Castelli Ivory – seria, która namiesza na moim biurku
Siedzę sobie spokojnie na Twitterze, piszę pamiętnik, trochę pracuję. Nagle coś ćwierka – powiadomienie z mojego anglojęzycznego konta, dziwna sprawa. Nowy obserwujący, @CastelliUK, włoska firma robiąca notatniki. Od razu więc również ich dodałam i kliknęłam odnośnik prowadzący do ich strony. Przepadłam.
Dokładnie tak jak w przypadku Martini, jest to na razie gdybanie czysto teoretyczne, bo produktu nadal nie miałam w rękach, chociaż notatnik postaram się kupić jeszcze w tym roku. Do rzeczy!
Castelli wydaje mi się bezpośrednim konkurentem Moleskine’a i Leuchtturma, chociaż w Polsce są zupełnie nieznani (tak jak i Leuchtturm). W ich ofercie znajdziemy takie typowe kalendarze, nie wybijające się ponad to co spotkamy na półce w każdym lepszym sklepie, ale również notatniki i kalendarze z serii Ivory, które swoim wyglądem i wykonaniem na pewno mogą startować do klasy premium.
Castelli Ivory
Charakterystyczną cechą notatników i kalendarzy z tej serii jest oczywiście papier w kolorze kości słoniowej. Większość produktów dostępna jest w wariancie gładkim bądź w linię o rozstawie 5 mm (jak Moleskine i Leuchtturm). Dostępne formaty to Pocket (90 x 140 mm), Medium (130 x 210 mm) i Large (190 x 250 mm), które minimalnie różnią się od standardowych A6, A5 i A4 – są węższe, oraz Square o wymiarach 175 x 175 mm. Notatniki w rozmiarze Pocket mają 192 strony, a Square, Medium oraz Large po 240. Ciekawym dodatkiem jest szlufka na długopis dostępna w niektórych modelach.
Jesteście gotowi poznać bliżej serię Ivory?
Castelli Ivory Tucson Edge
Z jednej strony wygląda niepozornie z tą czarną okładką, z drugiej strony gumka i krawędzie stron we wściekłych kolorach skutecznie przyciągają wzrok.
Jak dla mnie aż się proszą o kratkę w środku, jednak dostępne są tylko i wyłącznie w linię. Rozmiar Medium to koszt £10.50.
Castelli Ivory Tucson
Taka ilość kolorów przyprawia mnie o zawrót głowy (a to i tak nie wszystkie).
soft touch Tucson
Tyle możemy przeczytać na temat materiału, z którego stworzona jest okładka. Jest miękki w dotyku, finał. Chociaż, może to wystarczający opis, żeby wiedzieć, że Moleskine czy Leuchtturm czegoś takiego nie oferują (ich okładek też nie umiem opisać). Mam jednak gdzieś stary kalendarz, który opisałabym zdecydowanie słowami „soft touch”, więc spodziewam się czegoś podobnego.
240 stron w kolorze kości słoniowej, 17 kolorów, dostępne gładkie lub w linie z firmowym ołówkiem w gratisie. £12.95.
Castelli Ivory Matra
Ten notatnik siedzi już w moim koszyku, kosztuje prawie 12 funtów (£11.95.), ale wygląda obłędnie. W pierwszej chwili wybrałam ten brudny róż, jednak teraz zastanawiam się nad pomarańczem i zielonym, chociaż dalej nie wiem jakiego koloru będę miała kalendarz. Seledyn z pewnością odpada, choć jest naprawdę piękny, jeden i drugi.
Okładka jest matowa, cokolwiek to znaczy. Ciężko mi wyobrazić sobie materiał z jakiego jest wykonana, a jeszcze trudniej go opisać, bo w polskim słowniku chyba brakuje do tego słów.
fluent matt finish cover
Castelli Ivory Contrast
Wyglądają elegancko! Są mniej typowe niż pozostałe, wystarczająco kolorowe, na pewno nie mają problemów ze znalezieniem amatorów mimo zaporowej ceny £14.95.
Castelli Ivory Tucson Flexi
Tucson Flexi jest w miękkiej oprawie! Występuje niestety tylko w pięciu kolorach (ale fiolet i róż są wystarczająco kuszące, obok standardowego granatowego, czerwonego i czarnego), jednak przeglądając internet natrafiłam na zdjęcia jeszcze w kilkunastu kolorach. Dostępny tylko w linię, kosztuje £11.95.
Castelli Ivory Phoenix
Po pierwsze wygląda jak idealny dla facetów. Zawsze brązowy z czerwonymi, zielonymi lub pomarańczowymi dodatkami.
Po drugie, ta okładka z kolorowym obszyciem – świetny detal.
Po trzecie – krawędzie stron wykończone na złoto. Czasem wygląda to kiczowato, w tym przypadku jednak naprawdę mi się podoba!
…i jeszcze parę innych
Okej, przedstawiłam Wam te, które z chęcią bym kupiła, już tak teraz zaraz. Jednak to nie całość serii Ivory. Jeśli chcecie poznać ją bliżej – klikajcie. Są jeszcze notesy z fakturą drewna, są takie, które wyglądają jak opakowane tapetą, jest wersja przypominające skórę węża, czy wersja naprawdę premium, oprawiona w skórę. Każdy powinien móc znaleźć w tej serii produkt, w którym się zakocha.
Program partnerski
Na stronie Castelli działa całkiem ciekawy program partnerski, w którym dostaje się punkty za zakupy (1 wydany funt to 10 punktów) i oceny produktów (20 punktów), choć nie tylko. Na zachętę dostajemy 10 punktów, za zapis na newsletter kolejne 10, 2 za każdy głos w ankiecie na stronie, 5 za polecenie mailem produktu, a 10 za polubienie na Facebooku. Jeśli ktoś zarejestruje się z naszego reflinka dostajemy kolejne 15 punktów, jeśli znajomy złoży zamówienie – leci do nas punktów 30. Każde 20 punktów to £1 zniżki.
Wysyłka do Polski pojedynczego notatnika to koszt £4,50 – nie tak mało, z drugiej strony, przy dwóch koszt wzrasta do £9.50, a za przesyłkę pięciu notatników zapłacimy £32! Coś tu poszło bardzo nie tak. Przy dziesięciu już na szczęście kwota się normuje – £40 i nie zmienia nawet przy dwudziestu sztukach. Czyli albo pojedynczo, albo zamówienie grupowe powyżej dziesięciu produktów – pamiętajcie.
Reflink: http://www.castelli.co.uk/rewardsref/index/refer/id/18231/
Kod referral: djRsZDhUUmQ0cFg5VkVlbFVqcWRTUT09
To tak na wszelki wypadek, jeśli chcielibyście zarejestrować się na ich stronie.
Dajcie znać, jeśli pisalibyście się na grupowe zamówienie!
Super są te notatniki! Co jeden, to piękniejszy. Ciężko się na któryś zdecydować :)
No to jest właśnie mój odwieczny problem ;( jeden to znaleźć idealny notatnik, a drugie to znaleźć idealny wariant kolorystyczny albo najładniejszą okładkę.
Dokładnie, za dużo typów :)
Matra – pierwszy w drugim rzędzie – morski <3
Ach, ile tam mądrych rzeczy możnaby zapisać…
Prawda! Ja mam seledynowy kalendarz na 2015, więc siłą rzeczy odpada, bo chcę mieć kolorowy stosik. Ale przepiękne są te kolory!
Osobiście, notatniki wszelakiej maści uwielbiam… posiadać. Jak przychodzi co do czego, to zapominam, że je mam i tak sobie trwają zwykle w stanie prawie nienaruszonym. A te są niby takie proste, a jednocześnie takie piękne. <3
Dokładnie wiem o czym mówisz :D Mam 4 notesy z Moleskine’a, kupione w grudniu zeszłego roku i z miesiąc temu dopiero w pierwszym napisałam cokolwiek.
A już się bałam, że to tylko takie moje skrzywienie. ;)
Też tak myślałam, aż ostatnio weszłam w miejsce, gdzie są fanatycy notatników z czego spora część to cykory, które boją się coś w nim napisać, żeby nie zniszczyć notatnika :D więc ląduje na dnie pudła czy szafy na kilka miesięcy czy lat (nadal mam czyste zeszyty A4 z okładką w której byłam zakochana w liceum).
Ładne, choć notatniki traktuję bardzo po macoszemu i nie przywiązuję do ich wyglądu zbyt wielkiej wagi. Trochę poszaleli z tymi kosztami przesyłki.
Zainspirowałaś mnie – muszę powrócić do odręcznych notatek, bo przez komputer niedługo zapomnę, jak się normalnie pisze….
Koniecznie! Możesz też zacząć pisać listy :D idealnie rozgrzewa ręce.
Uwielbiam notatniki :) Wszystko, co pomaga mi w organizacji i zarządzaniu, jest dobre! :D
Ja też uwielbiam. Kupuję masowo, a potem leżą puste, bo szkoda mi je zmarnować :D
Oj, nie… u mnie są zagryzdane pomysłami, z czego tylko 1/10 tych pomysłów nadaje się do realizacji :D
O widzisz :D a ja mam cztery Moleskine’y, które dosłownie leżą (w sumie, w jednym piszę listy, czyli wyrywam kartki), bo mi szkoda właśnie. Jestem chora psychicznie chyba ;) jeden sobie kupiłam pod kątem pisania opowiadania… Kupiłam format XL i trochę żałuję, bo nie są poręczne. Już nie mówię o dziesiątkach zeszytów z empiku kupionych przez ładną okładkę, na które nie mam zastosowania.
1/10 to i tak sporo!
No to może całe MGB się zrzuci i zamówimy potężną paczkę? Może przy takim hurcie dadzą jakiś rabat?
Ja bym się pisała na grupowe zamówienie ;)
Powyżej 25 funtów dorzucają coś takiego: http://www.castelli.co.uk/luxury-notebook/pocket-notebooks/arles-pocket-notebook.html ale pewnie udałoby się coś fajnego jeszcze z nimi ugadać ;)
Ja też bym się pisała na takie hurtowe zamówienie :) ja ciągle coś bazgram, a jak w czymś ładnym to jest przyjemniej :)
Fajne to, ale cena zdecydowanie nie na kieszeń zwykłego śmiertelnika. Tutaj chyba płaci się za markę, a nie za produkt, bo o wiele lepsze wyglądem pewnie bym znalazł taniej w sklepach stacjonarnych w okolicy. Mimo tego, że lubię notesy to najwięcej dałem 16 zł za dobrej jakości notes, ale powyżej 20 zł nigdy nie wychodzę.
ojej, widzę, że muszę zrobić wpis na temat: za co płacimy w notatnikach premium.
Nie chodzi o samą markę, chodzi o jakość, okładki i papieru, o ilość stron, ich kolor, liniaturę i wykończenie. Płacisz za to, że ten notatnik za pięćdziesiąt lat nie straci koloru, a tusz czy atrament nie wyblakną, za to, że po otwarciu otwiera się na płasko, za kieszeń na notatki na końcu, za szlufkę czy gwarancję, że zdjęcie zrobione tekstowi będzie idealnie czytelne. Co producent to inne „dodatki”.
Mój pierwszy droższy notatnik kosztował 24 zł, miał 160 stron w formacie pomiędzy b6 a a5. Ma piękne beżowe strony, czerwone wykończenie i piękną okładkę, która warta jest tej ceny.
Płacisz za to, że linie są równo na każdej stronie, czego o tanim notatniku nie powiesz. Okładki są ładne, sama kupuję też tanie zeszyty, bo mi się po prostu podobają, ale nadal, okładka szybciej się niszczy i rozkleja, tusz przebija. Taki notes w grubej oprawie co ma 160/300 kartek to niby fajna sprawa, kosztuje z 15 zł, ale nawet nie dojdziesz do połowy, jak się cały rozwali :-( pomijając fakt, że notes cały ucieka na jedną lub drugą stronę no i marginesy!
Przekonałaś mnie! Jak będziesz chciała zamawiać to daj znać, a dorzucę się i kupisz mi też jakiś.