Dziecko Rosemary, książka, filmy i zagadka

Po dwóch dniach intensywnego czytania skończyłam Rosemary’s Baby, powieść napisaną w 1967 roku przez nieznanego mi zupełnie autora, Irę Levina, który co ciekawe, jest też odpowiedzialny za Żony ze Stepford. Parę miesięcy temu oglądałam miniserial Dziecko Rosemary z zeszłego roku, a Oscarową produkcję Polańskiego widziałam parę lat wcześniej, zupełnie nieświadoma faktu, że to ekranizacja. Macie ochotę trochę poczytać i pooglądać?

Historia

Pisana lekkim i przyjemnym językiem prawie pół wieku temu – nie czuć. Film Polańskiego jest praktycznie idealnym odwzorowaniem książki, ekranizacją wierną oryginałowi, jakich mało. Film nie do końca jakoś mi się spodobał, nie umiem powiedzieć czemu, ale do książki nie mam najmniejszych zastrzeżeń.

Dla tych, którzy nie znają lub nie pamiętają historii Rosemary, krótkie przypomnienie. Ro i Guy Woodhouse, młode małżeństwo, poszukują mieszkania dla siebie i planowanej trójki potomków, zauroczeni Nowym Jorkiem, bo nasza główna bohaterka pochodzi z Omaha. Na samym końcu poszukiwań stają przed wyborem pomiędzy dwoma mieszkaniami, pięcio- bądź czteropokojowym, dla nas kosmos, prawda?

Przyjaciel Rosemary, Hutch, przestrzega ją przed mniejszym mieszkaniem, opowiadając o krwawej historii budynku, o siostrach kanibalach, sataniście i wielu samobójstwach. Woodhouse’owie jednak nie są zabobonni i koniec końców lądują w Bramfordzie, który według wizji Polańskiego wyglądał tak jak budynek poniżej.

Dakotanewyork

Guy jest aktorem, grywa w teatrze i reklamach, zarabia na tyle dobrze, że Rosemary nie dość, że nie musi pracować, to jeszcze całymi dniami zajmuje się dekorowaniem mieszkania. Po jakimś czasie poznają swoich sąsiadów, starsze małżeństwo Castevetów, bardzo miłych i pomocnych ludzi, których powoli nasi bohaterowie zaczynają traktować jak członków rodziny.

Jest jeszcze oczywiście Korzeń Tanisu i Terry, dziewczyna, którą Castevetowie przygarnęli z ulicy. Guy pracuje coraz więcej, Rosemary powoli zaczyna nalegać na upragnione dziecko… Dzieje się tam sporo. Sami pewnie wiecie.

Dziecko Rosemary w nowocześniejszej wersji

Miniserial Agnieszki Holland mnie spodobał się bardziej, jest inny, oczywiście, bliżej mu do „oparty na powieści” niż ekranizacji. Czy to źle? Nie!

W roli głównej Zoe Saldana, którą teraz znają już chyba wszyscy, Avatar, Star Trek i teraz Strażnicy Galaktyki. Poza faktem, że nie jest blondynką, to jej postać niewiele się różni. No dobra, jeszcze kolor skóry. Jej mężem jest Patrick J. Adams, bardzo znany z głównej roli w Suits. Przewinął się przez Orphan Black, a w życiu prywatnym jest narzeczonym Spencer z Pretty Little Liars, jest to więc kolejna lubiana i znana postać. Guy jednak nie jest tu aktorem tylko pisarzem, a w dodatku, jeśli dobrze pamiętam, wykłada na uczelni.

Margaux (w oryginale Minnie) Castevet grana przez Carole Bouquet jest młodsza (zdecydowanie bliżej jej do pięćdziesiątki niż siedemdziesiątki), jest piękna, naprawdę. Bardzo hipnotyczna postać, od której nie mogłam oderwać wzroku. Roman Castevet nazywa się nadal tak samo, niemożliwe, a w jego postać wciela się sam Lucjusz Malfoy! Czyli Jason Issacs. Pasował mi tu.

Zamiast Nowego Jorku zwiedzamy Paryż, idealnie nadający się do tej historii.

ROSEMARY'S BABY -- Pictured: -- (Photo by: Roger Do Minh/NBC)

Końcówka w zasadzie się nie zmienia, jest jej parę minut więcej i jedna rzecz jest inaczej.

rosemary's baby_ka_02

Oglądaliście film lub serial? Czytaliście książkę? Jak Wam się podobały i co było lepsze?

Sequel i tytułowa zagadka

Jest film i książka, która podobno trochę psuje głowę. Przez jej karty przewija się wyrażenie „Roast Mules”, które jest anagramem pozwalającym na rozwiązanie zagadki i dojście do prawdy. Son of Rosemary pojawił się na rynku w 1997 roku, trzydzieści lat po pierwszej części, a do tej pory nikomu nie udało się znaleźć sensowniejszego rozwiązania niż „salto”, które jest jedynym dziesięcioliterowym słowem, które da się z tego ułożyć. Na stronie z anagramami jest to wymienione jako najpopularniejszy anagram na świecie – nie dziwię się.

Ciekawe, prawda?

Będę sięgać po nią jak tylko przeczytam „Człowiek z Wysokiego Zamku”, może na coś wpadnę?

#15. Dziecko Rosemary

#15. Dziecko Rosemary

Autor: Ira Levin
4/5
Rok wydania: 1967
Liczba stron: 296
Przeczytane: 26.07.2015
niedziela
26.07.2015
3
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zagadka „Roast Mules” jest bardziej ciekawa niż może nam się wydawać. Z uwagi chociażby nawet na samo wieloznaczne słowo anagramu „somersault”, co bezpośrednio jako rzeczownik oznacza SALTO, jednakże formie czasownika juz KOZIOŁkować. Idąc dalej. Rzadko się zdarza w literaturze aby anagramy były tworzone z 2 wyrazów, ponieważ wprowadza to metodyczny konflikt rozumienia metafory z uwagę na spację między wyrazami. Dlatego też można spację rozumieć na dwojaki sposob, albo zignorować ją lub także wprowadzić anagram -1 literę, czyli w tym przypadku 9 literową. Idąc tym tropem otrzymujemy kolejno anagramy: EMULATORS, SOULMATES i STAUMRELS. Odsyłam do tłumaczeń i ciekawych wniosków potwierdzających geniusz autora :)
Wtrącę też ciekawostkę na temat często powtarzanej nazwy Tanis, jako nazwa korzenia. Zgadza się, Tanis to nazwa tzn. „pieprzu diabła”. Kolejno palindrom słowa tanis oznacza z łac. dezintegracja. Tanis obecnie to także miasto w Egipcie, jednakże w Biblii istnieje jako ZOAN, które oznacza bezpośrednio w arabskim „sytuację”, a brnąc głębiej w znaczenie biblijne oznacza „MIGRACJĘ”- tak biblijne społeczeństwo opisywało miasto Zoan.

Wiele fragmentów książki przekazuje metafory. Trzeba uważnie czytać i szukać :) Osobiście książka niekoniecznie przypadła mi do gustu, bardziej polecam ekranizację Polańskiego, która także nie ujmuje książce dwuznaczności.

Napomne także, że imię głównej bohaterki nie ma anagramów. Ciekawe są także fakty w trakcie kręcenia filmu, miejscu kręcenia, a także losach ekipy filmowej :)

Powyższa recenzja Pani Angeliki jak najbardziej trafna. Polecam przeczytanie, obejrzenie filmow Polańskiego i starszego z 68′, a także najnowszą ekranizację!

Serial to tak naprawdę miniserial – kluczowa różnica, są dwa odcinki, łącznie prawie trzy godziny. Ale mnie się bardzo podobało!