Do czego używać notatników?

O tym, że kocham notatniki, dobrze już wiecie. Czasem jednak spotykam się z pytaniami, po co mi ich aż tyle i czemu dalej potrzebuję kolejnych. Więc sprawdźmy, ile tych notatników zalega mi w szafce i do czego one służą.

Przy okazji to też zerknięcie na moją notatnikową kupkę wstydu — może nie będzie aż tak źle?

…do pisania listów

Kupiony… dwa lub trzy lata temu Moleskine Volant XL, jakoś w grudniu w ramach urodzin. Przez długi czas nie umiałam znaleźć dla niego zastosowania, ale ostatecznie skończył jako zeszyt do pisania listów, czyli wyrywania kartek. Profanacja? Może trochę. Z drugiej strony to naprawdę idealny rozmiar i ma przecież kartki z perforacją (w starej wersji tylko 16 ostatnich, w nowszej już wszystkie).

…jako pamiętnik

Wcześniej Peter Pauper Press z czerwonymi krawędziami kartek i pin-upową okładką, cudowny, w linie, w formacie pomiędzy A5 a A6. Aktualnie Castelli Black & Gold, również w linie, czyli jeden z najpiękniejszych notatników w mojej kolekcji (o ile nie w ogóle na świecie).

img_20160616_144441

…do zwykłych notatek

Czasem potrzebuję zanotować coś na szybko, głównie jest to lista zakupów czy jakiś kod, którego będę potrzebować za moment, może jakiś koncept strony czy logo, który chcę zapamiętać, a boję się, że zaraz uleci. Aktualnie jest to gładki notatnik od Cupicków, ten z wilkiem. Brak linii przeszkadza mi tylko czasami, a okładka jest warta wszelkich niedogodności.

…do Bullet Journal

Nie wyobrażam sobie trzymania kalendarza, notatnika i dziennika w Bullet Journal. Prawdopodobnie to dlatego, że każdy z tych notatników służy innemu obszarowi mojego życia. Bullet Journal to u mnie głównie praca, trochę bloga i listy takie „na dłużej„, nie „na teraz„, których miejsce jest w zeszycie do zwykłych notatek.

Przez to oczywiście mój zielony Leuchtturm starczy na dłużej, zaczęłam rok temu i nie jestem nawet w połowie.

…do pisania powieści

Oryginalna wersja mojej powieści zajęła trzy zeszyty — 80-kartkowy i dwie sztuki po 160. Wszystkie w kratkę, tylko pierwszy był w miękkiej oprawie. Z dwóch zeszytów nie zostało nic, jeden jest w częściach, bo słabej jakości szycie i ogólne poniewieranie zeszytem nie mogą służyć, szczególnie, że sam brulion kosztował pewnie maksymalnie 12 złotych. W sumie cud, że wytrzymał aż tak dużo.

Teraz na „nową wersję” przeznaczyłam czerwony notatnik Castelli w linie. Nienumerowane strony trochę mi przeszkadzają, a mój flow pisania się zmienił na tyle, że preferuję jednak klawiaturę, w efekcie czego, zeszyt ten leży… i płacze. Trochę mi głupio, ale może ostatecznie to w nim będę rozbudowywać losy drugoplanowych bohaterów? Po skończeniu pierwszego szkicu, nad którym teraz siedzę.

…do pisania opowiadań

Cały czas mam w głowie kilka krótkich opowieści — w tym celu, dawno już temu, kupiłam sobie Moleskine Chapters Journal czyli dość specyficzny notatnik, który podzielony jest na siedem rozdziałów. Niecodzienny format sprawia, że po rozłożeniu otrzymujemy prawie kwadratową powierzchnię.

Wygląda intrygująco, chociaż jakościowo jest średni — ma cholernie cienki papier i wszystko przebija. Wszystko. Jednak przy zapisanych pełnych stronach to mu pewnie dodaje uroku.

…do Fallouta

Tego się nie spodziewaliście, prawda? Mam notatnik, specjalny, Word z serii Adventure Log, który zaskakująco dobrze sprawdza się jako miejsce na zapisywanie lokacji do odwiedzenia później lub po spełnieniu określonych wymagań (na które jest piękna ramka z napisem Conditions). Nawet jest miejsce na wpisanie Companiona! Bardzo to hermetyczne, ale co z tego? Dopóki działa — jest dobrze.

…i co jeszcze?

Co ciekawe, aktualnie mój mózg twierdzi, że potrzebuje jeszcze kilku różnych notesów. Kalendarz z notatnikiem, swoją drogą.

Brakuje mi do szczęścia kieszonkowego notatnika w linie, w którym mogłabym notować pojedyncze zdania i koncepcje do książki, które dopadną mnie gdzieś poza domem. Teraz wygląda to tak, że albo dopadam wilka, albo piszę sobie bezpośrednio w pliku .md w nawiasie kwadratowym, żeby po przyjściu do domu w wolnej chwili to może rozwinąć.

Zakochałam się w notatniku z kolorowymi kartkami i już lada dzień będę miała ich dwie sztuki — na co? Jeszcze nie mam pojęcia. W gimnazjum miałam w takim pamiętnik i to było bardzo ciekawe doświadczenie. Tylko czy będą one naprawdę na mnie czekać tyle czasu? Do końca czarno-złotego Castelli jeszcze dużo miesięcy.

W koszyku na Amazonie siedzi trójpak Moleskine Cahier — przepiękne szyte, w pastelowych kolorach. Linie, rozmiar A4. Też jeszcze nie wiem na co.

Zakochałam się też w notatnikach Code & Quill (ale oni pewnie będą następnym wyborem do Bullet Journal) i Nuuna (znów nie wiem po co). W szafce leżą dwa Cupicki (jeden, ze względu na okładkę, najprędzej pójdzie na jakieś fan-fiction w świecie Nekroskopa, o którym nawet nie mam czasu pomyśleć, a drugi… hm?). Moleskine XL w miękkiej oprawie, przepiękny gruby zeszyt w beżowym kolorze, który jest za duży, żebym potrafiła wymyślić czym go „zniszczyć”.

Mimo wszystko jednak, większości tych notatników używam i kiedyś może nawet dla tych najstarszych znajdę godne zastosowanie. A w międzyczasie jeszcze będę kupować kolejne…


Rozgrzeszacie się tak czasem z nieprzeczytanych książek? Albo gier zalegających w Steamowej biblioteczce? Raz na jakiś czas by się chyba przydało.

wtorek
20.12.2016
19
6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Książki leżą i jeść nie wołają, więc niech leżą.
A notesów mam masę. I wciąż kupuję następne. Tyle że u mnie służą do jednego celu – piszę recenzje książek. No, jest jeszcze jeden, podręczny, wiesz, lista zakupów, adres, pod jaki przesłać coś tak i notka wielki literami „nie zapomnieć czegoś tam!”.
Castelli mam ten sam!!! Jest OBŁĘDNIE piękny.
A Moleskinów nie lubię i nie będę ich kupować, o.
Nuunę też sobie sprawiłam, jest w kropki – byłaby idealna do BJ, ale nie prowadzę :P

Z kolegami z forum piórowego kiedyś zrobimy wymianę notesów, już zacieram ręce.

No jak nie krzyczą :D to całe szczęście.

Na pewno masz ich więcej niż ja :D i co chwilę coś nowego. No przy recenzjach to faktycznie, szybko znikają. I przy okazji, przypomniałaś mi, że potrzebuję notatnik na cytaty z książek. Na razie to w sumie niewiele ich znalazłam, ale czas zacząć to kolekcjonować, bo czasem są piękne zdania i mi uciekają.

Nie ma piękniejszego, no normalnie nie ma :D
Moleskine’y mi się sprawują do pisania listów. Na ten nowy materiałowy z okładką z Harry’ego Pottera też mam straszną ochotę… Tylko zero pomysłu na co go zużyć…
Nuuna są boskie — na początek albo kropki albo linie, ale ta nowa seria z chmurami też jest piękna. W zasadzie, 90% ich okładek CHCĘ…

Ja na Nuunę trafiłam dopiero w zeszłym miesiącu, jak przeglądałam co ciekawego jest w notatnikach na Amazonie. I Przepadłam ;D Chmurki są chyba najnowszym modelem ich.

o matko po co wspominałaś o Steam???? :( mam trochę gier niezagranych :( a notatniki cóz – uzbierałam na razie 3 :) w tym XL leuchtturm – i kompletnie nie wiem co z nim zrobić… chyba zaczne w nim rysować po liniach :D

Trochę – to znaczy ile? Bo mi chyba ostatnio setka stuknęła, a gram, tak szczerze, może w 10 (w sensie, odpaliłam je więcej niż raz :D).

3 notatniki to już coś, szczególnie jeśli tylko leżą :D rysowanie po liniach? :D w sensie szlaczki?

U mnie też służą do wszystkiego, ale żeby się nie pogubić, używam dwóch. Jeden na bieżącą bazganinę – jest pomazany, pokreślony, bo na bieżąco robię i usuwam listę zadań. Drugi jest długoterminowy i ma spisane ważne rzeczy, do których mogę wrócić. Mam jeszcze mały kalendarzyk z 2002 roku, w którym mam najważniejsze sprawy życia np. hasła. Zawsze leży schowany w szufladzie i wyciągam go bardzo rzadko – gdyby wpadł w niepowołane ręce, to byłby koniec świata. Jedno hasło jest do głowic atomowych.
Za każdym razem jednak gdy mam okazję, to zgarniam nowy notes lub kalendarz (zwłaszcza gdy na Remadays rozdają za friko), ale zacząłem je rozdawać, bo zorientowałem się, że do końca życia ich nie zużyję. Zostawiam sobie tylko najlepsze.
Pióra też zbieram na masę. NIedawno na Ali zamówiłem sześć (na dwa jeszcze czekam) i w jakiejś księgarni kupiłem przezroczysty Lamy. Tylko dla tej przezroczystości, ale tak jak się spodziewałem – szału nie ma. Oddam kiedyś młodej :)

A ten Castelli jest prześliczny!

Ja bym tak nie umiała — mieć wszystko w jednym czy dwóch notatnikach. Pamiętnik musi być piękny i czysty, to samo z zeszytem na powieść czy opowiadania. Śmietniczkowe też lubię mieć osobno, ale to w sumie tylko tworzy więcej okazji do kupowania kolejnych :D

Lamy Vista ♥ pragnę. Kiedyś sobie wreszcie kupię, choć dobrze wiem, że pióra to w zasadzie nie są dla mnie. No dobra, podobają mi się, ale to za drogie hobby i wolę zostać przy długopisach — mniej mi szkoda jak coś się stanie. Sheaffer mi się leje ostatnio i nawet przelewanie gorącą wodą nie pomogło i trochę mi smutno :/ Ale Vistę sobie kiedyś kupię, tylko po to, żeby je przerobić, co by całe body można było atramentem wypełnić, czerwonym. Och :3

Kiedyś miałem więcej, ale zacząłem się w nich gubić. Zresztą pewnie gdybym pisał dziennik to też w jakimś osobnym. Póki co mam rzeczy na teraz i na później – dwa wystarczą :)
A gdy piszę jakiś szkic do opowiadania czy wpisu na blogu, to właśnie w tym do kreślenia, zaraz przecież i tak wklepię to do komputera.
Dobre pióra są drogie, ale… na Aliexpress znajdziesz sporo fajnych za grosze. Nie są to może marki znane w Europie, ale chińskie też nie są złe. Na pewno są inne, świetnie wyglądają i nie ma takiego bólu jak za pół roku zechcesz mieć inne :)
Te 6 chińskich kosztowało mnie tylko 10zł więcej niż Lamy :)

No tak tak, rozumiem ;) Ja zapisuję tylko temat gdzieś, żeby mi nie uciekł, a potem już Typora albo jakaś app na Androida, co markdowna obsługuje.

Patrzyłam na Jetpens kiedyś na chińskie, jakieś max 6 USD kosztowały i były całkiem ładne. Recenzje miały średnie i w końcu spasowałam ;) ale cena jest śmieszna, więc może kiedyś, jak jeszcze coś innego będę z Jetpens zamawiać (bo nawet na Amazonie nie ma takich fajnych zestawów z Pilotami).

Temat nie zawsze wystarczy, czasami jakieś fajne zdanie, kilka luźnych pomysłów, plan tekstu. Zdecydowanie szybciej taki szkic się robi w notesie (po to on służy) niż na andku. Z drugiej strony skoro robisz takie rzeczy na adroidzie to po co notes?

Bo jak mam temat to jeszcze nie będę robić pliku, bo zanim go napiszę to może minąć i pół roku ;) .md sobie robię dopiero jak mam chociaż tytuł konkretny. Tam piszę cały tekst i potem tylko eksportuję do WP w całości ;)

Ja mam podobnie jak Andrzej. Podobają mi się przeróżne notatniki i to, że można z nimi zrobić tak naprawdę wszystko, jeśli tylko nie służą jako zeszyt na studia. Można w nich rysowac, zapisywać tematy na posty. Tylko jakbym miał je posegregować, tak, że każdy służył by do czego innego to chyba rzeczywiście zacząłbym się gubić. A tak, wiem, że jak notatnik się skończy, to pora poszukać nowego.
Tamten zużyty oczywiście warto zachować na pamiątkę :)

Mam tak z grami i książkami Kupuję, bo czuję, że muszę ograć/przeczytać, a potem zwykle brakuje czasu. Albo pojawia się coś nowego w międzyczasie. I tak rośnie jak to mówią „kupka wstydu” :).

Z grami mam to, chociaż tylko z tymi na PC :D z książkami trochę gorzej, ale z tych, które mam w papierze to może z 5 nie czytałam jeszcze :D gorzej z Legimi, no ale, tam to sky is the limit i raczej nigdy wszystkiego nie przeczytam :D