Wracam z tą serią, bo nawet jeśli Wy za nią nie tęsknicie, to mi brakuje trochę miejsca, żeby zebrać najnowsze odkrycia. Ten miesiąc to nadrabianie zaległości z oferty Netfliksa, a w drugiej połowie – nadganianie tego, co już mieliśmy przygotowane na bycie offline.
Od dziś co miesiąc będą się tu ukazywać teksty związane z książkami, oznaczone skrótem ŚBK: Śląscy Blogerzy Książkowi, bo ostatnio, jakoś zupełnie przypadkiem, tam dołączyłam. Integrowanie się wpisami jest fajne, poznawanie różnych podejść do jednego tematu też jest zawsze ciekawe, więc nie mogłam odpuścić. Temat na dziś, to autorzy, którzy poruszają nasze dusze.
Latry to bardzo krótka książka, moje parę słów o niej nie będzie też zbyt obszerne. Najnowsze dzieło Briana Lumleya, niezwiązane z żadną serią, opowiadające o świecie półtora wieku po zagładzie atomowej, gdzie żyje reszta ludzi i stworzenia zwane Latrami, które są jakąś odmianą ukochanych przez autora wampirów.
Kiedyś powiedziałam sobie, że będę opisywać każdą przeczytaną książkę chociaż w kilku słowach. Nie wychodzi mi to jednak. Czasem dodam parę słów na Lubimy Czytać, dosłownie dwa zdania, rzadziej stworzę recenzję z prawdziwego zdarzenia jak było z FUTU.RE, wiele książek jednak przechodzi bez echa, zupełnie niesłusznie.
Chciałabym zacząć od słów „każdy z Was na pewno parę takich książek…”, ale dobrze wiem, że jednak nie każdy, a może nawet nie większość… Więc.
Przeczytałam właśnie Kretochłony. Pomimo prawie nieustannego jęczenia „jakie to nudne” udało mi się przebrnąć i zauroczyć. Ostatnie strony to był Lumley jakiego znam i za jakim tęskniłam.