Nie udało mi się, mówię od razu. Nie pisałam codziennie, a do 50 tysięcy słów mi wciąż daleko, jednak nie mogę powiedzieć, że nie zrobiłam przez ten miesiąc nic. Napisałam przez ten czas jakieś 16 tysięcy słów. Nie rewelacyjnie, ale to i tak dobry wynik po miesiącach niepisania.
Znów nadszedł ten moment, gdy uparcie wydaje mi się, że jestem gotowa by to zrobić. By zebrać się w sobie i napisać od nowa tę moją powieść. Historia nadal mnie kręci, nadal wywołuje te emocje co trzeba, nadal podoba mi się część zdań.
Raz na jakiś czas trzeba podjąć ważne decyzje, może trochę drastyczne, może trochę odmienne od pierwotnej wizji, ale w sumie koniecznie. Nadszedł właśnie ten moment i choć trochę mam tremę, to myślę, że to właśnie to, czego mi potrzeba.
Zdarzają się Wam takie dni, kiedy macie ochotę zakopać się wśród staroci? Pamiątek, rzeczy, które były dla Was ważne X temu, a teraz tylko leżą i się kurzą? Mnie tak naszło właśnie ostatnio. Odkopałam swój stary i sponiewierany zeszyt, którego zapełnianie zaczęłam w 2006 roku.
Uwielbiam czasem przeglądać rzeczy zakopane w pamięci komputera czy jak w tym przypadku – serwera. Znalazłam parę starych zdjęć, które byłam pewna, że dawno już bezpowrotnie przepadły, niedaleko leżały też stare szablony blogowe, które robiłam jeszcze w czasach urzędowania na Mylog.pl no i oprócz tego trafiłam na początek opowiadania sprzed ponad czterech lat.