Nie mówcie, że się nie spodziewaliście, że faktycznie je kupię. Bo kupiłam. Kartkę i dzienny kalendarz. O ile dla kartki mam konkretne zastosowanie, o tyle planner mam tylko po to, żeby sprawdzić papier i kiedyś go zużyć. Tak, całe szczęście, że nie ma on wpisanych dat – mogę go użyć dopiero np. za 3 lata.
Już mam takie momenty, kiedy patrzę na to moje pudło pełne notatników i myślę sobie, że mam dość. Że wystarczy. Że to, co mam, będę zapisywać przez najbliższe ponad pięć lat, więc mogę się wstrzymać z zakupami.
Dawno dawno (2 lata) temu, kiedy Code&Quill uruchomił kampanię z nowym notatnikiem o dumnej nazwie Monolith, przegapiłam ją. Dowiedziałam się kilka dni po tym, jak było już za późno. Smutek i żal, jasne. Tym razem nie popełniłam tego błędu! The Habit System nie przegapiłam.
Cognitive Surplus poznałam przypadkiem, jak wszystko w swoim życiu. Kiedy to było? Nie wiem. Trafiłam na ten sklep pewnie z Reddita, skoro moja notatniczkowa społeczność na drugim koncie Twitterowym pytała, co to za firma. Siedzibę mają w Portland, w Oregonie, tym mieście, w którym znajduje się tajemniczy las z Uroczyska, takiej książki dla dzieci.
Przyszły. Kilkadziesiąt minut temu, po pięciu dniach w transporcie z Niemiec (szybko, nie?). Notatniki Nuuna, sztuk sześć.
Okej. Jaram się. Tak strasznie, okropnie. Odkryłam te notatniki już dawno temu. Rok temu przewinęły mi się metaliczne okładki, nie wiedziałam jeszcze, że to Nuuna, bo choć ładne to nie przemówiły do mnie.