Kultura w abonamencie – wydanie pierwsze

Całkiem niedawno uświadomiłam sobie, że praktycznie cała „kultura” w naszym domu dostarczana jest przez usługi abonamentowe. Mamy subskrypcję na Netfliksie, książki czytamy w Legimi i nawet za dostęp do muzyki płacimy stałą miesięczną cenę. Tego wszystkiego jest jednak strasznie dużo i czasem ciężko się skupić i wybrać tę rzecz na teraz…

Plan jest taki, żeby Wam trochę pomóc i podrzucić interesujące tytuły.

Legimi i #randomoweksiążki

Idea #randomowychksiążek jest taka: książkę wybieram po okładce albo tytule, nie może to być bestseller ani coś, co zekranizowano. Nie googlam autora, nie sprawdzam ocen na Lubimy Czytać i nie zagłębiam się w recenzje. Ba, nawet nie czytam tekstu z tylnej okładki (bo jak dobrze wiemy, czasem są tak krzywdzące, że tylko zniechęcają i wprowadzają w błąd).

Świetnie, jeśli sięgacie po autora, o którym nigdy nie słyszeliście.

Po co? Bo nie przeczytamy nigdy wszystkich książek, nie ma rady. Można czytać tylko to, co ktoś nam poleca. Można iść do biblioteki i nasłuchiwać wołania jakiegoś tytułu, można sprawdzać listę bestsellerów i na tej podstawie dobierać książki do swojej kolekcji. Jest jednak masa perełek, które nie będą bestsellerami, choć nikt nie wie dlaczego. Takie ukryte piękności, które trafią w nas bardziej niż coś, co króluje na „listach przebojów”. Diamenty, zakopane czasem zbyt głęboko. Chcę mieć szansę je odkryć, nie wszystkie, ale nawet jedno dobre odkrycie rocznie, to już coś. Z czym chcę się z Wami dzielić.

Wiadomo, czasem zdarzają się lepsze tytuły, czasem gorsze, ale kiedy dotrzemy do perełki, po którą w normalnych warunkach nigdy byśmy nie sięgnęli, zapominamy o złych stronach tej idei dobierania książek.

Kilka pozycji, które przyciągnęły ostatnio mój wzrok:

125825_w240

Szyfr
– Mai Jia

Liczba stron: 406*

Wydawca: Prószyński Media

Kategoria: Sensacja, thriller, horror

Dlaczego? Lubię literaturę azjatycką, tytuł brzmi ciekawie, a okładka zdecydowanie zwraca na siebie uwagę.


125448_w240Lodowa Kurtyna
– Gregg Olsen

Liczba stron: 524*

Wydawca: Prószyński Media

Kategoria: Kryminał

Dlaczego? Kryminał? Świetnie! Nigdy nie miałam do czynienia z tym autorem, ale widzę, że już trochę tego napłodził. Znacie?


134302_w240Magonia
Maria Dahvana Headley

Liczba stron: 344*

Wydawca: Wydawnictwo Galeria Książki

Kategoria: Dla dzieci i młodzieży

Dlaczego? Tytuł, który nic nie mówi, ciekawa okładka i autor, o którym na pewno nie słyszałam. Będzie ciekawe?

Seriale na Netfliksie

Na Netfliksie jest naprawdę sporo dobrych seriali, mini-seriali i filmów. Czasem ciężko po coś sięgnąć, szczególnie jeśli tytuł nam nie mówi kompletnie nic, ale uwierzcie, są tam zakopane prawdziwe perełki.

PS. większość tytułów o których wspominam dostępna jest jedynie z angielskimi napisami.


W Ascension zakochałam się już dawno temu. Obejrzałam to raz, a później drugi. Czuję niedosyt, że nie ma drugiego sezonu, chociaż już ten jeden, te sześć odcinków zaledwie, potrafi pochłonąć nas bez reszty.

Powstał nawet osobny wpis, to o czymś świadczy, prawda?


Orphan Black, jeśli nie widzieliście wcześniej, to teraz jest idealna okazja, bo na Netfliksie pojawiły się pełne trzy sezony. Jest to opowieść z humorem, ale i z dreszczykiem. To taki trochę thriller science fiction, ale uwierzcie, nie brakuje momentów, kiedy będziecie się głośno śmiać. Kocham Helenę i Alison. Są genialne. Fi jest też przeuroczy, a po pewnym czasie zaczyna się pałać ciepłymi uczuciami nawet do Donniego.


Elementary to kolejna wersja Sherlocka Holmesa. Jest to amerykański serial z Jonny Lee Millerem w roli głównej, gdzie Sherlock jest uzależnionym od narkotyków i wytatuowanym geniuszem ze świetnym ciałem. Doktor Watson jest kobietą i to nie byle jaką – tylko Aniołkiem Charliego. Uwierzcie, jest cudownie. Mamy pełne trzy sezony w katalogu Netfliksa, podobno jest lektor i polskie napisy.

Wróciłam do tego serialu po dłuższej przerwie i muszę przyznać – uwielbiam go bez reszty.


Sherlock to serial, przed którym broniłam się długo. Premierę miał w 2010 roku, przeżył nawet emisję w TVP1, a ja nadal tego nie widziałam. Mam Elementary, a Jonny Lee Miller to mój Sherlock, prawda? Wiecie, hipserstwo, gdy wszyscy wokół rozpuszczają się nad geniuszem Cumberbatcha, o czym ja nie mam zielonego pojęcia.

Skusiliśmy się wreszcie. Dopiero teraz, gdy serial składa się z 10 „filmów”, czyli półtora godzinnych odcinków. I przyznaję bez bicia, przepadłam. A Cumberbatch mnie faktycznie zahipnotyzował i dołączyłam do grona osób wyczekujących, aż Moffat i Gatiss znajdą trochę czasu, by uraczyć nas kolejnym trzyodcinkowym sezonem.


How to get away with murder to w sumie nowość, ma dopiero dwa sezony, z czego na Netfliksie jest tylko pierwszy. Ale to nie przeszkadza, historia się zamyka, więc dostajemy wszystko co niezbędne, by naprawdę cieszyć się tą serią.

Jest to serial o prawnikach, ale trochę inny niż Suits czy Białe Kołnierzyki, bardzo inny.

Kilka filmów

Sherlock Holmes, skoro już jesteśmy w temacie, prawda? Dostępne mamy oba filmy z Robertem Downey’em Jr. Moim zdaniem serialowe wersje są dużo lepsze, chociaż filmom nic nie brakuje. No i Jude Law, jak to można przepuścić?


In Time. Timberlake w filmie reżysera Gattaki czy Truman Show. Na watchliście siedział długo – za długo. Jest świetny. Od dobrze rozwijającej się akcji, przez bardzo dobrą koncepcję i mądrość płynącą z opowiedzianej historii.


Starczy tego. Prawda?

niedziela
17.04.2016
20
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie wiem czy to pisałem, ale z Netflixa teraz czekam na nowe „Orange is the new black”, bo serial uważam za świetny:)
A nikt nigdy mnie nie przekona, że czytanie z ekranu jest fajne;) Chociaż ten łatwy dostęp jest kuszący;)

A to jeszcze miesiąc z kawałeczkiem ;D już niedługo. Ale tego już naprodukowali! A ja skończyłam po pierwszym i jakoś na razie nie mam serca się zabrać za dalszy ciąg (podobno mój prawie-mąż ma nadrabiać pierwszy, żeby dalej oglądać razem, ale nawet nie zaczął).

E no co Ty! Tablet czy telefon to raczej średnia przyjemność (chociaż czytanie z telefonu praktykuję codziennie), ale czytnik z e-inkiem naprawdę potrafi człowieka przekonać. A biblioteka w Legimi i nowości i masa tytułów, które wciąż czekają na odkrycie, to już w ogóle argument przemawiający za czytaniem w ten sposób – wygoda jest nieporównywalna.

Ale tego naprodukowałaś. :) Zgadzam się co do tego, że wśród ogromu książek tylko szczęśliwy traf sprawia, że trafiamy na perełki. I to jest super. Też czasami lubię tak „coś wylosować” w ciemno. „Lodową kurtynę” czytałam. Podobało mi się. Wciąga, szybko się czyta.

Będę czytać zaraz po Szyfrze, który aktualnie mam zaczęty :D jak było fajne to dobrze. Losowanie w ciemno wiadomo, czasem się źle kończy, ale czasem naprawdę się trafi coś dobrego i wyjątkowego.

Nie gonie za nowościami, czesto wybieram, bo wpadnie mi w oko okladka lub tytuln najchętniej sięgam jednak po polecane książki, ktore najpierw sprawdzam, czy tematycznie lub gatunkowo mi odpowiadają. Mam pewne grono znajomych, ktorzy np wiążą sie z literaturą piękną, inne od kryminałów itd..

Książek, seriali, filmów… Pełno jest nieodkrytych perełek, które nie wiadomo czemu nie trafiają na półki z bestsellerami. Zdecydowanie bardziej wolę sięgać po takie nieodkryte tytuły niż po te z najpopularniejszych list. Chociaż czasem oczywiście też się skuszę na coś mocno promowanego, jak „Dziewczyna z Pociągu”, którą zaczęłam już w dniu premiery.

No widzisz, a to twór który ja obejrzałam najpóźniej :D
GoT nie oglądam, Miodowe Lata milion lat temu kiedyś, w zasadzie, tak z dekadę temu pewnie. Wiem, że GoT to fenomen, ale jakoś nie umiem się przekonać kompletnie, żeby zacząć.

No właśnie hipsterstwo to było nie znać ;D ale przepadłam kompletnie, w tydzień obejrzeliśmy 15 godzin, więc… samo świadczy.

Tak, jajko niespodzianka, dokładnie! Ale jakie perełki się czasem trafiają!

Świetna inicjatywa. Co do nic nie mówiących tytułów, to zgadzam się z Tobą w stu procentach. Ostatnio wpadłem na dobrą komedię „Mosiężny imbryk”, której tytuł był tak nudny, iż nawet bym nie pomyślał, że będę tak dobrze się przy niej bawił.

Tytuł brzmi co najmniej dziwnie :D Ale widzisz, czasem są takie perełki poukrywane, a czasem są też strasznie tragiczne rzeczy, jak książka „Córki Marionetek” z lalka na okładce, w kategorii thriller/horror, człowiek się spodziewa czegoś co najmniej dobrego, a dostaje najgorszą popłuczynę jaką czytałam w ostatnich latach. No ale coś za coś :D bez takich #randomowychksiążek nie poznałabym mojej Balsamiarki, więc już wszystko wybaczam.

U mnie jest ciężko z #randomoweksiążki, bo większość już gdzieś widziałam, czytałam opinie itp. :D No, ale spróbuję, skoro Legimi jest moim przyjacielem już od paru miesięcy! :D Tak poza tym, chyba Ci za to nie dziękowałam, w sensie za polecenie – gdyby nie Ty pewnie bym się nie zdecydowała :D I cierpiałabym nadal w mieszkaniu coraz bardziej zagraconym przez książki :D

O kurczaki :D no ja Ci powiem, że na początku jak miałam Legimi to jeszcze kupowałam papierowe, bo przecież nie było Prószyńskiego, a teraz jakoś tak… serie mam uzbierane, Nesbo już kupować nie będę… Myśl o przeprowadzce też mnie trochę odrzuca od kupowania książek, które nie są must-have-nigdy-nie-oddam-muszę-mieć-na-półce. Więc szczerze, te Legimi to jedna z najlepszych decyzji ostatnich miesięcy. I cieszę się, że się zdecydowałaś i jesteś zadowolona – uff, gorzej by było jakbyś się zdecydowała i jednak pożałowała, to najgorsze co może być.

Jak można widzieć/czytać opinie o wszystkim? No coś Ty, muszą być jakieś tytuły, które nie obiły Ci się o oczy :D

Za długo siedzę w tym „biznesie” :D ale tak na serio, na pewno się coś znajdzie, tylko bym musiała przez jakiś czas odciąć się od blogów :D haha :D Nie no, znalazłam sobie coś :D

Legimi kocham, zresztą mój A. też :D Czyta książki głównie na telefonie, bo mu tak wygodniej, jak jedzie do pracy i jest zadowolony :) Co prawda właśnie teraz bardzo segregujemy książki, które chcemy kupić i kupujemy np. dwa razy do roku po kilkanaście książek naraz :D (czasem są to głównie komiksy, czasem powieści etc.) :D

A jak tam Balsamiarka? Zerkałaś już na nią?

Mi jakoś z blogami książkowymi nie po kolei, więc jestem bezpieczna :P

Też czytam głównie na telefonie. Bo ja wzięłam Kindle, a Krzysiek wziął ten czytnik z Legimi (omg, myślałam że robię deal życia). Ale na 5″ to jest całkiem przyjemne i w sumie zawsze mam telefon ze sobą, więc nie narzekam.

Skompletowałam Diunę, nowe wydanie Metra, mam prawie wszystko co wydał Lumley i do szczęścia mi brakuje tylko jakiegoś nowego kompletnego wydania Harry’ego Pottera, bo jakiś bałwan pożyczył ode mnie ostatnią część milion lat temu i nie oddał, więc płaczę teraz. To straszne uczucie nie odczuwać potrzeby kupowania książek ;( złe Legimi, złe!

Ja się akurat cieszę, bo mam już tak zawalone mieszkanie książkami, że to jakaś masakra :D Ze trzysta książek mam ze sobą, może trochę mniej, ale jest tego naprawdę dużo. Przeprowadzki to koszmar – same książki, trochę ubrań etc. Ja kocham papierowe książki, ale to meczarnia jak trzeba się przeprowadzić. Niestety. I teraz wolę kupować te książki, które będę rzeczywiście czytać kilka razy.

Do Balsamiarki jeszcze nie zajrzałam, ale już mam ja pobrana także :)

No to właśnie tak ja się teraz ograniczam – sporo książek ostatnio zaniosłam na wymianę (ekhm, czyli przyniosłam nowe), ale to też dość sensowny sposób poznawania nowych tytułów ;)
Wracasz do książek? No wreszcie ktoś normalny :D wszyscy mi mówią, że im szkoda czasu, a ja sobie nie wyobrażam życia bez wracania co chwilę do historii moich dwóch Harrych.

O jejku, ale się stresuję ;D strasznie jestem ciekawa czy Ci się spodoba. Dla mnie to był bardzo wyjątkowy tytuł.

Jasne, że wracam! Co prawda kiedyś wracałam częściej, czy to do Harry’ego Pottera czy do Wywiadu z wampirem czy do innych, które kocham, ale wracam :) Co jakiś czas. W tym roku też chcę wrócić, zwłaszcza do Wywiadu…, bo nie czytałam go chyba od liceum :D Czas odświeżyć sobie. Zresztą HP też będę odświeżać :D

Jestem pozytywnie nastawiona do Balsamiarki, pewnie jak skończę Metro to do niej zajrzę, no chyba, że będę chciała przeczytać jakąś cieńszą bzdurkę :D