To był ciężki rok. Na nową powieść Zafona czekałam odkąd tylko dowiedziałam się, że będzie. Bo wiecie, Zafon to król narracji, przenoszący momentalnie do tej Barcelony sprzed lat, do świata pachnącego cytrynowymi sugusami i kurzem z dziesiątek książek. Przyszła więc premiera i ten opóźniony ebook.
Od dziś co miesiąc będą się tu ukazywać teksty związane z książkami, oznaczone skrótem ŚBK: Śląscy Blogerzy Książkowi, bo ostatnio, jakoś zupełnie przypadkiem, tam dołączyłam. Integrowanie się wpisami jest fajne, poznawanie różnych podejść do jednego tematu też jest zawsze ciekawe, więc nie mogłam odpuścić. Temat na dziś, to autorzy, którzy poruszają nasze dusze.
Legimi, a cóż to? Jeśli nie słyszałeś o tej usłudze, to od tego właśnie zaczniemy. Legimi to abonamentowa usługa, która pozwala nam czytać książki. Coś jak Deezer, chociaż jest więcej różnych „poziomów”, więc możecie dobrać coś dokładnie pod siebie, w zależności od tego ile stron czytacie miesięcznie.
Carlos Ruis Zafon, to jeden z tych autorów, których książki są na wystarczająco inne by się je czytało z przyjemnością, a jednak na tyle podobne, że z daleka widać, że są dziełem tego samego człowieka. Trochę jak z rodzeństwem – różne, a jednak wśród tłumu widać, że to dzieło tych samych ludzi.
Skończyłam właśnie czytać „Pałac Północy” i czuję potrzebę napisania na jej temat paru zdań – nieczęsto mi się to zdarza, chociaż może kiedyś mi to wejdzie w końcu w nawyk. Jest to moja czwarta powieść Zafona. Trzecia w tym roku, i moim zdaniem najsłabsza.
Przeczytałam właśnie „Grę Anioła”, drugą powieść C. R. Zafona z motywem Cmentarza Zapomnianych Książek… I mam ochotę nazwać to cyklem „Żyjących nieżyjących”. Choć niby powieści są różne, to historie mają w sobie bardzo wiele kluczowych podobieństw, których zdradzać nie będę, bo „Cień Wiatru” jest bardzo wartościową książką i powinien przeczytać ją każdy.