Bla bla bla, w zeszłym roku przeczytałam mniej książek niż planowałam. Mniej nawet, niż w jeszcze poprzednim roku. Mogłabym przygotować sobie listę wymówek, ale powód był prosty – praktycznie nic mi nie „weszło”.
A co tam! Dobrze mi idzie czytanie ostatnio, a dodatkowe motywatory są zawsze w cenie, więc czas się oficjalnie przyłączyć do paru czytelniczych wyzwań.
Jesień to zdecydowanie moja ulubiona pora roku. Nie jest za ciepło, nie jest za zimno, można jeszcze przed kolacją wyjść na spacer w świetle latarni, by popatrzeć na pięknie oświetlone jesienne drzewa. Uwielbiam.
Ponad rok temu w mojej głowie zaczął kreować się pomysł na opowiadanie. Trochę oparte na faktach, trochę zmyślone. Tytuł roboczy to wiosna, ale pewnie ulegnie jeszcze zmianie. Chcecie wiedzieć o czym to jest? Odpowiedź jest prosta, o szarościach.
W pierwszej wersji, tej stworzonej w mojej głowie kilka dni temu, ten wpis miał być o produktywności, o tym jak fajnie jest wstać ze wschodem słońca, wypić kawę i zacząć dzień od ukochanej muzyki.
Książkowe wyzwanie to coś na co mam ochotę od początku roku i wreszcie jest okazja. Oczywiście nie ma szans, żebym wyrobiła się w podanym terminie (6 książek, minimum 1500 stron, do przeczytania w tydzień), ale sama idea mi się podoba. Czas więc będzie… jaki będzie. Ale przynajmniej zaplanuję sobie kolejkę najbliższych książek.