Nie udało mi się, mówię od razu. Nie pisałam codziennie, a do 50 tysięcy słów mi wciąż daleko, jednak nie mogę powiedzieć, że nie zrobiłam przez ten miesiąc nic. Napisałam przez ten czas jakieś 16 tysięcy słów. Nie rewelacyjnie, ale to i tak dobry wynik po miesiącach niepisania.
Ponad rok temu w mojej głowie zaczął kreować się pomysł na opowiadanie. Trochę oparte na faktach, trochę zmyślone. Tytuł roboczy to wiosna, ale pewnie ulegnie jeszcze zmianie. Chcecie wiedzieć o czym to jest? Odpowiedź jest prosta, o szarościach.
Coraz bardziej jestem zdeterminowana, żeby zacząć pisać jakieś opowiadanie. Zarys mam lekki w głowie, pewnie nie jeden. Główną moją rozterką na samym starcie jest to, czy pisać normalnie w zeszycie, moim ukochanym czarnym długopisem, gdzie ponumerowanych kartek nie będę mogła wyrywać ani specjalnie kreślić – bo jak to potem wygląda.
Uwielbiam czasem przeglądać rzeczy zakopane w pamięci komputera czy jak w tym przypadku – serwera. Znalazłam parę starych zdjęć, które byłam pewna, że dawno już bezpowrotnie przepadły, niedaleko leżały też stare szablony blogowe, które robiłam jeszcze w czasach urzędowania na Mylog.pl no i oprócz tego trafiłam na początek opowiadania sprzed ponad czterech lat.