Bullet Journal – podstawy

Bullet Journal to system produktywności stworzony przez Rydera Carrolla, projektanta z Nowego Jorku, który opiera się w całości na notatniku i ulubionym długopisie.

Bullet Journal (będę stosować oryginalną nazwę, bo naprawdę nie wiem jak to sensownie nazwać po polsku) powstał kilka ładnych lat temu. Kampania na Kickstarterze, która miała wspomóc rozbudowanie strony internetowej projektu, przyniosła mu spory rozgłos, a gdy osiem miesięcy temu w ramach „Show & Tell” swój notatnik pokazała Kara Benz, świat oszalał na punkcie tego systemu.

Podstawy

Założenia Bullet Journal są proste i żeby zacząć wystarczy zeszyt i ulubiony długopis. Dla perfekcjonistów niezbędnym narzędziem będzie też linijka.

Jaki zeszyt? Podobno najlepiej w kropki, dobrze w kratkę, a jeśli macie w linie, to doróbcie sobie dwie pionowe kreski, w których umieszczać będziecie „znaczki”. Podstawę Bullet Journal. Jednak po prostu ma to być zeszyt wygodny, może być poręczny, może być duży, nie ma ograniczeń w żadną stronę. Możecie wygrzebać jakiś stary na wpół zapisany, możecie sięgnąć po rozdawany gdzieś kiedyś czysty notatnik z logo partnerskiej firmy. Nie ważne, szczerze. Jeśli stwierdzicie, że BuJo to zabawa dla Was, to wtedy zainwestujecie w zeszyt, albo i nie. Bo po co? Tu znajdziecie trochę informacji na temat tego, od jakich notatników warto zacząć swoją przygodę z ręcznym pisaniem.

Jaki długopis? Wygodny. Weź to co dobrze leży Ci w rękach. Nie przejmuj się niczym, bo to też nie jest w ogóle istotne.

Linijka będzie dodatkiem dla wszystkich, którym przeszkadzają poziome linie kreślone odręcznie. Ja do takich nie należę, ale uprzedzam, że linii poziomych będziecie trochę stawiać.

Klucz

zadanie
wykonane zadanie
notatka
wydarzenie
zadanie przeniesione do Monthly bądź Future logu
zadanie przeniesione na inny dzień

To bazowy zapis. Robimy kropeczkę, z prawej strony piszemy zadanie. Jeśli ktoś przyzwyczajony jest do list zadań, będzie musiał przełączyć swój mózg z rysownia kwadracików, przynajmniej na kilka dni, by zdążył się przekonać, że kropka ma całkiem sporo sensu. To samo z ludźmi, którzy zaczynają od kresek.

Jeśli zadanie jest wykonane – rysujemy krzyżyk, z łączeniem w miejscu naszej kropki. Symbolu oczka użyć można wtedy, gdy potrzebujemy zrobić research.

Notatkę zaznaczamy prostą kreską, wydarzenie kółkiem. Notatką może być cytat wart uwagi, bądź jakaś luźna myśl, pomysł. Wydarzenie to każde spotkanie, urodziny czy zajęcia poza domem.

Spis treści

Jest bardzo istotny, bardziej, niż by się mogło wydawać. Część informacji jest porozrzucana po różnych segmentach notatnika i żeby się nie pogubić warto ponumerować strony lub stosować inne rozróżnienia, jak naklejki indeksujące oddzielające kolekcje czy miesiące.

P_20160719_010752

Jest też koncepcja malowania krawędzi notatnika konkretnym kolorem na konkretnej wysokości, by później z legendy odczytać, że na pomarańczowo zaznaczone są wszystkie strony związane z notatkami dotyczącymi bloga, a na tych niebieskich jest daily log z lutego.

Daily Log

Podstawowa jednostka naszego notatnika. Piszemy datę, poniżej zadania. Dzień zamykamy poziomą kreską, a poniżej przygotowujemy kolejny dzień.

Tak wygląda baza, ale oczywiście można z nią zrobić co tylko chcemy.

Przepływ zadań

Gdy przychodzi wieczór lub poranek kolejnego dnia, siadamy do BuJo i rozliczamy go z zadań, których nie udało nam się dokończyć. Możemy przełożyć je na następny dzień korzystając ze strzałki w prawo ( lub ) lub zastanowić się głębiej, że nie damy radę zabrać się za to w nadchodzących dniach, więc wpiszemy je na ogólną listę zadań, zwaną Future Log, używając strzałek skierowanych w lewo lub .

Future Log

To jedna z zakładek notatnika, w której dopisujemy zadania, które wiemy, że będziemy mieć do wykonania. Raczej chodzi o takie ważniejsze informacje jak np. odebranie prawa jazdy z urzędu bądź przeszukanie internetu w poszukiwaniu informacji o odpowiednim przedszkolu, a nie zadania bieżące jak zrobienie prania czy coś związanego z pracą.

Kolekcje

Najfajniejsza część zabawy w Bullet Journal. Chodzi po prostu o strony, które zapełniać będziemy listami. Czy to cytatów, czy filmów do obejrzenia, czy lokacji, które chcemy odwiedzić. Ma to być miejsce, gdzie możemy czasem usiąść i spisać co nam leży w głowie, żeby tego nie gromadzić.

P_20160621_094736

Mój Bullet Journal

zadanie
wykonane zadanie
notatka
wydarzenie
zadanie przeniesione na stronę obok (w prawo)
zadanie przeniesione w dół strony (zazwyczaj następny dzień)

Nie korzystam z Future Logu i Monthly Logu – nie czuję potrzeby, bo nie jestem z tych ludzi, którzy dużo planują, a kalendarz zdecydowanie do tych celów mi wystarczy – wpisuję te najważniejsze daty na miesięcznych rozkładówkach.

Znaczna większość rozpisanych zadań to praca. Rzadko rozdrabniam się na pojedyncze akcje, częściej stosując po prostu nazwę projektu. Bo tworząc stronę internetową dobrze wiem, że nie postawię jej w jeden dzień. Osobno zapisuję tylko te przypadki, kiedy cholernie mi się nie chce, a muszę poświęcić na to dosłownie kilkanaście minut – a dużo jest takich drobnostek.

Bardziej szczegółowo piszę pod koniec projektu, gdy już nie tworzę, a usprawniam, kiedy na stronie mam zmienić logo lub dograć wersję mobilną, by działała wygodnie.

Spisuję teksty, które chcę napisać. Te tu na bloga raczej trafiają na zakładkę blog, dopiero pod sam koniec wpisuję je w dniu planowanej publikacji, wpisy tworzone na iMag Weekly wymyślam około środy, a co czwartek zajmuję się ich pisaniem.

Flow

Są zadania, które przenoszę z dnia na dzień bo nie umiem się za nie zabrać, głównie dotyczą one przeszukiwania poczty lub projektu, do którego już dawno straciłam cierpliwość. Przychodzi jednak moment, kiedy po prostu trzeba. Trafia to zadanie więc na pierwsze miejsce i cały czas sobie powtarzam, że to ostatni raz, że dziś je zrobię i wreszcie będę mogła o nim zapomnieć.

Czasem się sprawdza, czasem nie. Wykrzykniki czy gwiazdki nie pomagają.

P_20160719_010824

Wygląd

Na samym początku próbowałam mieć piękny Bullet Journal, rysowałam wstążki i próbowałam robić ładne nagłówki dni. Inspirując się tymi najładniejszymi wprowadziłam rysowane chmurki oznaczające pogodę i pisałam obok temperaturę. Próbowałam nawet tworzyć malutkie rysunki dla urozmaicenia. Naklejki też miały swoje pięć minut.

Dość szybko jednak stwierdziłam, że to marnotrawstwo czasu, że do niczego mi to nie potrzebne, a jednego dnia wydaje mi się, że jest nieźle, żebym następnego nie mogła na to patrzeć. Nic to nie wnosi, a skupiając się za bardzo na jego wyglądzie, przestałam być produktywna. Aktualnie to po prostu strona podzielona na sześć części, jedna sekcja na dzień, czasem zamiast sobota/niedziela piszę weekend, jeśli wiem, że będę chciała odpocząć od pracy.

Zadania czasem odznaczam długopisem w kolorze sekcji, ale zazwyczaj sięgam po zwykłego czarnego Pilota (bo u mnie to zawsze jest właśnie Pilot).

P_20160719_010627

Jest czysto i schludnie. Nie wymaga to dużego nakładu pracy – w końcu to tylko 12 kresek, połowa zrobiona mazakiem, połowa długopisem.

Na bocznych krawędziach przyklejam zakładki indeksujące z numerem miesiąca, na górze mam czystą naklejkę z napisem blog i aktualnie poszalałam, oklejając brzeg jednej strony z kolekcją taśmą washi. Wygląda świetnie.

Tasiemkę jedną trzymam w miejscu, gdzie znajduje się mój daily log, druga jest przy stronie z rozliczeniami, na której dopisuję kolejne godziny spędzone na pracy dla konkretnego klienta, co skrzętnie liczy stoper w przeglądarce.


Oprócz zadań i kolekcji wiele osób dodaje jeszcze takie plansze jak śledzenie nawyków czy pilnowanie ilości wypitej dziennie wody. Generalnie co człowiek to koncepcja i piękno tej metody polega na tym, że dopasowujemy ją do swoich potrzeb i wymagań.

Dla mnie to tylko lista zadań i miejsce do trzymania kolekcji, do pilnowania przeczytanych książek i tych, które powinny się pojawić wkrótce na mojej półce. Pamiętnik piszę w innym notatniku, a do tego mam jeszcze kalendarz na daty i projekty rozciągnięte w czasie. Wiem jednak, że każdy znajdzie kiedyś swój idealny zestaw BuJo.

Jeśli szukacie inspiracji i motywacji by zacząć, tag #bulletjournal na Instagramie powinien Was zainteresować.

wtorek
19.07.2016
53
42

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Uwielbiam te dzienniki ale ja niestety nie jestem za systematyczna i nie mam czasu na takie rzeczy. Ale za to z przyjemnością sobie pooglądam cudze!

Ja najpierw wygrzebałam taki w połowie zapisany w kratkę, jak mi cały Bullet Journal podszedł to już zainwestowałam w kropki, bo idealnie się nadają ;) ale linie też są dobre. Najważniejsze, żeby regularnie prowadzić ;)

Właśnie narazie mam problem z regularnością, ale od października jak mi się studia zaczną to wpadnę w trans ;D

Zwykle korzystałam ze standardowego notatnika-kalendarza, ale się przerzucę :) dzięki!

W zeszłym roku miałam tygodniowy kalendarz z notatnikiem (jedna strona A5 na tydzień) i mi brakowało miejsca. Teraz przy bujo w zasadzie jedna strona jest na 3 dni, oczywiście +/- :) jakiś ulubiony kalendarz masz?

Ja używałam takiego – jedna strona a5 na 1 dzień i to było dla mnie najwygodniejsze, ale zawsze brakowało mi takiej listy do odhaczania do zrobienia codziennie, albo check list tygodniowych, miesięcznych itp. więc testowo przerzucam się na bullet :) mam nadzieję, że się sprawdzi, bo kocham mapy myśli i inne gryzmołki, więc powinno być miłe i skuteczne :)))

O, ciekawe :D ja nigdy w takiej pracy nad sobą dobra nie byłam ;) ale zdecydowanie, zwykły notatnik daje sporo swobody.

Słyszałaś o Passion Plannerze? Jak lubisz takie, to może coś z plannerów byłoby idealne?
http://yzoja.pl/a-moze-planner/

wiele z nich udostępnia na stronie .pdfy z wnętrza :D może znalazłabyś nowe pomysły?

No, genialnie opisałaś, wszystko jasno i przejrzyście. Sama spisuję listy do wykonania, przekreślam co wykonane. Prościzna :)

Szczerze? Zmotywowałaś mnie do zorganizowania sobie dnia w taki sposób lepiej niż obrazki na Pintereście, bo przynajmniej teraz widzę, jak to działa u kogoś w praktyce. Czas się tego nauczyć.

Ooo! No to dobrze ;) Sprawuje się naprawdę nieźle. Zdecydowanie lepiej niż wszystko inne czego próbowałam, a przez dużo różnych metod i narzędzi się przekopałam.

Od kilku dobrych lat mam swój system notatek, nawet przyznam, że trochę podobny do tego, ale zdecydowanie bardziej surowy.
Jakoś ozdabianie, rysowanie, kryklanie, artystyczne mazianie w notatniku jest dla mnie stratą czasu, a po zakończeniu jednego notesu po prostu wezmę się za nowy, a ten rzucę w kąt, zapewne kotom na pożarcie ;)
A sprawy bieżące po prostu zapisuję na luźnych kartkach i sukcesywnie wykreślam po wykonaniu – rano zapiski co wykonać, trzymam się listy, wieczorem kartkę wyrzucam :)

Próbowałam z kartkami i właśnie nigdy mi to nie wychodziło, bo zapominałam, po prostu. Przy ładnym zeszycie chociaż mam motywację, żeby go otwierać ;) a ozdabianie to faktycznie strata czasu – ograniczyłam się do kolorowych kresek, przynajmniej z daleka widzę gdzie się dzień zaczyna, a gdzie kończy i w sumie to trochę ładniej wygląda, a jak ładne to mnie motywuje :D

Czyli typowa lista to-do ;) też analogowo, fajnie!

Wow! Świetna sprawa! Nigdy nie miałam do czegoś takiego cierpliwości, ale potrzebuję takiego notatnika, bo powoli zaczynam się gubić. Znaczy się notatnik mam, ale może właśnie taka forma notowania okaże się dla mnie odpowiednia? Nie jestem manualnie uzdolniona, ale podoba mi się i chcę spróbować! Wracam do domu, przekopuję biurko, zobaczę jak wyglądają moje notesy i zacznę działać! O tak! :)

Świetnie! Koniecznie pokaż co fajnego znajdziesz w notesach ;)
Manualnych zdolności mieć nie trzeba, wystarczy się umieć doczytać po sobie. Twórca ma bardzo paskudne pismo, ale mu wychodzi ;) to najważniejsze! No i dobre jest to, że to faktycznie działa. Przez chwilę się trzeba wdrażać – wiesz, na początku jest faza podekscytowania, potem na moment wypada to z głowy, ciężko wrócić, a potem się wreszcie człowiek zbiera w sobie i robi to na poważnie :D przynajmniej u mnie tak było, a narzędzi do produktywności przerobiłam naprawdę sporo.

Wiem, znam to, bo sama przerabiam, chociaż rzadko kiedy o tym piszę :) Mam wrażenie, że teraz przetrwam. Mam przynajmniej taką nadzieję :)
A post udostępniłam u siebie na Facebooku, bo fajny! :)

Ja o produktywności tu w sumie nigdy nie pisałam, bo wiesz, zacznę, tydzień potestuję jakieś rozwiązanie, niby fajnie, ale efektów brak ;)
Trzymam kciuki!

Dzięki! ♥

Przyjemnie się czyta to co napisałaś, aż chce się taki zeszyt założyć i wprowadzić wszystko w życie :D chyba go zrobię! Może też na tablicy koło biurka zastosuję system kropek. Co prawda to nie długopis,a kreda ale jest na oczach i tam zazwyczaj zapisuję ważne sprawy. Ale nie na wszystkie stracza miejsca więc notes się przyda :)

Spróbuj! Na początek wystarczy kawałek starego zeszytu, żebyś sprawdziła, czy to faktycznie się u Ciebie sprawdzi.

Tablica i kreda? Poopowiadaj mi jak się teraz organizujesz :D bo brzmi intrygująco.

Mam jedną tablicę korkową koło biurka, gdzie przypinam jakieś sprawy do załatwiania. Używam kolorowych karteczek lub białych w tym celu. I mam też drugą do pisania kredą, na której piszę co najpilniejsze :D później pokażę zdjęcia:D

Podobnie choć nie grupuję tego na np. do zrobienia, w trakcie etc. Po prostu wieszam to co mam zrobić. A na tej kredowej piszę co najpilniejsze :)

Aaa, no to koniecznie chcę zdjęcia ;) bo kiedyś próbowałam karteczek, ale to się nie sprawdzało w ogóle. Tablicę korkową miałam z boku, więc nie patrzyłam na karteczki tam, potem zaczęłam je przylepiać na okno, post ity tu się fajnie sprawdzały, ale znów tylko w teorii niestety. A z BuJo mi jakoś wychodzi ;)

Kurcze, używam bullet journal (chociaż w bardziej okrojonej wersji) od kilkunastu lat. Wychodzi na to, że przejebałem sprawę i ktoś zgarnął za mnie całą chwałę i sławę…

Ja używam tego, co zgarnę na RemaDaysach czyli zazwyczaj jakiegoś terminarza. Tam akurat linie nie dochodzą do krawędzi kartki, więc znaczki mogę pisać na tym wąskim marginesie. Chwilowo mam jeszcze taki, jak na zdjęciu, ze pewnie już za miesiąc sie skończy i przerzucam się na kropkowanego Leuchtturma :)

Kropki przy takich listach się sprawdzają bardzo. Nie przytłaczają jak kratka (której wygląd w Leuchtturmach mi nie odpowiada), a nadal można mieć pionowe i poziome linie. Sprytnie to ktoś wymyślił ;)

BuJo używał każdy, kto kiedykolwiek robił listę zadań. Z nowych elementów są te kolekcje i indeks i obecność future logu. To coś, czego większość nigdy nie robiła. Zadania zaznaczone u mnie często kwadracikiem (który wypełniałam), albo kreseczką, ale to były pojedyncze dni, każdy z nich był bardzo osobno, tu to jakaś część całości, przez to że jest porządek i jakiś zamysł od początku do końca. No i można dorzucać nowe rzeczy do tego – od trzech dni mam wykresik jeszcze z godzinami w których śpię. Może mi to pomoże w przyszłości zbudować konkretny rytm dnia i optymalne godziny na spanie ;)

Ja używałem i wciąż używam takich (myślę, że warto po prostu dostosować oznaczenia do swoich potrzeb):
kropka – duże zadanie
myślnik – opcjonalne kroki dużego zadania, czyli takie rozwinięcie
kółko na kropce – zadanie wykonane (czasami też po prostu wykreślam, kółka stosuję, gdy chcę mieć jeszcze potem dostęp do czytelnej treści)
> – przenieść na inny termin, bo wiem, że w danym nie dam rady tego wykonać

Generalnie taką listę przygotowuję na max 2 dni i po prostu piszę kartka po kartce. Nie mam klasycznego planera na dłuższy okres, bo nie wiem, czy na dany dzień będą dwa zadania czy dwadzieścia. Poza tym zawsze w ciągu dnia dochodzi tysiąc innych bazgrołów, pomysłów, idei, więc krótka lista potrafi się rozciągnąć. Dopiero wieczorem, na spokojnie, systematyzuję to, wykreślam, przenoszę, czasami rozbijam na mniejsze części. I następnego dnia od nowa :)

Co więcej, oprócz zwykłych BJ mam tu też wiele innych rzeczy – tematy wpisów blogowych do napisania, szkice i plany wpisów, jakieś fajne fragmenty zdań, które będę chciał użyć, czy wyceny projektów dla klientów. Ostatnio 4 strony przeznaczyłem na planowanie działań w Social Mediach.

O widzisz, czyli faktycznie coś bardzo zbliżonego. Ja miałam właśnie kwadracik i myślniki na podzadania do projektu. Przesunięć zazwyczaj nie robiłam, tylko skreślałam i przepisywałam na kolejny dzień (no chyba że miałam kalendarz tygodniowy, to starałam się zmieścić z wykonaniem w tym jednym tygodniu).

Podsumowanie dnia bardzo logiczne :D ja sobie przygotowuję trochę miejsca, ale najwyżej piszę w dwóch kolumnach i to też nie tak, że zaczęłam tak od pierwszego dnia – tylko to tak wypośrodkowane na podstawie tego ile faktycznie miejsca dziennie potrzebuję. Trzeba znaleźć swój złoty środek i idealny „flow”. Ja też nie rozpisuję zadań zbyt szczegółowo, tylko piszę nazwę projektu ;)

Planowanie czy te tytuły/szkice to w sumie typowo notatnikowa część, więc każdy kto korzystał w notatnika w ogóle, to raczej takie rzeczy tam spisywał ;)

Ja też najczęściej skreślam i po prostu przepisuję, ale czasami wiem już wcześniej, że jakiegoś tematu nie ruszę danego dnia, więc od razu go sobie oznaczam.

Szczegółowe rozpisanie jest bardzo ważne wg zasady, żeby jeść słonia po kawałku. Gdy miałem tylko nazwę projektu to zdarzało mi się ją przepisywać przez kilka dni, bo psychicznie nie miałem ochoty się za to wziąć i robiłem wszystko inne. Gdy w końcu rozpisałem na mniejsze części, to jednego dnia zrobiłem kilka, drugiego kolejne kilka i na trzeci dzień projekt skończony.

Ja właśnie korzystam z terminarza jak notatnika. Strasznie nie lubię marnować papieru, pod tym względem jestem pro-eko i mam całą masę kserówek, dokumentów i innych papierów jednostronnie zadrukowanych, których używam na codzień. Zresztą zobacz rocznik kalendarza, którego akutalnie używam – 2015. Ale jakoś nie przeszkadza mi to planować, notować, szkicować i czasami nawet pisać dziennik, jak mam ochotę sobie pografomanić :)

No tak tak, dlatego ja sobie już zazwyczaj przygotowuję miejsce na dwa dni kolejne, żeby wpisać sobie te rzeczy, z którymi wiem, że się po prostu nie zmieszczę – lepiej tak niż wpisać sobie za dużo zadań i się jeszcze stresować, że się z nimi nie wyrobiłam.

Tak, jasne, rozumiem Cię, większość metod produktywności mówi, żeby dzielić pracę na jakieś sensowne części, np. grupując je po potrzebnym czasie mierzonym w Pomodoro. Z drugiej strony, wystarczy że zapiszę temat, to wiem, że mam wejść na stronę i ruszyć trochę dalej wdrażanie projektu. Rozpisuję na pojedyncze dopiero te kilka koszmarków za które się nie umiem zabrać, mimo że zajmą kilkanaście minut ;D Ale to też już na końcowym etapie.

Ja akurat przerabiam notatniki, pamiętnik mam zupełnie osobno, mam notatnik na moje pisanie, w sensie, powieść, do tego BuJo, kalendarz (którego w ogóle nie używam, bo za wielki i dość nieporęczny układ w środku), do tego jakieś szkicowniki i pocket, który noszę w torebce i zapisuję tam głównie listę zakupów, gdy wychodzę z domu.

Leuchtturm i Moleskine robią w kropki. 46 PLN za Leuchtturma (to ten co ja mam, 16 kolorów do wyboru, 249 numerowanych kartek, miejsce na spis treści i dwie tasiemki, poza standardem czyli kieszenią na notatki i gumką zamykającą), 58 PLN za Moleskine’a, 240 (chyba) kartek, miękka oprawa i centymetr węższy. Nie ma indeksu i chyba nawet tasiemki ;) więc zdecydowanie Leuchtturm.

Z mniejszych producentów to niestety nie znam, to nowa moda i mało kto takie produkuje.

Jeszcze Rhodia robi w kropki oraz Conceptum (oni numerują nawet strony, bardzo praktyczne).

Obejrzałam sobie to C&Q – tam jest jedna strona kropek, a druga kresek! Sprytne :)

Nie do końca kresek, bo to linie z malutkimi kreseczkami pionowymi. Coś innego, ale już widzę sporo zastosowań do tego, szczególnie, że mają i duże i małe i w twardej oprawie i w tekturowej :D małe cudeńka.

Widziałam już podobne linie w notatnikach ze stajni Midori – piszą tam z góry na dół, więc pionowo, ale że notatniki mają być międzynarodowe, więc są poziome linie z kreseczkami. Ale do kreślenia tabelek czy inszych zastosowań jest super.

Jest jeszcze w kropki Memo Book, polski, za nieduże pieniądze (można go kupić online, a stacjonarnie w Świecie Książki), tyle, że ma dość cienki papier (ja piszę piórem, więc to istotne kryterium). Zdecydowanie najlepsza opcja to Nuuna z fantastycznym papierem 120 g/m2, ale ją trzeba ściągać z zagranicy.

A w ogóle to fajnie, ze coraz więcej osób stosuje bujo i pisze o tym systemie. Yzoja, jest polska grupa na FB a na Instagramie #bulletjournalpolska, zapraszamy! Ja bulletjournaluję gdzieś tak od listopada, w porządny (no, w miarę, bo to Leuchtturm) notes zainwestowałam w marcu i bardzo mi się to sprawdza w ogarnięciu.

Są jeszcze z polskich Deernot -> http://deernot.com/
wspominałam o nich w osobnym tekście o notatnikach. Ale dobrze wiedzieć, że coraz więcej firm się zajmuje kropkami – są bardzo wdzięczne.

Ja też jakoś w podobnym czasie zaczęłam, może był październik, może listopad. Leuchtturma kupiłam zaraz po tym, jak Army Green wszedł do Polski, jeszcze w grudniu ;) daleko mi jeszcze do końca, ale już się zdążyłam zakochać w kalendarzu nowym od nich no i w notatnikach Code & Quill. Ale to trzeba z USA ściągać :(

O, dzięki! Będę pamiętać, żeby dodawać.

Memo Book miałam w rękach, naprawdę niezłe te kropki (zwłaszcza czerwone na środku i na bokach), ale nie pisałam w nich, bo dostałam je na konkurs. O Nuunie nie słyszałam, kolejny notes do obczajenia (ja też piszę piórem). Dzięki :)

Ojej. Dopiero teraz widzę, że wspominałaś o Nuunie już rok temu :D przegapiłam, nie przyjrzałam się wtedy :D w końcu się rzuciłam i powinny być jutro!

Nie jestem przekonany do „fizycznych” planerów. Brakuje mi przypomnień, automatyzacji i wielu innych rzeczy, dzięki którym lepiej korzysta mi się np. z nozbe. Tzn faaajne są takie bullety – ładnie wyglądają i tak dalej – ale mimo wszystko przy wielu projektach naraz trudno byłoby mi się ogarnąć.

Z wielu aplikacji korzystałam i nigdy te powiadomienia nie były mi potrzebne – jak mam chwilę, to otwieram zeszyt i zabieram się za pracę. Jestem z tych niewielu ludzi, których kręci kontakt z papierem i zdecydowanie łatwiej mi zignorować kartę w trello (zamknij + zapomnij) niż piękny zeszyt, który leży na biurku.

Myślę, że przy wielu projektach to faktycznie może być trudniejsze do zorganizowania, ale na pewno nie jest tak, że się nie da. Robisz „kolekcję” z projektem, gdzie spisujesz zadania do wykonania, a w daily logu wpisujesz tylko nazwę projektu z oznaczeniem ile minimum zadań planujesz wykonać, tak bym to widziała. Tylko wiesz, też inaczej jak się pracuje samemu w większości przypadków, inaczej jak z teamem, bo wiadomo, przepływ zadań w kilkuosobowych projektach jest bardzo istotny.

Już coś widziałam na temat tego systemu, pewnie zawędrowałam tam z notatnikowego reddita którego kiedyś podlinkowałaś :)
Ostatnio zrobiłam sobie spis treści w notatnikoszkicowniku którego teraz używam bo faktycznie, pogubić się można, nie będę przecież zostawiać sobie określonego miejsca bo skąd mam wiedzieć ile go potrzebuję. Ten system brzmi fajniej, a zdjęcia na insta są śliczne (no ale kiedy nie są xD), ale z kolei wydaje mi się zbyt czysty i porządny na moje warunki. Nie potrafię zagospodarować żadnej przestrzeni, a tu nawet te najprostsze jednak są jakoś uporządkowane. No i te znaczki, musiałabym ciągle podglądać co one właściwie znaczą xD Chociaż zaczynanie kropką jest fajne, lubię punktowanie od kropki, poproszę.
Z drugiej strony, piszesz, że nie korzystasz ze wszystkiego więc może też warto sobie dostosować do potrzeb, po co ślepo podążać za zasadami. Póki co popatrzę na zdjęcia :3

Pewnie tak było ;) te dwa reddity się mieszają mocno.

Spis treści to taka małą rzecz, ale naprawdę ma sporo sensu.
Znaczków się szybko nauczysz – są całkiem logiczne, a zawsze możesz użyć zmodyfikowanej wersji ;) Bazowa kropka jest dobra, bo na dużo pozwala, ale krzyżyki czy strzałki to już widzimisię.

Zdjęcia są piękne, tylko przychodzi taki moment, kiedy człowiek za bardzo się skupia, żeby było ładnie, zamiast wykonywać zadania zapisane na liście, przechodziłam przez ten etap już. Teraz wydajność ponad wszystko inne.

Tak, spisy treści są super, fajnie, że Leuchtturmy mają numerowane strony bo ja słaba w matmę jestem w ręczne numerowanie ciągle psuję xD Fajnie też że mają dwie tasiemki, najpierw byłam like PO CO a teraz żałuję, że w aktualnie używanym notatniku mam tylko jedną, no ale jestem już w połowie, szybko zleci.
Tak, takie ozdabianie dla samego ozdabiania to jak szlaczki w podstawówce, sztuka dla sztuki, chociaż może warto zostawić dla niego trochę miejsca i bazgrolić podczas zatwardzenia umysłowego.

Zawsze mi się wydaje, że to zajmuje dużo czasu, którego ja ewidentnie nie posiadam, ale bardzo mi się podobają takie ilustrowane kalendarze. Może znajdę w końcu czas, żeby spróbować :)

Ano, takie śliczne jak z Instagrama to na pewno są czasochłonne, ale na początek wystarczy kilka prostych linii, żeby to już wyglądało schludnie i inaczej. I czasu wtedy potrzeba może dwie minuty. A jak wieczorem się będziesz nudzić, to coś dorysujesz ;)

Mój kalendarz-notatnik ciągle czeka, aż się nim zajmę… Muszę z nim to przedyskutować i zaopatrzyć się w brzydkie kolorowe długopisy. Czemu brzydkie? Bo inaczej dzieci mi je podkradną!

Hahaha, rozumiem jak to jest ;) ja mam swoje w jednym kubeczku wszystkie, ale dzieci musiały równocześnie dostać kredki z Maszą i długopisy ze Spidermanem :D i już mam w sumie spokój. Starszy czasem pożycza, ale zawsze oddaje (uff).

Podyskutuj koniecznie :) dużo nie potrzeba.

Myślę, że ten system zaimplementuję w moim kalendarzu. Do tej pory sporą jego część zajmowały listy zadań, ale nigdy nie wpadłam na to, aby rozróżnić nowe zadania od tych przepisywanych z dnia na dzień. A to nieźle porządkuje. Bardzo fajna sprawa, dzięki za wpis