te notatniki były w sprzedaży. Zdążyłam!

Pojedyncze sztuki znaleźć możecie jeszcze na przykład na Book Depository, ale ich dostępność jest mocno ograniczona.

Plan? Jeden miał służyć do nauki arabskiego, ale wyręczył go w tym ten z Cognitive Surplus. Wszystkie lądują na kupce wstydu, ale wiecie, jak będę potrzebowała cienkiego zeszytu A5, to już go przynajmniej mam!

Chapter Journals to coś z seledynowym grzbietem. Rozkłada się na kwadratowo, a papier jest z mchu i paproci, gdzie nawet zwykły żelowy długopis przebija. W środku są linie i podział na 7 rozdziałów oraz lista To Do, gdzie wpisałam sobie książki do przeczytania. Kiedyś planuję tam napisać jakieś opowiadanie, albo 7.

[A5] Nuuna: kalendarz

Takie buty! Nuuna ma kalendarz. W sztywnej okładce, tygodniowy z notatnikiem, wypełniony z jednej strony kropkami, a z drugiej gładki. Ma mnóstwo stron na wypisywanie równych dziwnych rzeczy, jak miejsca, które chcemy odwiedzić, przeczytane książki czy ulubione cytaty. Mimo wszystko, nie sprawia wrażenia super-motywującego plannera, bo całość jest w czystej i banalnej wręcz formie.

Nigdy nie był użyty, ale też gdy go dostałam (gratis do zamówienia), to rok się już kończył. Planuję podobny kupić sobie na przyszły rok, więc wtedy przynajmniej będę wiedzieć, jak realnie się sprawdza w użytkowaniu. Malutka kratka z Nuuny bardzo mi podeszła i choć ogranicza to mocno moją pulę długopisów, to ciężko mi już wrócić do standardowego rozstawu kropek.

[A5] Amazon: Pulp Journal

Nieudolna próba odtworzenia jednego z moich ukochanych notatników.

W 2004 roku do sprzedaży trafiły 4 notatniki z serii Pulp Journal, wydane przez Peter Pauper Press. Miały rozmiar niewiele mniejszy od A5, tekturową oprawę, krawędzie beżowych kartek barwione na czerwono i szare linie rozstawione co 7 milimetrów. Notatnik miał zaokrąglone krawędzie i kolorową, czerwoną, wyklejkę, nie miał jednak ani gumki, ani kieszonki z tyłu na luźne notatki. Był pierwszym droższym (~28 PLN) notatnikiem, jaki sobie kupiłam.

Cała idea polegała na tym, że okładki wyglądały jak z romansideł z lat 40/50. Zgadzały się tytuły i większość napisów. Piękne, pin-upowe, z cudnym papierem, nadającym się do piór.

Gdy zobaczyłam, że Amazon próbuje swoich sił – zaryzykowałam. A nuż to będzie fajne?

Ale nie było. Notatnik to chamskie A5, niezaokrąglone brzegi, biały papier bez kolorowanych krawędzi, a szare linie nie dobiegają do krawędzi strony. Sprawia to, że to nic więcej ponad bardzo słabą podróbkę, a i okładki nie wyglądają aż tak świetnie, jak te, które powstały 14 lat temu. Szkoda.

Zastosowanie? Nawet na pamiętnik mi go szkoda, więc pewnie trafi na brudnopis.


Tym oto sposobem dotarłam do końca listy notatników w rozmiarze A5 i większym, a to dopiero połowa sterty. Zgodzicie się ze mną, że lepiej podzielić to na dwie części?

Podsumowanie

Na powyższej liście znajdują się 23 notatniki. Używam 7 z nich. 16 leży i czeka na swoją kolej.

W następnym „odcinku” zerkniemy na te 26 zeszytów w rozmiarze kieszonkowym, które kurzą się w moim pudle.

Które notatniki najbardziej Wam się podobają? Którym znaleźlibyście zastosowanie? A może macie jakąś propozycję, co powinno się znaleźć w ich wnętrzu?

wtorek
09.10.2018
5
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ja cały czas byłam wierna Leuchtturmowi, ale ostatnio uznałam, że czas na zmiany. I jestem w kropce – zaczęłam przeglądać Internety i nie wiem co wybrać. Na pewno nie Moleskine (wg mnie jest trochę przereklamowany, a papier zbyt cienki). Ale dzięki Tobie chyba zdecyduje się ma coś od Code&Quill albo Cognitive Surplus, bo są przepiękne i B5 też kusi od jakiegoś czasu.

PS. Zawsze wchodzę tu i oczekuję zmian w wyglądzie, nie zawiodłaś ☺️ pięknie jest.

Ojejku!

Jak będziesz chciała te Cognitive to gdzieś jeszcze w tym miesiącu planujemy z dwoma znajomymi z PL zrobić większe zamówienie. Wysyłka z USA trochę ciągnie po kieszeni, ale po rozbiciu na kilka osób jest już nieźle. Potem kwestia wysyłki z Irlandii do Polski, ale to też można fajnie rozwiązać :D więc jak coś, to uderzaj na maila.

Code&Quill są cudowne – ja teraz czekam na ich nowy planner, właśnie się kampania na Kickstarterze skończyła – wszystko znajdziesz w poprzednim poście. Ciekawa jestem, jak będzie się sprawdzać, bo ja średnio plannerowa jestem.

Moleskine jest zdecydowanie przereklamowany, najpopularniejszy, ale jakość za tym nie idzie :D jest lepiej niż w porównaniu ze zwykłym zeszytem, ale jest dużo fajniejszych marek ;) chociaż te ich okładki czasem sprawiają, że się chcę rzucić.

Lubię takie notki. Znam Moleskine, Leuchtturmy, Nuunę (choć ta ich drobna kratka to nie na moje oczy), no i oczywiście Castelli – ten sama mi pokazałaś :)
Monolith od Code&Quill – ten mi się podoba, w ogóle ostatnio podobają mi się większe notesy, pisałam miesiąc temu 2 B5, teraz, licząc na to, że będzie lżej w torebce, zmieniłam na A5- (taki trochę mniejszy), ale odczuwam dyskomfort.

Ja przy B5 czuję trochę za dużą presję – tyle literek trzeba napisać! A przestawić się z mojej aktualnej Nuuny A6 to jest w ogóle koszmar. Ale wiesz, że w Nuunach ta malutka kropka w A6 jest mniejsza niż A5? W sensie, w tym ich L jest 3.5 mm, nie 2.5, więc już nie ma takiej klaustrofobii :D

A Code&Quill zdecydowanie zasługuje na uwagę, Jakość wykonania naprawdę zachwyca. Te z Cognitive mają troszkę gorszy papier, ale te okładki! No i też B5 i cena nie zabija, w przeciwieństwie do Code&Quill.