Darknet (2013)
Kanadyjski miniserial z gatunku horror. Do obejrzenia na Netfliksie w kilku krajach. Intrygujący, trzymający w napięciu i bardzo dobrze wyważony. Darknet.
Poznałam go tak, jak Contracted – przeglądając listę filmów, które za chwilę opuszczą mojego Netfliksa. Darknet odchodzi 23 listopada, miałam więc dość sztywny i krótki deadline.
Ułożyłam się wygodnie na kanapie, laptop ustawiłam na stoliku i przykrywając się kocem odpaliłam pierwszym odcinek. Światło było zgaszone, za oknem pełnia i wiatr, jaki potrafi wiać chyba tylko nad oceanem.
Przepadłam poważnie i przyznaję się bez bicia. Gdzieś pomiędzy odcinkami zadzwonił mój budzik ustawiony na 3:30, za oknem przeleciało kilka samolotów, a księżyc przewędrował z lewej strony okna na prawą. Muzyka powodowała ciarki na rękach w odpowiednich momentach, a historie tak bardzo mi się spodobały, że chyba pierwszy raz opowiadałam Krzyśkowi odcinki.
Fabuła
Och. Historie są dobre. Jeśli widzieliście V/H/S i Wam się spodobał, choć odczuliście brak „opakowania” historii, to Darknet musicie obejrzeć. Nie jest tak, że historię się do końca wyjaśniają i nie zostawiają otwartych drzwi dla snucia własnych koncepcji, ale zakańczają się wystarczająco, żeby uznać to za kompletną całość.
Każdy odcinek to generalnie oddzielna historia, chociaż oglądając niechronologicznie można sobie trochę zaspoilerować. Jest to jednak twór kanadyjski, mocno inspirowany chyba serialami brytyjskimi, bo jest tylko sześć epizodów, a każdy trwa pół godziny – dość dziwny format, prawda? Przyzwyczajona jestem do 20 lub 45 minut.
Pierwszej nocy obejrzałam pięć odcinków, następnego wieczora ostatni. Przerwałam tylko dlatego, że robiłam się głodna, a nie chciałam trzaskać się w kuchni, więc trafiłam do łóżka. I drugiej nocy tak samo mi się to podobało.
Dlaczego warto obejrzeć Darknet?
Jest trochę krwawe, musi być, ale jest mimo wszystko niekonwencjonalne. Nie są to opowieści, które normalnie spotyka się w horrorach i to jest chyba najważniejsze! Nie ma tu zdarzeń paranormalnych, ani typowych utartych ścieżek, chociaż oczywiście jest morderca z siekierą czy zakapturzona postać wbijająca nóż w ofiary. Dla zabawy.
Elementem wspólnym tych historii jest portal, Darknetfiles.com, który dalej stoi i wygląda dokładnie tak, jak w odcinkach serialu. Nie wchodźcie tam jednak przed obejrzeniem serialu (specjalnie link jest nieklikalny), bo pozbawicie się części zaskoczeń.
To jedno z lepszych odkryć ostatnich miesięcy, naprawdę. Spodziewałam się czegoś o wiele gorszego, a dostałam dobry produkt. Ocena 7.6 na IMDb w sumie mówi wiele, choć tylko 1600 osób zagłosowało. Dla mnie to 8/10 i powiem Wam, że czekam z niecierpliwością na kontynuację, bo nie ma w tej sprawie oficjalnego oświadczenia – dziwne jest to, że opuszcza Netfliksa, skoro tam właśnie debiutował, a ostatnio zaglądając na stronę spotkałam się z błędem sugerującym, że coś przy stronie zmieniają. Może zaraz się okaże, że ktoś odkupił prawa od Netflixa i będzie ożywiał projekt? Trzymam kciuki! Miejsce na to jest, zawsze było i chyba zawsze będzie, bo nie widziałam jeszcze niczego podobnego.
A teraz siu, do oglądania.
Połączenie serialu ze stroną www? Dobrze mi się wydaje? :)
Eh, czemu zrezygnowałem z Netflixa :D
Nie połączenie – strona jest, ale nie trzeba na nią zaglądać. To coś jak przy Residue ;) A Darknet niestety trafił na Netfliksa tylko do kilku krajów (Kanada, US, UK, Irlandia i chyba Nowa Zeladnia), ale zaraz wychodzi – za dwa dni dokładnie.