Raphael Montes — „Dziewczyna w walizce” (Recenzja książki)

Dziewczyna w walizce przyciągnęła mnie tytułem. Autor nic mi nie mówił, czemu ciężko się dziwić, skoro jest to jego pierwsza powieść wydana w Polsce i druga w ogóle.

Gatunek? Thriller.

Ostatnio książki z tego działu wskakują na moją półkę przeczytanych jedna po drugiej, a przede mną jak by nie było, kolejne trzy, o których wspominałam wczoraj.

Dziewczyna w walizce zachwyciła mnie już na starcie, tak jak uczyniła to Balsamiarka. Lubię taki bezpośredni język i poglądy, którymi trudno dzielić się społeczeństwem. Smaczku dodaje fakt, że jest studentem medycyny, aktualnie poznającym pracę patologa, a jego pies jest golden retrieverem wabiącym się Samson (jak labrador mojego przyjaciela).

W powyższym cytacie macie w zasadzie to, o czym już opowiadałam.

Fabuła

Akcja powieści rozgrywa się w Brazylii, dla nas kraju dość egzotycznym, który jest ojczyzną autora. Mnie osobiście kojarzy się on tylko z karnawałem w Rio i Amonem Tobinem, od którego imię ma mój syn.

Teo, główny bohater, poza faktem, że jest studentem medycyny, mieszka z niepełnosprawną matką i generalnie unika kontaktów towarzyskich, za przyjaciółkę mając, poznaną w kostnicy, Gertrudę („pacjentkę„).

Na barbecue poznaje dziewczynę, Clarice, bezpośrednią, śliczną artystkę. Teo podstępem zdobywa jej numer, trochę ją śledzi, po kilku godzinach zna już jej adres. Innego wieczoru też ją śledzi, nawet zdradza swoją obecność, gdy Clarice trochę za bardzo podpita próbuje dotrzeć do domu. Zaprowadza ją tam, poznaje jej matkę, a dziewczyna na pytanie „kto to?” odpowiada, że jej chłopak.

Niestabilnemu umysłowi zauroczonego Teodora nie potrzeba nic więcej.

Dziewczyna w walizce to oczywiście Clarice, która już w pierwszych rozdziałach rzeczywiście ląduje w różowej walizce Samsonite. Ale spokojnie, żywa.


Ta powieść to zdecydowanie coś innego. Jest odważna i… niepokojąca, w sensie, wiecie, chyba bałabym się wiedzieć co jeszcze autorowi siedzi w głowie. Trzeba przyznać, że jest naprawdę ciekawie, że trzyma w napięciu, jest niekonwencjonalnie i strasznie.

Jeśli lubicie dreszczyk emocji, a nie lubicie opasłych tomisk, to Dziewczyna w walizce i jej trzysta stron, czekają na Was z niecierpliwością.

P.S. nadal mój mózg krzyczy na opalanie się na Sylwestra.

#17. Dziewczyna w walizce

#17. Dziewczyna w walizce

Autor: Raphael Montes
5/5
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 300
Przeczytane: 6.08.2016
sobota
06.08.2016
2
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Thrillerów nie lubię w jakiejkolwiek formie, ale nie wiedziałam wcześniej po kim Twój syn ma imię, myślałam, że wybrałaś takie bo po prostu ładne i oryginalne. Jest trochę tego Tobina na Spotifaju, właśnie słucham, bardzo dobry soundtrack do jakichś mniej energicznych aktywności, dzięki :D

Tobina poznałam przy soundtracku z któregoś Need For Speeda, razem z Pusciferem i moim najukochańszym Innerpartysystem ;) imię mi podeszło, nawet opowiadanie pisałam o wampirku Amonie :D a że i Krzysiek znał Tobina, to nie było wątpliwości, że tak właśnie będzie miała na imię nasza krewetka :D ta-dałn.

Zobacz sobie na YT jakiś filmik z koncertu, to jest miazga!