„Sekrety Nieśmiertelnego Nicholasa Flamela” pod lupą
Cykle? Jak widać kompletnie nie dla mnie, bo z regularnością u mnie… jak widać.
Cykle? Jak widać kompletnie nie dla mnie, bo z regularnością u mnie… jak widać.
Okej, jestem po kilku rundkach w nowy dodatek do Battlefield 4 – Final Stand, na który z utęsknieniem czekamy już chyba trzy miesiące (na stronie napisali dawno temu, że pojawi się jeszcze latem).
Skończyłam właśnie czytać „Pałac Północy” i czuję potrzebę napisania na jej temat paru zdań – nieczęsto mi się to zdarza, chociaż może kiedyś mi to wejdzie w końcu w nawyk. Jest to moja czwarta powieść Zafona. Trzecia w tym roku, i moim zdaniem najsłabsza.
Harry Keogh, jego stracone lata i historia nie klejąca się zupełnie z całością serii – to właśnie nosiciel, którego Polacy postanowili oznaczyć numerem 17, mimo, że kłóci się z ósmą i dziewiątą częścią serii i nie powinien być przynajmniej moim zdaniem uznawany za część serii opisanej jakimkolwiek numerem. Nekroskop: Nosiciel – powinno wystarczyć.
Wczoraj w końcu skończyłam pierwszą część gry z serii o Harrym Potterze. Uwierzycie? A grałam w to jakoś niedługo po premierze i utknęłam. Pomyślałam więc kilka miesięcy temu, że warto byłoby zagrać we wszystkie gry po kolei, bo w sumie grałam tylko w te do 4 części, z czego w Więźnia Azkabanu może piętnaście minut.
Ostatnimi czasy oboje wracamy nieśmiało do gier innych niż Battlefield. Nadszedł więc dla mnie czas na odświeżenie biblioteki na Steam. Padło na „Nightmares from the Deep: Wyspa Czaszki”, klikankę typu hidden objects, czyli coś mniej-więcej w moim guście.